Aktorstwo owszem, nie jest najwyższych lotów (czego chcieć od Limy, ale Busey mógłby zagrać odrobine lepiej), za to mamy smaczek w postaci, jak zwykle wrednego, Martina Kove'a. Jest parę scen z przymrużeniem oka (np. gdy Lima prosi syna o przyniesienie podręcznika do historii). No i widzieliscie kiedys amerykański film w którym bohater krytykuje tak typowe wyrzucanie do kosza nietkniętego posiłku? Duży plus za scenę, w której Lima wyciąga spaghetti z kosza i daje synowi do zjedzenia. Mocne i zrozumiałe dla kogoś, kto liczy każdy grosz i przeżył biedę. Poza tym sceny walk i treningów są realistyczne, tak mniej więcej to wygląda. To nie są sceny jak z ,,Domu tysiąca sztyletów", tu się wszystko robi prosto i na serio. Jak ktoś nie wie jak jest naprawdę, polecam obejrzeć jakąś galę UFC, gdzie walki to często całorundowe ,,kulanie" w parterze. Fakt, mało widowiskowe, ale liczy się efektywność czy efektowność? Podsumowując, film nie jest taki zły jak się wydaje i polecam go każdemu fanowi tego typu produkcji.