Po dosyć wysokiej nocie i pozytywnych komentarzach spodziewałem się ciekawego filmu. Zawiodłem się bardzo.
Większość komentujących chyba tak bardzo się skupiła na tym jak ci goście byli źli i "fe", że pominęła dosyć istotne w filmie rzeczy jak np. spójność.
Już pominę to, jak szanowna pani, będąc sama na odludziu wobec niepokojących odgłosów hasała przed domem, zamiast racjonalnie wyposażyć się w jakąkolwiek broń.
Ale rzeczy bardziej istotne. Pani słaniająca się po wszystkich przeżyciach, mająca problem ze złapaniem pionu, rzuca się nagle do wody (scena jak rozkłada ręce jest śmieszna w całym swoim patosie) na pare/naście minut, czy może nawet dłużej, znika pod wodą, gdzie zmienia się w krwiożerczą bestię;) Do tego(trochę mi się przysnęło więc mogę być nieprecyzyjny) w sobie tylko znany sposób zdobywa ubrania i jedzenie i żyje gdzieś w ukryciu przez miesiąc. Jeśli w tym domku swoim to panowie oczywiście nie pomyśleli żeby go obstawić (mimo, że nie posądzałbym ich o nazbyt rozwinięte mózgi - powinni to zrobić).
Nie jestem psychologiem więc będzie to tylko moje luźne nawiązanie. Wydaje mi się, że osoba po takich przeżyciach byłaby raczej zamknięta w sobie. Jednak pani ma pokazać, że dobro wygrywa i sama wymierza kare swoim prześladowcom. Staje się bestią, bezwzględnym zwierzęciem.
Pewnie coś pominąłem ale nie chce mi się więcej myśleć. Film jako film sam w sobie dla mnie praktycznie bez wartości. Ma zagrać na emocjach (na moich nie zagrał ani trochę), patos i cierpienie bohaterki mają przysłonić błędy i brak spójności w filmie. Co w wielu przypadkach, sądząc po komentarzach się udało.
Zgadzam się z Tobą skusiłam się na obejrzenie tego filmu ze względu na komentarze, nie mogłeś tego dodać wcześniej ?;p właśnie obejrzałam i kicha ... szkoda czasu
dokładnie, ten film jest jednym z głupszych jakie widziałam i momentami nawet śmieszny, niestety niezamierzenie.
scena jak krzyżem spada z mostu jest tak żałosna że moja brew mimowolnie uniosła się do góry.
przypomniał mi się jeszcze jeden element filmu, który również mnie zirytował - po tym jak nasza niewinna bohaterka zamieniła się w rybę i miesiąc chyba spędziła pod wodą (bo nie wiem gdzie by miała się podziać?), te sceny a raczej stopklatki pokazujące ile niby czasu minęło, było ich chyba z 30 i wszystkie tyle samo wnosiły do fabuły jak cały ten film do kinematografii... dawno nie widziałam tak irytującego montażu...
także przestrzegam - JEŚLI NIE CHCECIE TRACIĆ CZASU - NIE OGLĄDAJCIE TEGO