To, co naprawdę w tym filmie dobre to rola Phoenixa. Ale nawet pomimo jego gry aktorskiej, nie byłam w stanie zaangażować się w ten film. Jedno zdanie zapadło mi w pamięć, mówiące o tym, że to my sami jesteśmy w przeważającej mierze autorami tego, co się wydarzyło. Niezłe było też jedno ze spotkań AA, w trakcie którego sponsor starał się poprzez zadawanie pytań doprowadzić bohatera do przyjęcia osobistej odpowiedzialności za swoje życie i nazwać otwarcie powód, dla którego jest w takim stanie i miejscu swojego życia, jakim jest. Bezskutecznie zresztą, a przynajmniej nie do końca.