Duncan Jones stworzył tu naprawdę dobrze wyglądającą futurystyczną wizję świata, szkoda tylko, że w zasadzie niepotrzebną. Boli to jeszcze mocniej kiedy uświadomimy sobie, że strona wizualna to najlepsze co Mute ma do zaoferowania. Historia z tego filmu mogłaby odbywać się współcześnie i zbyt wiele by to nie zmieniło. Aktorsko nie jest źle, Paul Rudd w zasadzie ratuje ten film. Niestety postawienie w głównej roli niemej postaci nie sprawdziło się tak jak w chociażby Kształcie Wody, Alexander Skarsgård to nie Sally Hawkings i myślę, że wyszłoby dużo lepiej gdyby jednak w trakcie swojego śledztwa pytania zadawał na głos zamiast wypisywać je na karteczkach. Fabuła, najsłabszy element filmu, jest nieciekawa i do tego niepotrzebnie skomplikowana, kompletny bałagan. Przez długi czas ciężko zorientować się o co tu właściwie chodzi, jaką rolę odgrywają poszczególne postaci, a rozwiązanie, które ostatecznie dostajemy jest niesatysfakcjonujące. To kolejny film od Netflixa, który niesamowicie rozczarowuje. Od reżysera świetnego Moon oczekiwałem znacznie więcej niż takiego przeciętniaka