Uwaga spojler! Leo jest zakochany, jego ukochana znika. No więc on zaczyna jej szukać, tym bardziej, że ostatnio mówiła coś o jakiejś tajemnicy. Najpierw wypytuje, potem znajduje adres na kartce, na której się odbiło to co przy nim notowała. Trafia do speluny jakiegoś zboczeńca, któremu dziewczyny do płatnego seksu dostarcza ktoś z ludzi gangstera Maksima. Wygląda na to, że Naadirah chciała się wyrwać z tego światka i odebrać dziecko, które zabrał jej Cactus. No i Leo idzie po prostu tropem tych bandytów, aż znajduje Naad... niestety zamordowaną przez Cactusa. Na koniec trafia w łapy kolegi Cactusa - takiego samego psychola, po czym go zabija, ratując dziecka Naad z rąk pedofila. Wszystko jest w porządku, logiczne, z przesłaniem, z akcją - bardzo dobry film.

Dokładnie, nie wiem czego kolega wyżej nie rozumie. Fabuła jest bardzo prosta, liniowa i logiczna. Bohater idzie jasnym tropem adresów i telefonów. W końcówce jedynie rola blondyna jest nieco niejasna ale po prostu wszyscy bohaterowie byli tutaj powiązani w ten czy inny sposób.

Nie logiczne jest, że ten pedofil lekarz robi mu operacje głosu, zamiast go zabić. Potem pyta go, dlaczego zabił Kaktusa a sam wcześniej Kaktusowi nie pomógł, tylko powiedział: "trzeba było być dla mnie milszym" i go zostawił. Potem ten pedofil (zamiast go od razu zabić) zawiózł go na most, ja się pytam po co? Żeby główny bohater mógł z nim wskoczyć do wody i pięknie, po amerykansku zakończyć jego nędzny żywot???

Dokładnie tego samego nie pojmuję, a operacja krtani to już dla mnie kompletne przegięcie - ja się pytam: po co? To, że blondas cały czas powtarza, że barman zabił jego kumpla, jeszcze jestem w stanie zrozumieć, jakby sam nie chce na głos powiedzieć tego, co zrobił, ale cała ta szopka na koniec...nie, nie i jeszcze raz nie. Zmęczył mnie, zrozumiałam, jak sądzę, przyjęłam i dziękuję, wolę inne kino. Paul Rudd za to genialny.

Pedofil był zboczeńcem a to oznacza, że tworzył własne perwersje. Był też lekarzem, który potrafił dać głos niememu. Chciał się pobawić ofiarą, to go kręciło, tak samo jak robienie mu gluchych telefonów. Wywiezienie go na most też miało sens, psychopaci uwielbiają opowiadać historie i dodawać spektakularności swoim obsesjom, zwłaszcza gdy odgrywają w nich główne role.