Jeden z moich ulubionych. Posiada taką cudowną atmosferę, uwielbiam go oglądać. A muzyka Thomasa Newmana- mistrzostwo. Niby taka prosta melodia, ale miła i uspokajająca. Tak, książkę rzecz jasna jeszcze bardziej lubię, ale jest to jedna z najlepszych ekranizacji jakie widziałam. Jedyne co mi się trochę nie zgadzało to fakt, iż w książce Astrid była dość niegrzeczna już na początku, tzn jej relacje z tym wujkiem u Starr były dość, powiedziałabym mocniejsze niż w filmie, gdzie została przedstawiona jako taka delikatna i słodka, aż do chwili w której trafiła do domu Reny (swoją drogą mój ulubiony fragment to właśnie jej pobyt u niej, szkoda, że w filmie nie został rozszerzony, bo był świetny). Po prostu Astrid tu została pokazana jeszcze jako taka dziewczynka, a tam, no cóż... Nie była niewiniątkiem, chociażby te sceny (to do tych którzy znają książkę) gdy zaczęła przyjaźnić się z prostytutką. Ale oczywiście książka to książka, a film to film :D