Wydaje mi się, że najwięcej złego zrobiła temu, raczej przeciętnemu, filmowi wideo-dyskusja na Filmwebie. Naprawdę, nie jest tak źle jak wynika z megalomańskiej postawy pani Białowąs i błędem jest oceniać "Big Love" tylko przez pryzmat kolczyków z Audrey Hepburn czy machania dyplomem szkoły filmowej. Znośne 1,5 godziny filmu o umierającej miłości. Ładne sceny erotyczne i naiwne dialogi w nierzeczywistym świecie - czyli wszystko to, co serwuje telewizja (za wyłączeniem ładnych scen erotycznych).
Samą dyskusję zresztą polecam, bo to oddzielne dzieło (brawa dla pana Walkiewicza że potrafił zachować względnie poważną minę :-) ). Kojarzy ktoś, o którą reklamę piwa chodzi?