Ja go oglądałem jak miałem 12 i wcale mi się nie podobał. Zaczynał się na TVP1 o 23:55 i strasznie się ciągnął. Film jest beznadziejny i tylko dlatego że go zrobił Spielberg dawać 8/10 to głupota!!!!! Ogólnie żal, Fabuła w pigułce: gościu lepi z piachu kopiec i jedzie go szukać. A na końcu wyłażą piloci z UFOlotu SUPEEEEEEEERRRRR!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

(...) bo nie wyskoczył z bronią i nie zaczął strzelać do zielonych ludzików pułkownik O'neill? Hmmm...

film po prostu na tle innych SF był !!!>NUDNY<!!!

Film dla myslacych nie dla półgłówków gdzie najwazniejsza jest krew i migawki.Mnie ten film wciagnął niesamowicie.Czułem się jakbym tam był razem z Royem,w jego domu z jego rodzinką i czuł tą samą pasję,chęć,ciekawość,uzyskanie odpowiedzi,gdybyś pomyslał skumałbyś ze to co lepił i widział w ziemniakach to miejsce w którym lądowali kosmici.Telepatyczny drogowskaz czyli Wild Tower w stanie Wyoming.

Sorry Devils Tower czyli Diabelska Wieża.

otóż zrozumiałem film, ale w porównaniu do Gwiezdny Wojen czy Blade Runnera jest to słabizna. I zanim zaczniesz mnie obrażać od głupków i debili, to zmierz swoje IQ, bo ja mam 133

Chyba że ta nuda wytwarza taki specyficzny klimat, który ma nas zbić z tropu podczas seansu ;D

Nudny to był np.dla mnie Blade Runner jako typowy film akcji tyhle że jeszcze sciene fiction.Gdyby nie Ford zasnąłbym po pół godziny.Bliskie spotkania to film dla maniaków ufo.Ciekawiło mnie to jak to bedzie wygladało,jak oni wygladają.Sam bohater przeciez był maniakiem.Ja czułem się tak samo kiedy ogladałem ten film.Gwiezdne wojny to kosmiczna baśń,innymi kategoriami patrze na ten film a tu jest coś co w naszej normalnej terazniejszości zawsze moze sie wydarzyć do tego podważa teorie że jesteśmy sami we wszechświecie jako dzieci Adama i Ewy.

Kiedyś też się interesowałem kosmitami i myślałem że to będzie film dokumentalny (oglądałem kiedyś taki, nawet chyba ten sam tytuł). Ale chodzi o to, że większość ludzi oczekuje od filmów SF walk, laserów i statków kosmicznych latających, które oblecą całą galaktykę w 15 minut. No i oczywiści AKCJI, której tutaj nie było. A lepszy klimat (moim zdaniem, oczywiści) miał(y) "Znaki"

"Bliskie spotkania trzeciego stopnia" w znaczący sposób korespondowały z treściami wyrażanymi przez "Gwiezdne wojny" i je uzupełniały. Sukces tych dwóch filmów science - fiction był wydarzeniem, którego nie można było zbagatelizować. Fala obrazów należących do różnych odmian kina fantastycznego zalała kino i wywołała boom, który trwał przez kilkanaście lat. Tak powstało "Kino Nowej Przygody" !! ale co wy możecie o tym wiedzieć. Dlatego wypisujecie takie brednie, jak film jest nudny bo nie ma akcji.

Daj spokój. Nie warto polemizować. Miło mi przynajmniej, że ktoś znający się na rzeczy zabrał głos...

"Daj spokój. Nie warto polemizować. Miło mi przynajmniej, że ktoś znający się na rzeczy zabrał głos..."

Napisał ktoś kto dał Rejsowi 10/10... LOL :-) (albo [Rec] 7/10)
Sorry, ale taką argumentacją ("ktoś się zna na rzeczy") do nikąd nie dojdziemy w dyskusjach.

Za to twoje oceny są porażające, "znafco". "Ojciec chrzestny" 4/10 i wszystko jasne.

Chyba (?) nie jestem półgłówkiem, ale dla mnie film jest też raczej nudnawy (jak też i kilka innych tzw. "klasyków" SF). Np. taki krytykowany "AI" Spielberga bardzo mi odpowiada, bo ten morał o granicy między robotem a człowiekiem daje do myślenia (w przeciwieństwie do ekranizacji "Ja, robot").

Ale wracając do "Bliskie..." - dla mnie to jakaś tam opowieść raczej sensacyjna (choć niespecjalna do sensacja), gdzie ktoś czegoś szuka (mniejsza z tym czego). Mamy też domieszkę SF - ktoś szuka tego co zbudował. Ale nie jest to najwyższych lotów i trochę już dziś trąci myszką (a np taki "Obcy" czy "2010" dalej wytrzymują dla mnie próbę czasu). No i główny wątek SF - lądujący kosmici. Mnie to kompletnie nie kręci, stąd może nie kręci mnie ten film. Wątek z kosmitami to pokaz kosmitów otoczony muzyką, choreografią, scenografią itd - dzieło samo w sobie. Mnie nie kręci oglądanie kosmitów samych w sobie. A jak kogoś to nie kręci to znowu... robi się nudnawo.

Wolę SF psychologiczną typu "2010", "Kula" itd albo jak kosmici to niech coś "robią" (np "Mars atakuje") ;)

Dodam jeszcze :) Brakuje mi w tym filmie jakiegoś przekazu czy czegoś do przemyślenia (no bo film akcji to nie jest). W "Ukrytym horyzoncie" mamy pokazaną chciwość i chęć władzy, w "2010" strach przed unicestwieniem itd itp. W "Bliskich spotkaniach..." brakuje istotnego wątku psychologicznego, a film SF akcji też to nie jest (jak "Obcy" czy "Pamięć absolutna"). Naprawdę - dla miłośników UFO :)

Ja bym powiedział że jest wątek obyczajowy bo można zauważyć jak żona Roya którą gra Teri Garr kompletnie stara się niedopuścić do swojej świadomości tego co widział jej mąż i jako typowa kura domowa stara się to ignorować choć sama nie jest tego pewna.W mgnieniu oka widać jak przez to wszystko rozpada się poukładana rodzinka.Wogóle Teri fajnie zagrała w tym filmie jak strofowała swojego męża który był troche takim dorosłym dzieckiem aż w końcu uznała go za swira.I tak była dość długo wyrozumiała.

Czy to, że spotkaniu z kosmitami nie towarzyszą wrogość, walki i śmierć, oznacza, że film jest dla 12 latków? To dosyć krzywdząca opinia, zwłaszcza, że film - mimo, iż opowiadający o pokojowym kontakcie z małymi ludzkikami z wielkiego, latajacego spodka - wcale nie jest infantylny.
Nie wydaje mi się, aby "Bliskie Spotkania..." były obrazem dla koneserów, bo z ambitnymi arcydziełami kina nie mają wspólnego zbyt wiele, jednak śmiało można powiedzieć, że jest to dzieło dla ludzi z wyobraźnią. I tacy będą w stanie je docenić.

A czy każdy film o kosmitach musi zawierać strzelaninę i broń laserową? To podejście jest idiotyczne, bo jakikolwiek zarzut do "Bliskich spotkań trzeciego stopnia", nawet najbardziej logiczny i uzasadniony jest odpierany zdaniem "idź oglądaj filmy z bronią laserową", choć nierzadko autor takiej jakże intelektualnej kontrargumentacji nie potrafi wskazać, co podobało mu się w tym filmie ;). I, żeby nie było - ja sobie cenię "Bliskie spotkania trzeciego stopnia" i szanuję w opór za genialny klimat i efekty specjalne, ale fakt jest taki, że występuje tutaj dużo dziur logicznych, a filmie nie ma czegoś takiego, że tylko wybrani dostrzegą jego głębię etc. ;)

Kolejny? Raczej pierwszy :) Bo przed nim były chyba tylko Szczęki, a one
raczej dla 12-latków wtedy nie były. Teraz może tak, ale wtedy nie.
Zresztą Spielberg nigdy nie krył (nawet kiedyś w wywiadzie powiedział), że
jego marzeniem zawsze było kręcenie fabularnych bajek w stylu tych, które
oglądał w dzieciństwie, tylko rysunkowe.
Spotkania... właśnie lecą w TV w momencie, kiedy piszę te słowa. Prawdę
mówiąc jednak ciut zbyt rozwlekły jest ten film. Pomysł świetny. Generalnie
akcja jest. Ale można było to samo zmieścić w filmie krótszym. niż 2h15.
Zaznaczam, że nie jestem zwolennikiem bezmózgich strzelanin. Filmy typu
ramboidalnego dawno mnie zmęczyły, i uwielbiam filmy w stylu 6zmysłu,
Innych, Hair, Chicago... Więc w moim przypadku nie jest to brak totalnego
strzelania do wszystkiego co się rusza. Po prostu akcja tu jest ZBYT
rozciągnięta.

Piszcie co chcecie. Dla mnie ten film ma klimat i się wzruszyłem pod koniec. ;)

Oczywiście, że ma klimat. Nie mówię, że nie. Jest absolutnym klasykiem, i
tu nie ma dwóch zdań. Ale mógł by być ciut bardziej wartkim klasykiem :)