Scenariusz jest uniwersalny. Problemy rodziców, partnerów - aktualne do dzisiaj. Zakończenie nie prowadzi do jednoznacznego rozwiązania, także happy end niepełny.
Dużo bardziej polecam niż przedmówca, nie tylko fanom Marlene ;-)

Ten sam recenzent, o którym wspominasz, wystawił negatywną opinię również "Generałowi", więc o ile mógł mieć swoje racje, to do ogólnej opinii nie przywiązywałbym wielkiej wagi.

Staram się uwzględniać różne krytyczne opinie, a choćby wiarygodny Rotten Tomtaoes przeciętnie zapatruje się na film (ledwie 57%), więc coś musi w tym być, co i bez patrzenia na opinie z różnych miejsc skłoniłoby mnie do oceny, że ten film jest dosyć przeciętny w porównaniu z kilkoma innymi z Dietrich.

W porównaniu z "Szanghaj Ekspres" czy tym bardziej z "Błękitnym aniołem" wypada średnio, ale szczerze mówiąc spodobał mi się bardziej, niż bym się tego spodziewał. Niby wszystko takie infantylne, ale nawet dobrze się oglądało.
Nawet mnie zdziwiło, że na Rotten tylko 57%, tym bardziej że tak wiekowe filmy oceniają tam albo dobrze albo wcale.

Niskie oceny mają pewnie związek z tym,że jest to film sprzed wprowadzenia kodeksu Haysa,narzucającego Hollywood restrykcyjną autocenzurę filmów.tak więc Blond Wenus obrywa za "kontrowersyjne"wątki moralno-obyczajowe,bo nawet współcześni amerykańscy widzowie kojarzą i akceptują tylko stare filmy z epoki obowiązywania kodeksu,a z tym,że przed jego wprowadzeniem filmy w sumie były nie mniej "brudne" niż kino współczesne mają problem poznawczy ;)

Powiem ze swojego puntu widzę dlaczego uważam że jest to jeden ze słabych filmów z Dietrich, po pierwsze niestety film kuleje ze względu na scenariusz - Wątek Blond Wenus kobiety która kocha męża lecz zdradza go z innym, niestety nie wzbudził mojego zainteresowania tak samo zresztą jak występy sceniczne które uważam pozbawione zostały rozmachu.

Leonard Maltin faktycznie uznał film za triumf stylu nad treścią.Ale za ten styl dał trzy gwiazdki na cztery możliwe w swojej skali oceniania.Myślę jednak,że dysonans o jakim wspomniałem,to chyba trochę miał :)

Wracają do tematu to zgadzam się z recenzją, aż zachęciłeś mnie do sprawdzenia innych jego opinii :) - <Jeszcze co do filmu dawniej mógł wprowadzić konsternacje moralno-obyczajowe, obecnie temat zdrad jest mocno wyeksploatowany że tym bardziej ciężko zaciekawić widza - Może oglądałeś jakieś inne produkcje z lat 30tych które uważasz warto obejrzeć?

Z całymamerykańskim kinem epoki Pre-Code warto się zapoznać,bo ono w całości było naturalistycznie prawdziwe i bardzo liberalne-wprowadzało świętoszków w konsternację ;).Dlatego przetrącili mu kręgosłup i kino made in Hollywood na zawsze już pozostało w pewien sposób zafałszowane,nawet pod płaszczykiem swobody,przekleństw i niby jazd po bandzie ukrywając przeważnie konserwatywny pogląd na życie.Na polskiej Wikipedii jest o kinie Pre-Code bardzo długi i rzetelny artykuł,zapewne tłumaczony z angielskiej Wiki,,ale i tak pochwalić należy tego,kto to zrobił.