Zaskoczenie, wzruszenie, dobrze przedstawiona historia, wszystko wyważone, klimat przełomu lat 60. i 70. i to zdanie "miałem więcej ambicji niż talentu", nie wiem dokładnie na czym wzorowany konkretnie był scenariusz, tzn. czy jest "obiektywnie wiarygodny", ale przedstawiony tak, że nie pozostawił mnie obojętnym jak po oglądnięciu filmów o "gangsterach co chcieli się fajnie bawić". Film poprowadzony tak, że bliżej mi do pochylenia się nad bohaterem niż piętnowania. Czy słusznie? Brawa dla Johnnego Deppa, choc czasami przypominało mi się "Las Vegas Parano" ;)