No niestety, wielki zawód i rozczarowanie. Po tych „ochach” i „achach”, Srebrnym Niedźwiedziu ( za którego mimo wszystko składam gratulacje) nadzieje były rozbudzone i bardzo wysoko postawiona poprzeczka. Spodziewał się człowiek naprawdę filmu powalającego. Cóż, może następnym razem się uda, bo ten film nie powala.
O wiele lepszym filmem (według mnie) był o dziwo poprzedni film Szumowskiej kontrowersyjne „W imię…”. Tam był jeden konkretny główny bohater , zwarta akcja, mocna końcówka. Natomiast tutaj w filmie „Body/Ciało” to jest taki trochę „groch z kapustą”. Akcja toczy się wolno tak jak w filmie „W imię…” i to jest OK, ale w przeciwieństwie do poprzedniego filmu reżyserki tutaj jest po prostu trochę nudno.
Do tego bohaterowie pozostawiają widza obojętnym wobec siebie i swoich problemów. Mnie osobiście zupełnie nie obchodził los bohaterów filmu – a to już niedobrze wróży filmowi. Ale przede wszystkim film niczego nie odkrywa (co tak było szumnie zapowiadane w wielu tekstach i recenzjach o tym filmie), nie ujawnia żadnej wielkiej tajemnicy. Czasem bywa wręcz banalny. No, bo cóż reżyserka chce powiedzieć takiego odkrywczego swoim filmem, a w szczególności ostatnią sceną, że dobrze jest być razem?
Interesująca Twoja opinia, bo my z mężem właśnie wróciliśmy z kina i jesteśmy pod dużym wrażeniem filmu. Każda scena jest przemyślana, trzyma w napięciu, aktorzy grają świetnie. Dzieje się dużo, ale film nie jest przegadany. Dla mnie to jeden z najlepszych filmów jakie widziałam.
Cieszę się, że Ci się podobało.
Ja mogę tylko jeszcze dodać do mojej opinii, że film jest „zimny”. Szumowska przygląda się swoim bohaterom jakby była w zimnym laboratorium i patrzyła przez lupę. Nie tworzy więzi emocjonalnych miedzy bohaterem a widzem, bo jak sama reżyserka mówiła w wywiadach, ten film kręciła „na chłodno”, bez emocji i to niestety teraz widać na ekranie, brak tych emocji.
A co do tego osławionego już czarnego humoru. Może ze dwa razy się uśmiechnęłam w czasie całego seansu. Paradoksalnie, pomimo , że właśnie już pierwsza scena ustawia ten film w kategorii czarnego humoru, cała reszta jest poważna i Szumowska już dalej nie prowadzi tego filmu w tym właśnie charakterze. Brak konsekwencji w realizacji. Cały film kręcony jest na poważnie (przynajmniej tak Szumowska mówiła w wywiadach) i nagle dodaje tę scenę z wisielcem i już ma to być film „czarnego humoru”? To stanowczo za mało.
Nie ubawiłam się też specjalnie ani podczas tego osławionego tańca, ani podczas oblewania staruszki wodą – ot taki śmigus dyngus.
Jaki sens miała scena tańca na golasa? nie pojmuję. Nagle taka niepasująca kompletnie do filmu muzyka i niepasująca kompletnie scena. Brak jakiejś konsekwencji w tym filmie.
bardzoooo duże rozczarowanie . taniec w wykonaniu dałkowskiej bez sensu po tej scenie wyszłam z kina co zdarza mi się rzadko :((