W sumie powiem szczerze, że się nie zawiodłem. Spodziewałem się dość dobrego, polskiego kina i coś takiego dostałem. Film zrealizowany jest w taki sposób, że od początku oglądając nie mogłem się długi czas oderwać - jakaś taka jego dziwność, specyficzność mocno przyciągała. Jest tu kilka zaskakujących scen (z wisielcem na początku; sceny z terapii w tym białym pomieszczeniu; pies Ostaszewskiej; niektóre sceny ukazujące miejsca zbrodni; seans spirytystyczny), które zostaną w pamięci. Ktoś może jednak - i całkiem słusznie - stwierdzić, że cóż z tych scen, skoro w zasadzie nie łączą się one w jedną, spójną, logiczną całość. I absolutnie potrafię zrozumieć takie głosy - z reguły wolę filmy odpowiednio ułożone, uporządkowane, tu jednak to pewne krążenie między różnymi tematami mi nie przeszkadza. Mimo wszystko - gdybym miał wskazać jakiś jeden, główny wątek tego filmu, napisać, o czym on w zasadzie opowiada, to fakt - miałbym problem. Ta mnogość tematów sprawia, że tak naprawdę nie wiemy, co reżyserka chciała nam przekazać, co uwypuklić.
Jedna rzecz jeszcze - bardzo dobre kreacje Gajosa i Ostaszewskiej. Choćby dla nich warto oglądnąć. I dla ostatniej sceny ze wspaniałym "You'll never walk alone"!:)