i znowu bracia starsi się nagradzają

w jury był też koreańczyk, to multikulturowy spisek

ale ja przede wszystkim o tej Małgośce co produkuje knot za knotem

teraz znowu jest małgorzatą i z relacji wynika, że w końcu jej coś wyszło

Jak najbardziej. Szczególnie ten co główną nagrodę dostał, prawda? No i nie wypada zapomnieć o zeszłorocznym zdobywcy gł. nagrody - skośnookim starszym bracie...

ostatnio to festiwal filmów studyjnych czytaj widza zapędza się do kina kijem albo darmowymi biletami (oczywiście są wyjątki). Każde miasto ma ambicje mieć swój festiwal, a tak naprawdę liczą się Złote Globy i Oskary, reszta to prowincjonalne ambicje europejskich lewaków. Kto w ogóle widział jakiś Miód, Gorzkie mleko czy Małżeństwo Tui ? Ta nagroda Małgośce nie pomoże w robieniu dobrych fimów, a kasę to ona zawsze miała zagwarantowaną na swoje gnioty.

Co do wysypu festiwali w ostatnich latach - zgoda. Dalej - nie... Oczywiście dla przeciętnych, szarych widzów najbardziej liczą się najgłośniejsze nagrody, czyli amerykańskie, ale kilka festiwali - a już przede wszystkim Berlin, Cannes i Wenecja - wciąż wiele znaczy dla kinomanów. Pod tym względem niewiele się zmieniło... No i między nowymi festiwalami a tymi, które odbywają się od wielu lat (Berlin w tym roku był po raz 65) jest jednak jakaś różnica, przyznasz?

Przy okazji: "Gorzkie mleko" było przecież nominowane do Oscara, zatem ktoś chyba widział? I dobrze, bo to rzecz wybitna... "Miód" też jest piękny, "Małżeństwo Tui" trochę mniej, ale poziom trzyma. Jeśli docenianie kina trudniejszego i mniej oczywistego niż to, które z reguły dostaje Oscary i Globy to dla ciebie lewactwo, to ja się bardzo (ponownie) cieszę, iż taki lewy jestem...

Na marginesie: właściwie jaki sens ma porównywanie nagród festiwalowych, obejmujących jeden określony festiwal, do "akademiowych", obejmujących wszystkie filmy z określonego roku? To jakby porównywać nagrody na rozmaitych zawodach sportowych (mistrzostwach, olimpiadach) do plebiscytów typu "sportowiec roku".

Napisałem trochę tak z przekory, ale patrząc subiektywnie na nagrodzone ostatnio Złotymi Niedźwiedziami filmy to jest to kino zdecydowanie niszowe i studyjne, a także niekoniecznie znakomite. Owszem podobały mi się Rozstanie, Pozycja dziecka, Głową w mur, Elitarni już mniej, Grbavica, ale pozostałe to jakaś kompletna nisza, przyznam się szczerze, że chociaż bardzo interesuję się kinem to wielu z tych nagrodzonych filmów po prostu nie miałem okazji obejrzeć.
I dlatego w ogóle nie przywiązuję wagi do nagrody dla Małgośki, Wyborcza będzie piała z zachwytu, a film całkowicie zignorowany przez widzów, nawet tych "wyrobionych".

szumowska ma stałą widownię na poziomie ~200tys. z darmową reklamą dzięki berlinale i gajosem na plakacie wyciągnie pewnie ze 300 co najmniej.

To prawda, ale tak też w sumie było zawsze... To po prostu nie jest impreza kina masowego, podobnie zresztą jak wspomniane Cannes i Wenecja. I dziwne, że nie miałes okazji obejrzeć np. "Miodu", już kilka razy na TVP Kultura leciał ;) Nie sądzę też, że film Szumowskiej zostanie zignorowany, już sam Gajos sporo ludzi do kin przyciągnie, szczególnie tych mniej "wyrobionych". I jeszcze jedno: akurat "Elitarnych" ciężko nazwać kinem niszowym, to przecież sensacyjniak z ambicjami. Dlatego też wielu "znawców" uważa jego zwycięstwo za wielką pomyłkę :)

Generalnie się z Tobą zgadzam więc pola do sporu nie ma za wiele. Właśnie w Polsacie ktoś tak ktoś tam z Berlina powiedział, że Małgośka była tam już 4 razy (a z czym do jasnej cholery !) ze swoimi "dziełami" bo jest ulubienicą dyrektora festiwalu. Wszystko jasne i wróć do mojego pierwszego komentarza "i znowu bracia starsi się nagradzają".
Te 200 tys stałej widowni Małgośki to chyba przesada.
Muszę w końcu ten Miód zobaczyć, Gorzkie mleko też mi gdzieś w tv mignęło.

Była cztery razy, to prawda, ale dopiero drugi raz w konkursie! Wcześniejsze dwa razy była w którejś z pobocznych sekcji, bodajże w Panoramie, tak więc bez przesady. Tu masz tylko dwa filmy przy "Berlinale" wymienione:

http://www.filmweb.pl/person/Ma%C5%82gorzata+Szumowska-464/awards

I generalnie każdy duży festiwal ma swoich ulubieńców, prześledź np. jak bardzo nieraz powtarzają się nazwiska w Cannes (Dardenne'owie, Haneke, Leigh, Ceylan). Nawet Nowe Horyzonty mają ulubieńców, którzy już kilka razy byli :)

Oczywiście, że festiwale mają swoich ulubieńców i przez to też kreują trendy bo przecież festiwale niosą film, obecność no, a tym bardziej nagroda jest czymś, co pozwala film sprzedać poza granicę macierzystego kraju. Stąd nagroda dla Szumowskiej nie jest aż tak istotna dla rodzimego widza (wspomnieliście, że Szumowska ma swoją stałą widownie, to prawda), ale pozwala film puścić w szerszy obieg po świecie. Nie zapominajmy, że film to też biznes.

Wracając do pupilków konkretnych festiwali, to przecież Cannes wykreowało modę na kino rumuńskie. Propagatorem i wyznawcą kina z Rumunii był szef tego festiwalu, rumuńskie filmy bardzo często znajdowały się tam w poszczególnych sekcjach, a przecież Rumunia produkuje połowe tego, co produkowane jest w Polsce. Od sukcesu na festiwalu w Cannes właśnie zaczynał swój choćby nikomu nieznany wcześniej Cristian Mungiu czy Corneliu Parumboiu.

Zgadzam się... Nie wiem tylko co to za argument, że "Rumunia produkuje połowe tego, co produkowane jest w Polsce". Przecież jakość się liczy, nie ilość...

W jednym zdaniu chciałem przez to powiedzieć, że więcej w Rumunii kina wartościowego niż w Polsce skoro mimo mniejszej produkcji więcej filmów jest w festiwalowym obiegu... Ot i tyle.