Egzotyczna komedia.
Założenie filmu znakomite – pewien buszmen, który z cywilizacją się dotąd nie zetknął decyduje się na eksodus ze swego plemienia, by pozbyć się butelki Coca-Coli, którą uważa za zło zesłane przez bogów. Każdy jego kontakt z nowoczesnością potrafi wywołać salwy śmiechu.
Niestety do filmu wkrada się drugi watek – ciapowatego biologa, który w obecności niewiasty nie jest w stanie nawet utrzymać szklanki w dłoni – który niestety śmieszny już nie jest. Jego nieudolność po pewnym czasie, już nawet nie nudzi, ale irytuje, a fajnie robi się tylko wtedy, gdy w kadrze znowu pojawia się nasz sympatyczny buszmen.
Całości jednak szkoda (choć z tego co zauważyłem większość widzów lubi ten film) – początek był naprawdę rewelacyjny. Szkoda, że zabrakło konsekwencji…
Moja ocena - 4/10
Jeszcze na początku ta postać ze swoim "ajajaj" mi się podobała, ale jak się dwudziesty raz wywalił przy tej lasce to miałem go serdecznie dość :)
lepiej bym tego nie ujęła... gdyby nie ten pimpuś i jego niunia, byłby to prawdopodobnie dla mnie film życia, z przeproszeniem za nieznośny patos tego sformułowania; dla mnie wygląda to tak, jakby twórcy filmu mieli genialną koncepcję, po czym wystraszyli się, że ludzie ją odrzucą, jeśli nie będzie wątku romansowego (obowiązkowo białych, kulturalnych osób); niestety dla mnie właśnie ten wątek to zasłużona jedynka.