film nie tak dobry jak wczesniejszy 'the wolves', chociaz rownie krwawy i... melancholijny. z drugiej strony troche dziwna to melancholia, ktora zimnym yakuza-biznesmenom przeciwstawia brutalnych yakuza-mafiosow, ale ma swoj urok i da sie to obejrzec :). co ciekawe moim pierwszym skojarzeniem byl 'zly spi spokojnie' kurosawy, obraz zrobiony w zupelnie innym klimacie, z zupelnie inna fabula, ale tam rowniez bohaterowie pozytywni (w wypadku 'violent streets' - bardziej pozytywni od tych zlych :P) w pewnym momencie zaczeli nieswiadomie dzialac przeciw sobie. film goshy portretuje schylek starej, dzialajacej na prostych zasadach yakuzy i robi to w sposob bardzo..hmm, uczciwy. rezyser nie idealizuje bohaterow, nie usprawiedliwia ich czynow, to bezwzgledni zabojcy, tyle ze dzialajacy z roznych pobudek - jedni dla zysku, inni dla przywrocenia dawnej swietnosci mafii. film toczy sie w tonie bardzo pesymistycznym, takie jest tez zakonczenie, chociaz wlasciwie nie konczy go triumf zla, lecz jego podzial :). wartka akcja doskonale uzupelnia momenty spokojniejsze i czyni obraz goshy idealnym filmem na sobotnie popoludnie. polecam :)