PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=731317}

Boska Florence

Florence Foster Jenkins
6,9 58 052
oceny
6,9 10 1 58052
6,0 28
ocen krytyków
Boska Florence
powrót do forum filmu Boska Florence

Film opowiada o halucynacjach chorej na kiłę trzeciorzędową kobiety. Twórca karze nam się śmiać z jej choroby i złudzeń. Smutne. Śmiali się z Pani Florence całe życie i śmiejemy się z niej również dziś. Jedyne co ten film ratuje to wspaniała gra aktorska.

ocenił(a) film na 6
kaktusek1980

zastanawiam sie do tej pory co ona naprawde myslala gdy sluchala wlasnych nagran?

ocenił(a) film na 10
lonely_stoner

Wspaniały film o marzeniach, różnych obliczach miłości, wyrozumiałości, niezwykłej ale ducha. Taka opinia, to jak prostackie określenie znanego mi psychychologa, że American Beauty jest o kryzysie wieku średniego. Można się zabierać za interpretację przesłania filmu od du.. strony, tylko po co?

kaktusek1980

Dokladnie przeciez ta choroba spowodowala te zmiany w mozgu i wtedy zaczela spiewac.

ocenił(a) film na 5
kaktusek1980

Mam dokładnie to samo odczucie po seansie. Gdyby nie wspaniała obsada i rewelacyjna gra, to ten film nie miał by żadnych atutów. Ot, historia przykrej kobiety. Nie rozumiem czemu to miałby być materiał na film. Szczerze mówiąc, to chyba biografia na Wikipedii, którą przed chwilą przeczytałam mnie bardziej wciągnęła.

ocenił(a) film na 5
Nawinawinawi

I pewnie dlatego, że czytając jej biografię nie byłam zmuszona do uczestniczenia w naśmiewaniu się z niej, jakby nie było - chorej kobiety.

Nawinawinawi

Historia przykrej kobiety? Co to znaczy?
Nie wiem, ja się nie naśmiewałam, film podobał mi się bardzo. Nie należy opowiadać o chorych ludziach? O chorobach psychicznych?
Zresztą to film biograficzny, o miłości i tolerancji. To, że banda przygłupów z kogoś się naśmiewa a nam się to nie podoba świadczy o nas dobrze a nie zmusza nas do wtórowania.
Nie ma się co obrażać :/

ocenił(a) film na 5
kats_fw

Rzeczywiście, był to film o miłości. To prawda, że Florence była bardzo kochana przez swojego męża. Widać było jak ją wspiera, jest przy niej itd. Tylko, że miał drugą kobietę... Więc ta relacja była dość dziwna. Rozumiem, że nie mógł skonsumować związku z nią przez jej chorobę i rozumiem, że mężczyźni (czy ogólnie, ludzie) mają swoje potrzeby, ale czy ktoś kto kocha drugą osobę bezgranicznie, ucieka nocą w ramiona innej? To mnie chyba bolało jeszcze bardziej. Widać było, że tej drugiej nie kochał, a na pewno nie aż tak, ale jednak zawsze do niej wracał... Nie był z nią tylko dla seksu, bo gdyby chodziło o sam seks, chodziłby do domu publicznego. A on perfidnie mieszkał z nią w mieszkaniu (o ile dobrze pamiętam) należącym do swojej żony! Wszyscy dookoła o nich wiedzieli, tak samo jak wszyscy wiedzieli, że Florence nie umie śpiewać. I wszyscy ją okłamywali. To dla mnie jakieś smutne. To jaka ona była smutna, jak jej mąż rzekomo pojechał grać w golfa, a w rzeczywistości spędzał weekend ze swoją kochanką. Budziło to we mnie złość i powtórzę się, po prostu smutek.

W innym wątku napisałaś porównanie do Forresta Gumpa. W ogóle o tym nie pomyślałam, a rzeczywiście można te dwa filmy do siebie porównać, wg mnie w punkt to napisałaś (choć jak sama napisałaś, to nie są filmy tej samej klasy). Tylko, że Gump, o ile był głupkiem (nawet patrząc na samo nazwisko), o tyle w tej swojej niezdarności i infantylności mega mnie wzruszał i budził we mnie pozytywne emocje. Był chory, było to ewidentnie widać, był to motyw przewodni filmu i jakoś przez to byłam w stanie mu wszystko wybaczyć. I nie wiem, jakoś nie naśmiewałam się z niego samego, wprawdzie minęło trochę czasu kiedy ostatni raz oglądałam Forresta, ale nie wspominam, żebym się z niego naśmiewała, raczej uroczo się uśmiechałam :) A tu, Florence, również chora, nie zdająca sobie z tego sprawy i wciąż okłamywana i obśmiewana. No nie wiem, jakoś mi to nie leży. Nie czuję do niej takiej sympatii jak do Forresta. Jej jedynie współczuję.

A tolerancja? Na pewno jej zabrakło podczas ostatniego występu, gdzie ludzie z niej szydzili. Co prawda, w końcu się ogarnęli, ale niesmak pozostał. Zanim zostali uspokojeni, najzwyczajniej w świecie obśmiali chorą (i mówię tu akurat o chorobie fizycznej) staruszkę.

To dla mnie nawet nie był film o dążeniu do swoich pragnień i spełnianiu marzeń. W końcu, było nie było, Florence nic nie osiągnęła swoim śpiewaniem, poza mianem najgorszej śpiewaczki. Nie o takiej sławie marzyła. Wydała płytę, z której ludzie szydzili. Dała koncert, który okazał się tragedią. A dopiero na łożu śmierci dotarło do niej, że to co robiła nie było dobre (chociaż nawet to potrafiła obrócić w pozytyw, broniąc się tym jak kochała śpiew i że robiła to prawdziwie). Kurde, ja też lubię śpiewać, naprawdę bardzo lubię śpiewać, ale wierz mi - nie zrobiłabym tego ludziom i nie zaśpiewałabym im publicznie ;)

ocenił(a) film na 7
Nawinawinawi

Mam podobne odczucia w stosunku do tej historii, która wzbudziła u mnie negatywne emocje. Szczególnie niewierność męża wobec Florence, ukazana jako coś całkiem normalnego, niewymagającego napiętnowania. Mężczyzna jest związany ze starszą od siebie kobietą, wymagającą opieki, która inaczej żyłaby w cierpieniu, osamotniona, i za to „poświęcenie” ma moralne prawo kompensować sobie brak seksu u innej, młodszej kobiety – taki jest przekaz. Kolejny niesmak to ugruntowywanie Florence, przez jej otoczenie, na czele z mężem, w przekonaniu co do swoich zdolności. No i ta publiczność nieszczęsna dowartościowująca się deficytami wokalnymi diwy.

ocenił(a) film na 10
Nawinawinawi

a Moim zdaniem osiągnęła swój cel , została tą śpiewaczką , miała świadomość (już w ostatniej scenie ) ,że może nie była dobra ,ale śpiewała - robiła to co kochała .

Wracają do wątku St.Claire - w ostatecznym rozrachunku przecież wybrał swoją Florence zamiast tej drugiej , a to że mieszkał z nią i z nią wyjeżdżał - cóż nikt nie jest idealny . Najważniejsze jest to że kochał ją i wspierał nawet w tak głupim pomyśle jakim było śpiewanie (słyszał przecież że Florence nie umie ) . To świadczy o jego bezgranicznej miłości .

ocenił(a) film na 7
kaktusek1980

To nie były żadne halucynacje, Florence Jenkins autentycznie finansowała swoją karierę muzyczną. Są jednak przypuszczenia, że spożywanie rtęci i arszeniku (nieskutecznej terapii, przed odkryciem penicyliny) wpłynęło u niej na zmysł słuchu, toteż faktycznie odsłuch własnego głosu mógł być dla niej zniekształcony. Egotyczka czy też nie, należy jej się szacunek za niezłomną wiarę w siebie i pogoń z marzeniem.

ocenił(a) film na 6
beetlejuicee

Właśnie.

Obecna moda na choroby psychiczne i wręcz masochistyczne analizowanie ich nie służy interpretacji filmów i postaci.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones