Byłem wczoraj w kinie. Pojechałem z dziewczyna do jej znajomych do innego miasta i punktem programu na sobotę był pokaz filmu 'Botoks'. Cały film to jakiś zbiór scenek rodzajowych, bo fabuła w ogóle nie trzyma się kupy. Najpierw dwa meliny, czyli brat z siostrą po śmierci rodziców, napici w trzy dupy i ledwo kontaktujący mówią sobie, że zostają ratownikami medycznymi. Potem poznajemy jakąś doktor skrobak, która sama zachodzi w ciążę (ma takiego chłopaka koksa) i nagle jej się odwiduje skrobać laski, bo boi się, że sama będzie miała dziecko z downem. No k%$#wa, logiczne. Potem jest pani doktor, która rozwala się na motocyklu i bierze opoidy, ale na koniec rzuci je jak jakieś lentylki do śmietnika.Wiadmo, opoidy łatwo się rzuca, Rysiek Riedel też mógł. Mamy jeszcze lekarkę, która bada siusiaki, a potem zostaje super hiper chirurgiem estetycznym, bo miała brzydką pusię. Aaaa, ta menelica z początku, co miała brata menela została sprzedawczynią leków i wciska lekarzom jakieś leki za wycieczki, to sobie zrobiła cycki i już nie jest ani menelem, ani ratownikiem, tylko sprzedawcą ze zrobionymi cyckami.
Ogólnie nie polecam, humor taki se, postacie bez sensu (no oprócz tego transa), historyjki z dupy wzięte. Film nie uczy, nie bawi, nie wzrusza. Jedynie marzyłem kiedy się skończy. Nie wyszedłem, bo byłem w obcym mieście i nie chciałem zostawiac towarzystwa.