Powiem tak...
Pan Vega jest uważany w wielu kręgach za speca od kina gangsterskiego, sensacyjnego.
Szanuję go za dziennikarskie zacięcie przy zbieraniu informacji do książek, filmów, seriali.
Ale błagam, w jego dziełach nie ma ani poruszającej fabuły, ani porywających ujęć czy sekwencji. U Tarantino też przeklinali ale... ktoś umiałby postawić Vegę obok Tarantino?
Nie uważam że kina sensacyjnego nie dałoby się kręcić w polskich realiach - wszystko jest kwestią przyjętej konwencji, świata przedstawionego i tego, jak tenże świat przedstawiony uprawdopodobnimy.
Czy ktokolwiek jeszcze wierzy, że Vega mógłby być polskim Johnem Woo? Ja straciłem nadzieję. I nadal wolę balet śmierci tego Azjaty od swojskiej przaśności Polaka