Nazwać ten film nieudanym będzie nieporozumieniem. Nie znudził mnie nawet przez moment. Otwarte zakończenie również uznałbym za walor. Jarmusch prowadzi akcję powoli, doprowadza do konfrontacji w zakończeniu, a kiedy widz sądzi, że jego oczekiwanie i cierpliwość zostaną nagrodzone jasnym rozwiązaniem, następuje ostatni klaps. Warte zobaczenia choćby dla Murraya.
Przyjemnie się ogląda, ale jakoś nic poza tym... I chociaż się zgadzam, to dla mnie obejrzane-zapomniane.
Ja niestety wynudziłem się niesamowicie na tym filmie. Dłużyzny zajmują tu 70% filmu, po co pokazywać sceny typu "jedzie, jedzie, patrzy na mapę, skręca, siedzi 5 minut, śpi w samolocie" itp. ? Ten film można przedstawić w 45 minut, reszta to dla mnie lanie wody. Owszem, jest niedopowiedzenie, nie ma happy endu, tylko po co ten film ? Może i jest niestandardowy, ale co z tego ,skoro nudny. I nie piszcie mi "to nie film akcji", sam wiem. Ale i tak uważam, że tę historię można było pokazać ciekawiej.
Od razu zaznaczę, że widziałem tylko trzy filmy Jarmusha, więc nie jestem jakimś fanatykiem.
Wszystkie w dużym stopniu opierają się na muzyce i (między innymi właśnie przez to) powolną, dystyngowaną (wiem, głupio to brzmi :) ) akcją. Albo chwyta za serce ,albo nie. Mnie chwyciło, bo film zdecydowanie nie miał hollywoodzkiego zakończenia. Opowiadał o zwykłym człowieku, ze zwykłymi problemami i tym trochę mniej codziennym o którym jest ten film. Ja kupiłem tę historię, bo wydała mi się prawdopodobna.i nie było tutaj wzruszających na siłę momentów.
I według mnie było tutaj mnóstwo ciekawych postaci drugo i trzecio planowych :)