Trzy dni, a ścislej mówiąc wieczór dzień i poranek, z życia pewnego młodego człowieka.
Gia(albo Gija) jest młodym muzykiem grającym w orkiestrze teatru na instrumentach perkusyjnych. Zwykle gra krótkie solo pod koniec utworu więc przez cały koncert jest nieobecny. Wpada zawsze w ostatniej chwili by odegrać swoje solo czym doprowadza dyrygenta i dyrektora teatru do wściekłości.
Ten ciągły ruch jest jego cechą charakterystyczną. Jego zwykły dzień wygląda następująco: Praca w domu nad kompozycją muzyczną(czy rzeczywiście chce ją napisać czy robi to by zagłuszyć wyrzuty sumienia?) ale nie trwa to długo. Wychodzi do czytelni i wyglada że tam zajmie się poważną pracą. Ale znowu coś innego przyciąga jego uwagę i wychodzi. Wraca dopiero późnym wieczorem oddać ksiązki do których nawet nie zajrzał. Ma całą masę przyjaciół obojga płci w różnym wieku i tu następuja cała seria spotkań krótszych i dłuższych. Z jednym przyjacielem zamieni parę słów, innego odwiedzi w miejscu pracy, kolejnemu dostarczy książkę lub płytę, jeszcze jednego odprowadza do lekarza(swojego kolejnego przyjaciela) itp. Wieczorem w restauracji dwa różne towarzystwa roszczą sobie prawa do niego wręcz wyrywając go sobie nawzajem. I tak upływa dzień. W nawale "zajęć" zapomina o swoich obietnicach np. że miał przybyłą parę Rosjan oprowadzić po Tbilisi. Matce która robi mu wyrzuty odpowiada że miał "bardzo dużo zajęć".
Następny ranek po "pracowitym" dniu jest ostatnim w jego życiu. Ginie potrącony przez samochód, śmiercią głupią i niepotrzebną. Jego kompozycja nie zostanie nigdy napisana.
Nasuwa się pytanie: Co reżyser chciał w tym filmie powiedzieć? Że życie jest za krótkie by je tracić na głupstwa? Że nie należy się rozmieniać na drobne? Że życie i pracę należy traktować poważnie? Być może. Zblizenie zegara w ostatnich kadrach może to sugerować. Ale reżyser nie potepia swojego bohatera. Traktuje go z wyraźną sympatią ...
Film przypomina trochę dzieła francuskiej nowej fali a trochę "Rysopis" Skolimowskiego gdzie bohaterowie też się snują i nie bardzo wiedzą co robić w życiu. Trochę przypomina też "Billy'ego kłamcę" - główny bohater przypomina go swoją niefrasobliwością i brakiem odpowiedzialności.
W sumie - dobra rzecz. Zachęcam do obejrzenia.