Pan Éric Besnard, reżyser i zarazem scenarzysta ''Ca$ha'', pragnął zapewne stworzyć
''inteligentną'' komedię kryminalną na wzór serii ''Ocean's''. Czy ta sztuka mu się udała, trzeba
przekonać się osobiście. Subiektywnie rzecz ujmując, intryga uszyta tak grubymi nićmi, mi akurat
do końca nie podeszła, lecz moje odczucia, nie wywodzą się z ''położenia'' przez Francuza
samego pomysłu, a tego jak skaleczył swój scenariusz.
Jak każdy film, no może prawie każdy, tak i ''Ca$h'' ma prawo pozyskać sobie wielbicieli
lubujących się w tym podobnych klimatach. Dodam, iż trzy filmy Stevena Soderbergha o skokach
Danny'ego Ocean'a i jego ekipy, oceniam łącznie wysoko, bo aż na ...7/10. Tu tryby nie zazębiają
się jak należy.
Problemy zaczynają się wraz z upływem czasu, gdy historia staje się ciężka i przekombinowana
na siłę. Byłbym kłamcą mówiąc, że przewidziałem cały przebieg fabuły jak niektórzy oglądający,
ale przez zmęczenie i irytację jakie film ten we mnie wywołał, finał nie był niczym zaskakującym.
Na początku widz zostaje wciągnięty w oszustwa i ciekawe gierki małej grupki, której to po
piętach depcze inspektor Julia szukająca sukcesu na awans. Okazuje się także, że ostrzy sobie
pazury na coś znacznie większego niż tylko szczebel w policji. Później jest już tylko kuriozum.
''Ca$h'' posiada lekko kryminalno - komediowy charakter. Całość opiera się bardziej na knuciu,
czyli kto kogo i w jakim stylu wystawi do wiatru, kto zostanie ze ''złotym jajem'', a kto z niczym.
Płynie czas, puzzle niby składają w układankę, ale po drodze dzieją się sytuacje mocno
naciągane.
Valeria Golino jak na swój wiek nadal wygląda kusząco, Dujardin jest tak samo przebiegły co i
szarmancki, a ohydnie bogaty Reno, tylko na pokaz jest wielkim dżentelmenem. Reszta
bohaterów ma swój mniejszy lub większy wkład w misterny plan, na ekranie pojawia się całe
mnóstwo postaci i ... i to też jest defektem tego filmu. Już nie chodzi o samo ich rozbudowanie,
bo mniej więcej są nieźle nakreśleni, ale wielowątkowość scen z ich udziałem rozdrażnia,
przerywając gwałtownie te ciekawsze i istotniejsze fragmenty. Nawet głównego bohatera Casha
potrafi nie być na ekranie ...kilkanaście minut.
Przy okazji do uszu docierają coraz to obrzydliwsze melodie (blee), zewsząd wdziera się
absurdalność, twórca miesza swój koktajl przesadzając ze składnikami, a i tak nie idzie w
konkretną konwencję, a sam gotowy wyrób jest pozbawiony wyrazistości i polotu. Labirynty
scenariusza tracą niekiedy sens, a już na pewno sprawiają wrażenie pozbawionego sensu.
''Ca$h'' staje się wydmuszką o zabarwieniu bardzo skromnego humoru, w wielu miejscach
naciąganą, a akcja wygląda jakby robiona była tylko po to, by coś się działo, bo na zastój w filmie
nie można narzekać.
Dawno nie zawiodłem się na kinie znad Loary i Sekwany, dawno też francuska rozrywka tak mnie
nie poirytowała tak jak tym razem. Swoboda i lekkość fabuły na którą tak liczyłem, jest ulotna.
Besnard chciał nas swoim dziełem zaskoczyć, ale strzelił sobie tylko samobója. Aż przykro
patrzeć, kiedy tak ciekawy materiał zostaje zmarnowany na własne życzenie.
Aktorzy na planie bawili się jak widać dobrze, szkoda tylko, że niektórzy oglądający film już nie
mieli takiej radochy, bo szczerze powiedziawszy jak na komedię, to śmiać się za bardzo też nie
ma z czego.
Zastanawiałem się nad oceną ''średnią'', ale słowa jakie przychodzą mi na myśl po tym seansie,
to ''taki sobie film''. Jednak rzadko kiedy zawyżam w górę na tym etapie ocen i pozostaje w
maksie 4,5/10. A że połówek nie ma....