"Cadillac Records" to jeden z tych filmów, w których podczas seansu zapominamy o wszystkim innym i całkowicie zatapiamy się w przedstawione na ekranie wydarzenia. Akcja nie zwalnia ani na chwilę, cały czas coś się dzieje, a kiedy w połowie filmu myślimy, że fabuła zacznie już zbliżać się ku końcowi, pojawia się zjawiskowa Beyonce. Swoją drogą, wątek relacji Etty i Leonarda to jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, jakie widziałam w filmie od dłuższego czasu. Jednym słowem - polecam