No niestety trochę wyszedł z tego taki odgrzewany kotlet... wykorzystanie sprawdzonego już wcześniej pomysłu nie przynosi pożądanych rezultatów. W sumie film ogląda się dosyć fajnie, jak większość tych "luźnych", starszych włoskich horrorów. Ale właśnie jako horror sprawdza się gorzej od "Cannibal Holocaust". Tam mieliśmy nieustanną atmosferę osaczenia w świetnych sceneriach dżungli, kanibale czyhali na każdym kroku i widz nie mógł być niczego pewien. Tutaj kanibale porywają naszych bohaterów wyjątkowo szybko i "bawią się" z nimi już do samego końca filmu dlatego o emocjach nie ma tu raczej mowy. Od momentu porwania wszystko dzieje się w dość jednostajnym, sprzyjającym przyśnięciu tempie... od tego też momentu ma się wrażenie, że film niemiłosiernie się ciągnie. Jakby autorom zabrakło lepszych pomysłów na scenariusz, który zresztą nie jest ani trochę oryginalny. Poza tym dochodzi jeszcze ten typowy dla wszystkich tych włoskich cannibal films nowojorski wątek - tutaj "wklejony" chyba całkowicie na siłę i nie mający większego sensu. Sceny gore trzymają odpowiedni poziom, niestety nie zabraknie też scen z zabijaniem zwierząt... Charakteryzacja kanibali jest w sumie niezła. Ale samo przesłanie i główna wiadomość, jaką ten film ze sobą niesie jest tak jak już napisałem, niczym więcej tylko odgrzewanym kotletem podanym nam tylko pod nieco inną postacią. "Eaten Alive" od tego samego reżysera było jednak trochę ciekawsze. Moja ocena: 5/10.