parodia przygód 007 zrealizowana zaskakująco beznamiętnie. chaotyczny zlepek różnorodnych scenek (od marnego dowcipu sytuacyjnego, przez słowne gierki, po czystą abstrakcję) nieudolnie zmontowanych w niejadalną całość. Nikt nie miał pomysłu na podanie przygód superszpiega w komediowej tonacji i nikt nawet nie udawał, że jakikolwiek ma, ale gniota i tak wyprodukowano.
Wielka szkoda... Na szczęście, raz na dwa, trzy lata można sobie każdego klasycznego Bonda odświeżyć.
W telewizji. Osobiście wolę sto razy obejrzeć "Goldfingera" niż raz "Quantum of Solace"... Te Bondy z Craigiem w ogóle do mnie nie trafiają. Pierce Brosnan może nie był najgorszy ale nie miał za ciekawych scenariuszy. I szczerze powiedziawszy... Jest tak przystojny że aż brzydki. Sean Connery, Roger Moore i Timothy Dalton to dla mnie najlepsi aktorzy grający tą rolę.
Raczej z płyty :) Ostatni Bond z rozmachem, to "śmierć nadejdzie jutro" (nawet kosmiczna broń była i niewidzialne auto i magiczna rękawica) nas ostatni odtwórca Bonda jak Dalton zbyt... codzienny dla mnie, a i scenariusze jego przygód takie... rzeczywiste. Moore, Brosnan, potem Connery (generalnie nadawał się na Bonda, ale zbyt poważnie go grał) i wreszcie pozostała dwójka, to znaczy trójka (pamiętajmy o modelu) :) Clive Owen mógł by być dobrym Bondem, szkoda, że nie padło na niego.
Nie lubię Lazenby'ego. Był taki mdły. Craig jest dla mnie po prostu za brzydki na tą rolę. Brosnan tak sobie. Dalton był dla mnie najlepszym książkowym Bondem A Connery i Moore stworzyli tak niedoścignione kreacje że nikt im nie dorówna.
O czyżby były gorszy niż w Diamenty są wieczne, które to było już parodią samą w sobie i gdyby nie to że mnie film w niektóry miejscach bawił to nawet na tą dwóję by nie zasłużył w takim razie ten film musi być wyczynem :D
Rzadko trafiam na film tak nieumiejętnie zrobiony jak twoje komcie. To zbiór epitetów, a nie analiza filmu.
A wiesz, z drugiej strony epitety stają się trafne, gdy je odnieść do autora.
Tak,
i z najprawdopodobniej najlepszą piosenką do Bonda ever:
THE LOOK OF LOVE w wykonaniu Dusty Springfield:
https://www.youtube.com/watch?v=kDMT6uYuDvM
Tak jako tak? Dla hyrkana złego lub harkonena?
Bo ,,tak" dziś to nie taka prosta sprawa.
Dzięki, ale to nie moje klimaty. Zbyt cicho padają w tej produkcji pytania natury egzystencjalnej.