Film podejmuje bardzo ciekawą tematykę, jego niewątpliwym atutem jest ukazanie japońskiej mentalności. Sceny z cesarzem i cesarza dotyczące są zrobione dobrze.
Niestety obraz traci przez wypełnienie połowy fabuły zmyślonym japońskim romansem generała Fellersa. No i nieprawdopodobna wprost głupota. Fellers włóczy się sam nocą po zrujnowanym mieście, chla w jakiejś podrzędnej spelunie i na ostatek zostaje jeszcze pobity przez jakichś japońskich zakapiorów. Serio? Serio? Taka scena z wysokim oficerem US Army? Kompletny brak wiarygodności.