Żadna tam tragedia szekspirowska, już bardziej tragedia antyczna. Syn musi wybrać między matką a ojcem - w przybliżeniu Orestes, romans miedzy rodzeństwem oraz między macochą a pasierbem - coś prawie jak Edyp, okrutny tyran stawiający władzę nad własną rodzinę - podobny do Kreona z "Antygony". Do tego chór starców w tle: Wybiła godzina ta i ta... wchodzi ten i ten. Do tego bogaty dwor królewski, zachowanie wysokiego stylu, zawiła intryga i na koniec prawie wszyscu umierają. Tylko koturnów im brakowało. Rozumiem, że ktoś może narzekać na nudę; aby uchwycić klimat filmu, należy się nastawić wcześniej na takie właśnie podniosłe, by nie rzec patetyczne widowisko, i załapać do tego nastrój. Jeśli się za tym nie przepada, można dać się uwieść przepięknym dekoracjom i kostiumom. Mnie film sie podobał. Nie ma to jak solidna, socjalistyczna podukcja ;-)