film ten jest amerykanska propagandą w czystej formie i pewnie byl robiony na zamowienie dlatego tez uwazam go za grubo ponizej oczekiwań !
Foster sie sprzedał
W sumie masz trochę racji. Brak w tym filmie obiektywnego spojrzenia.
Do tego, momentami jest bardzo płytki, niekiedy wręcz naiwny.
Mimo tego, dobrze się go ogląda, i warto go oglądnąć. Ze świadomością... :)
Nie mam pojęcia skąd ten pomysł. Nie przyszła mi do głowy taka interpretacja. Szczególnie że to film na podstawie książki, nie Amerykanina lecz Afgańczyka i nie o uwielbieniu Ameryki.....
Zresztą powieść dobra z fenomenalnym rysem historycznym. Za to film niestety słaby a szkoda, zawalił scenarzysta i reżyser. Nie można jednocześnie o wszystkim i o niczym. Lepiej się ogląda Drogę do Guantanamo.
książki (propagandowe) też można pisać na zamówienie, co w USA już miało miejsce kilka razy w dokładnie w podobnych przypadkach, może nie wychwala się ameryki wprost, ale pokazuje jacy to źli są talibowie, z którym to akurat stany toczą wojnę, hmmm przypadek, nie mówiąc o tym, ze fabuła mooocno naciągana, książki nie czytałem ale historia cuchnie na kilomter, motyw z molestowaniem przez talibów wypisz, wymaluj przeniesiony z "malowanego ptaka" kosińskiego, ehhh ci amerykańce
Chyba nie zrozumiałeś :szefem talibów był ten chłopak,ktory z kolegami,za młodu zgwałcił syna służącego.Więc gwałcił dalej,tu nie ma propagandy
To samo pomyślałam. Pod koniec filmu było to wręcz niemożliwe do zniesienia. Szkoda, bo początek był bardzo obiecujący. Duży plus za muzykę w tym filmie i obawiam się, że za nic szczególnego więcej.
filmu nie widziałem, ale przeczytałem książkę. Nie trzeba amerykańskiej propagandy, żeby wiedzieć co robią talibowie. Książka świetnie pokazuje czym jest prawdziwy islam, a czym się stał. Nie wiele obiektywnego wiemy, a właściwie jest nam przekazywane na temat tej religii. W powieści widać kontrast i wypaczenia, ale nie jest ona propagandą Ameryki, że każdy człowiek w turbanie nosi bombę pod kamizelką. Szkoda, że z opinii użytkowników wynika, że film zawiódł, ale i tak chętnie zobaczę.
Osobiscie najpierw obejrzalam film, potem udalo mi sie dorwac ksiazke. Jak to zwykle bywa - ksiazka okazala sie lepsza, choc film nadal uwazam za dobry - warto obejrzec.
Smieszy mnie wrecz fakt, iz niektorzy filmwebowicze uwazaja film za amerykanska propagande. Jak juz wspomniano wyzej, jest on na podstawie ksiazki - i to naprawde niesamowitej ksiazki. Bynajmniej, nie jest to zadna propaganda; autor, ktory jest Afganczykiem, a przebywa na emigracji w Stanach, pisze o Afganistanie jeszcze za czasow jego swietnosci. Wydal jak dotychczas dwie ksiazki, w czym akcja drugiej powiesci w calosci toczy sie w jego rodzinnym Afganistanie ("Tysiac wspanialych slonc"). Wystarczy odrobina dobrych checi i zaciekawienia, by dowiedziec sie lub tez doczytac, ze prawdziwy Afganczyk jest 100% patriota i jesli znajduje sie na emigracji, to za zwyczaj z przymusu i najchetnie wrocilby do domu. Patriotyzm nie wiaze sie jednak z fanatyzmem, jak to moze byc opacznie zrozumiane przez niektorych. Talibowie sa ludzmi, ktorzy wkroczyli do Afganistanu narzucajac w tym panstwie swoje prawa i zasady, ale to juz odrebny temat.
Po obejrzeniu filmu miałam takie same nieprzyjemne wrażenie jak twórca tego tematu, że Amerykanie kablują na Talibów, żeby usprawiedliwić swoje wyprawy łupieżcze - i takiemu filmowi za grosz nie wierzę. Dobrze, że jest o tym dyskusja, bo fakt, że film powstał na podstawie książki Afgańczyka zdecydowanie broni temat. Wobec tego mam do powiedzenia tylko jedno: bardzo szkoda, że filmu nie wyreżyserowali Afgańczycy (nawet za amerykańskie pieniądze, a niech tam), bo na pewno miałby wtedy oryginalny azjatycki rys, byłby szczerszy i bez typowo amerykańskiego nadęcia i pustych frazesów. I jestem pewna, że gdyby nie amerykańska wojna w tamtym kraju, pies z kulawą nogą by się nie zainteresował złymi Talibami, a co dopiero hollywoodzka wytwórnia. Bardzo szkoda.
Film dość dobrze oddaje atmosferę książki... Ale by się o tym przekonać, trzeba przeczytać ;) Uważam, że jedne bardzo istotny wątek został pominięty z książki - nie wiem, dlaczego. Film generalnie jest dobrze zrobiony, jeśli chodzi o wierność książce. A "Chłopca z latawcem" w wersji książkowej zdecydowanie polecam! Zauważyłam, że jest on teraz o wiele łatwiej dostępny w księgarniach, a nawet supermarketach, w porównaniu do okresu sprzed roku i wcześniej.
Ja uważam, że w porównaniu z książką wiele wątków zostało pominiętych albo nieciekawie odegranych czy przerobionych. Jest to wersja typowo autorska i wg mojej subiektywnej opinii - gorsza od książki Hosseiniego. Czasami zdarzają się filmy lepsze czy porównywalne do książek mimo ich autorskiej przeróbki. Tutaj niestety jak dla mnie tak nie było
Dla porównania książkę oceniłbym 9/10, film niestety oceniam 6.5/10 czyli 6/10.
ludzmi którzy wkroczyli do Afganistanu sa Amerykanie a nie Talibowie plus oczywiście my i cała reszta przygłupawej ferajny.
i tak i nie, talibowie tam byli od zawsze poprostu doszło do przebiegunowania sił, co do Al khaidy czy jak to sie tam pisze, w trakcie rozmowy z dziennikarzem Talib z wysokiego szczebla powiedział że wszyscy muzłumanie należą do tej organizacji bowiem od tych słów zaczyna sie koran .
"wkroczyli" nie znaczy zawsze cos w sensie "przekroczyli granice i obwiescili swoje nadejscie". mialam na mysli raczej zorganizowanie, ujawnienie swojej dzialalnosci i dalej juz wszystko wiemy. Afganistan tez byl kiedys panstwem spokojnym.
ameryka to raj. tylko ameryka daje szczescie. ona cie przytuli i tylko tam zasniesz spokojnie. ;]
gdyby tak wyciac ostatnie 10-15 min, film bylby rewelacyjny. a tak to musze sie zgodzic, rozczarowuje.
zgadzam się z fevą. wprawdzie nie czytałam książki, ale w filmie USA są przedstawione jako miejsce ucieczki, spokoju. Pominięto całkowicie sposób w jaki uciekinierzy z Kabulu się tam dostali (a gdzie problemy wizowe, praca - da się zauważyć, że Afgańczycy pracują na targu, we własnej dzielnicy). Jedynymi odpowiedzialnymi za zniszczenie ich kraju są Rosjanie i Talibowie (żadnych wspomnień kto dostarczał broń - dla obojga, i wspierał ich).
Ale najważniejsza jest tu historia głównego bohatera i jego przyjaciela. Historia jest tylko tłem, przedstawiona jest bardzo pobieżnie i niewiarygodnie.
wizja zależy od twórcy, to on kreuje swoją prawdę, więc po co się czepiać, nie zauważyłam napisu DOKUMENT, a film generalnie dobry
Moim zdaniem należy wziąć pod uwagę fakt, że bohaterowie mieszkając w USA nie tracą własnej kultury. Świadczy o tym chociażby zachowanie tradycji odnośnie zawierania związków. Jak dla mnie nie jest to w ogóle film polityczny, wychwalający jakiś sposób życia czy chwałę narodu. To po prostu dramatyczna historia oparta na jednym tylko błędzie człowieka usiłującego pokazać swoją (nawet opartą na kłamstwie siłę) - o czym świadczą słowa: "Jest okazja, aby znowu być dobrym".
Zgadzam się z założycielem tematu. Tym których drażni ta amerykańska propaganda polecam świetny dokument "Latawce". Ten film się do niego nie umywa.
http://www.filmweb.pl/film/Latawce-2007-468630
Dlaczego amerykańska propaganda?
Film na podstawie książki. Podejrzewam więc, że napisana jest pod amerykańskiego/europejskiego odbiorcę. Posługuje się kodem zrozumiałym dla nas. Wszak autor jest afgańskim emigrantem, więc wie jak napisać powieść by się dobrze sprzedała w tym kręgu kulturowym.
Pamiętam, ze szczególnie obrzydliwa była dla mnie scena końcowa. Gdzie główny bohater zachłystywał się swoją dobrocią wobec uratowanego kolegi.
Jeśli miałbym być uczciwy w ocenie tego filmu, to pierwsza część wyglądała ciekawie. Nawet bardzo. Dopiero potem wątki są rozwijane ewidentnie pod euroamerykańskiego odbiorcę.