Zgadzam się. Bez większych wrażeń, nic nie zostaje w pamięci, intryga mało wciągająca. Za duży był szum, jeśli chodzi o ten film.

Dajcie spokój, film jest rewelacyjny. Genialna i wciągająca fabuła i do tego znakomita gra aktorska i oczywiście cudowne piosenki, tańce itp.

Dla mnie Chicago to dobry musical, ale troche mi było szkoda, że "ukradł" Oscara Pianiście.

Mnie fabuła kompletnie nie wciągnęła, w dodatku była nadspodziewanie przewidywalna. Główna bohaterka mnie niesamowicie irytowała. W dodatku pod koniec odniosłam wrażenie, że twórcy tego filmu zgadzają się na taką a nie inną rzeczywistość, co mnie najbardziej dobiło.

"Zgadzają się na taką a nie inną rzeczywistość"? Chyba nie zrozumiałaś sedna sprawy... :)

Mówię tylko, jakie odniosłam wrażenie - może być mylne ;P

Ja również spodziewałem się więcej po tak nagradzanym filmie. Lubię musicale, ale ten nie zrobił na mnie wrażenia. Było kilka dobrych pomysłów, nawet było to dobrze przedstawione, ale ... dużo brakuję abym powiedział, ze film pozostawił mi coś w pamięci. w ogóle mnie nie wciągnął. No i pomimo scenografii, film jak dla mnie nie miał klimatu. tego czegoś , co sprawia, że potrafisz wczuć się w jego rytm. Taki mdławy. za tydzień już nie będę pamiętał o czym był

Może o to w tym chodzi. Paradoksalnie to musical dla nielubiących musicali? Bo właśnie ci co mówią, że generalnie ich nie znoszą są nim zachwyceni, a ci co lubią psioczą, że nie taki. Oczywiście odnoszę się tu do opinii moich znajomych.

Ja nie przepadam za musicalami, a np. "Les Miserables" mi się podobał. Ten to dno i wodorosty.

Racja.

Z tym, że pomiędzy tymi dwoma musicalami jest zasadnicza różnica. Tamten polega na śpiewanych dialogach, a tutaj piosenki i jej wykonania są dalszym nośnikiem akcji.

A śpiewane dialogi nie mogą być nośnikiem akcji? ;)

Są nośnikami akcji, to jest logiczne i wynika z mojej poprzedniej wypowiedzi, jednak chodzi mi o dwa różne sposoby przedstawienia musicalu.

Racja, główna bohaterka była okropnie irytująca i miałam wrażenie, że nie umie ani dobrze zaśpiewać, ani zatańczyć. Jednak film dostał ode mnie 7, przede wszystkim za "Cell block tango" i "When you're good to mama". Dwie piosenki, które bardzo zapadły w pamięć i ciągle chodzą po głowie. Catherine Zeta-Jones i jej współwięźniarki naprawdę rozpaliły scenę. ;))

Jeżeli chodzi o piosenki to są w nim perełki jak i takie które się przewija do przodu, ale to jak w każdym musicalu. Chyba jedynie blues brothers ma wszystkie piosenki genialne. Do fabuły jednak nie ma się co przyczepić, wg. mnie jest nawet na czasie patrząc na ostatnią głośną sprawę ,,mamy Madzi". Czy nie kojarzy Wam się to z tym filmem?

Ha, dokładnie. Jak tylko zobaczyłam motyw celebrytki-kryminalistki, na myśl przyszła mi tylko jedna pani. ;)