Ostatnimi czasy coraz więcej filmów kręconych "w jednym ujęciu". Oczywiście przy większości tego typu produkcji zazwyczaj mamy do czynienia z montażowymi sztuczkami. Tutaj też podejrzewam że zrobiono sporo cięć, choć nie mogę znaleźć potwierdzenia. Niemniej forma imponuje: rzeczywisty czas akcji pozwala poznać bohaterów, a obraz przekonwertowany na zdartą taśmę VHS wytwarza poczucie ciasnoty- wydarzenia mają miejsce głównie w małej chatce. Reżyser nie jest efekciarzem decydując się na takie a nie inne środki wyrazu artystycznego, a ma ku temu powody.
W latach 90 na Filipinach rozpętała się wojna domowa. Partyzanci ścierali się z rządem, a na konflikcie ucierpiała jak zwykle ludność cywilna zmuszona do przeprowadzki z pola walki. Małżeństwo głównych bohaterów zamieszkuje w wyznaczonej przez wojsko strefie i zaprzyjaźnia się z żołnierzem stojącym po stronie władzy państwowej. Jednego wieczoru ta trójka będzie zmuszona wyłożyć przed sobą wszystkie karty, gdyż okazuje się iż każde coś ukrywa...
To dzieło ma w zasadzie tylko jeden mankament: scenariusz. Napakowany jest on tyloma zwrotami akcji i twistami fabularnymi, że po jakimś czasie trudno uwierzyć w intencje kogokolwiek. Wszakże nigdy nie wiadomo kiedy historia zmieni swój bieg.
Poza tym to wzorowo zrealizowany dramat, mający w sobie wiele z dreszczowca. Nie brak tu napięcia, a nawet szoku. Zadziwiające że nasze nerwy targane są głównie przy pomocy dialogów. Słowa mają moc: pozwalają nakreślić sytuacje polityczną, opisać stan psychiczny, a w starciach między trójką postaci, stanowią amunicję. Efektem jest kameralne kino, które z rozmysłem ogranicza możliwości narracyjne, by skupić się na bohaterach. Jeśli tylko będziemy w stanie uwierzyć w ich wewnętrzne konflikty dostaniemy obraz oddziałujący na nas z niezwykle intensywną siłą.