Balagueró to sprawny rzemieślnik jeżeli chodzi o kino grozy. Nie próbuje nawet trafić do widzów preferujących inne gatunki. Robi rasowe straszaki, gdzie liczy się mrok i zaskakiwanie jakimś zwrotem akcji co kilka minut. Dlatego też wątek obyczajowy, mimo że pomysłowy, okazuje się być słabo poprowadzony. Aktorzy zawodzą na pełnej linii, a twisty w dużej mierze są do przewidzenia. Ale gdy tylko dochodzimy do scen grozy szczęka opada nam na podłogę. Są zrealizowane rewelacyjnie, począwszy od montażu i muzyki, na doborze oświetlenia skończywszy. Finał kumuluje olbrzymią porcję napięcia i jest jednym z lepszych zakończeń jakie widziałem ostatnimi czasy. Jedyny minus jest taki, że musiałem go obejrzeć dwukrotnie by wszystko zrozumieć. Mimo to, robi wrażenie.
Mocne 6.