lecz tym razem ewidentnie komediowo. Niezbyt śmieszny prostacki humor skontrastowany jest z nieco bardziej wyrafinowanym humorem. Tak więc po dziesięciu minutach smutnej ciszy wybuchałem śmiechem. Trochę za rzadko jak na komedię. I tak w kółko, ale do pewnego momentu. Bo nagle zaczyna się robić poważniej. Komiksowy ton znika, robi sie nieprzyjemnie brutalnie i tragicznie. I to mi się spodobało - przemoc przestaje być śmieszna, znika z niej cudzysłów. W idealnym dla tego momencie, ale nie będę zdradzał fabuły. No i co najważniejsze, film wychodzi poza kinowy gangsteryzm, robi się satyrycznie. Jak to śpiewał pewien Kazik - "żelazne prawo oligarchii, kto władzę ma, najpierw o nią się martwi".
6/10