Kiedyś słuchałem rapu. Czułem jednak zażenowanie podczas freestyle'ów, przypomniał mi się Lech Roch Pawlak. Film tylko dla fanów rapu. Przyznam się bez bicia że większość filmu przewinąłem. Słuchałem jedynie wypowiedzi legend, które i tak nic twórczego nie miały do powiedzenia.
Nie jesteś pierwszym i nie ostatnim, który prawdopodobnie słuchał "nie tego rapu co trzeba". Cóż, Lechy Rochy, Dudki RPK i inne tego typu wybryki natury robiły i robią tej muzyce czarny PR o którym inne gatunki mogą na szczęście pomarzyć.
Rzeczywiście nie był to wybitny dokument(choć zdjęcia były naprawdę fajne) i też nie dowiedziałem się niczego nowego, ale ten film kierowany był do szerszej publiki, która, choć bardzo hyphopowa, ma rap głęboko w dupie. Zupełnie jak fanka Jonas Brothers, która upiera się, że słucha rocka ;)
Źle mnie może zrozumiałeś, chyba że Cypress Hill, Dre, WuTang, Ice Cube, Snoob, Nate Dogg, Eminem to nie "ten rap co trzeba". Chodzi o to że jeśli chodzi o rap to trochę mi to "przeszło" i ten film mi to pokazał. Może to kwestia nowych produkcji, które są po prostu słabe.
W takim razie zwracam honor :) Po prostu bardzo wielu ludzi zdaje się mieć takie podejście-"kiedyś słuchałem rapu, ale mi się znudził", gdzie rap=dwa kawałki Eminema na krzyż.
Nowe rzeczy rzeczywiście są często słabsze niż starocie, ale wciąż wychodzi i wyjdzie wiele fajnych płyt. Szczególnie od trochę mniej znanych raperów.
A co do postu Magic'a-co jak co, ale w Polsce mamy tekściarzy lepszych niż spora część sceny z USA. I to może nawet bardzo spora.
Tylko, ze polskie rapsy to w wiekszosci belkot o milosci. Ja glownie slucham gangsta rapu, i tylko w takim gustuje.
Zresztą, w wiekszosci polskich raperow kazdy ma taki sam flow. Niczym się nie wyrozniaja, dla tego tylko czarni powinni rapować, no i Eminem.
O miłości? Może znalazłeś kilka słabych kawałków z podziemia... Pomijając klasyki masz np. Bisza, Vnm'a, Kartky'ego, Dwa Sławy, Quebę, Eripe i masę innych ludzi, którzy nie dość, że się wyróżniają, to nie są w niczym gorsi niż raperzy ze Stanów.
Swoją drogą-słuchasz gangsta rapu z zachodu? Mnie z czasem bardziej spodobał się rap z Nowego Jorku i jak np. lubię słuchać Tupaca ze względu na charyzmę, to jako tekściarz był strasznie przeciętny i do takiego Nasa go nie można nawet porównać.
A co do Eminema-jak byłem(może i dalej jestem) jego psychofanem, tak w Stanach są inni biali potrafiący rapować, czasem wcale nie gorsi. Cage, Yelawolf, Rittz, Rugged Man, Vinnie Paz, Paul Wall...