Jeden z dwóch filmów zrealizowanych przez Lommela, po jego przyjeździe do Stanów, z udziałem Andiego Warhola. Nie zachwyca, ale oglądanie nie boli ani trochę. W sumie to całkiem przyjemny seans. Fabularnie jest t rzecz bardzo prosta, w brew tematyce. Rzecz traktuje o kapeli rockowej, która wraz ze swoim menadżerem bierze udział w szmuglowaniu narkotyków. Fajny pomysł. Ale to nie jest fil pościgów, strzelanin, pełnych napięcia scen przekraczania granicy i południowo amerykańskich lokacji. Rzecz dzieje się właściwie w jednym miejscu - w domu, w którym zespół rezyduje z menadżerem, oraz paroma osobami. Na początku filmu spanikowany pilot wyrzuca ładunek do morza, widząc policję na lotnisku. I mamy klops, bo ładunek znika, a była nim kokaina warta 2 mln dolarów i teraz gangsterzy upominają się o swoje. Co się stało z ładunkiem? Oto jest pytanie i wokół tego kręcą się wydarzenia. I mamy tu coś na kształt hipisowsego thrillera muzyczno-psychologicznego. Napięcia tu nie wiele, ale w film potrafi zaciekawić. Obsada jest ok, zwłaszcza Jack Pallace. Warhola wklejono tu jakby na siłę, ale koniec końców odgrywa jedna sporą rolę w finale. Przerywnikami są piosenki naszego zespołu, całkiem przyjemne rockowe granie w stylu lat 70-tych, szkoda, że się powtarzają. Koniec końców nie jest to nic nadzwyczajnego, ale wbrew obiegowym opiniom, wcale nie uważam, aby to był taki zły film. Nie taki Lommel straszny...

PS: kwestia kowbojstwa... nasz zespół obserwuje samolot z ładunkiem jadąc konno, ale sens tego motywu nie zostaje nigdy wyjaśniony.