Po filmie o Coco towarzyszą mi te same odczucia, co po historii YSL z 2014 roku, doceniam te dwa filmy, ale niestety czuję, że pominięto w nich prawdziwą wartość artystyczną obu postaci, to co czyniło ich tak wyjątkowymi, zamiast tego skupiono się na ich życiu prywatnym, być może poruszającym i ciężkim, ale nie dzięki temu, a dzięki ich kunsztowi wybili się w świat. Tutaj, na pewno zachwyciła Tatou, ale ona po prostu jest dobrą aktorką. :)
Jednak nieco wyższą ocenę wystawiłam filmie o Yves Saint Laurent ze względu na przepiękną, estetyczną oprawę filmu.