Rzecz jasna chodzi mi o Cage'a, który ma chyba za ciasne spodenki, bo nic tylko wytrzeszcza te gały i wytrzeszcza. Trochę mi to działa na nerwy, nie powiem. Miasto Aniołów - wytrzeszcz, Con Air - wytrzeszcz... Ile można??? Po filmie z nim mam ochotę obejrzeć jakąś japońską produkcję, bo tam wszyscy aktorzy mają oczy skromnie zmrużone. Już nie chodzi mi o to, że Con Air to straszny amerykański chłam i oglądać się to da tylko dla świetnego Malkovicha, ale kiedy on nie był świetny? Scenariusz pisał chyba jakiś idiota albo grafoman, na dodatek zerżnął motyw Lectera. Bo nie chciał chyba, żeby widz miał uwierzyć w to, że gdziekolwiek na świecie przewozi się wszystkich największych przestępców w jednym pojeździe (motyw ze 'Ściganego', tak nawiasem, tylko że tam byli zwykli więźniowie)? Ale zostawmy fabułę, która kuleje w każdym miejscu, wróćmy do naszego bohatera. Cage. Drażni mnie jego jankeski akcent, wkurza nieskazitelność charakteru, dobija listowny dialog z córką i dzierżony na sercu list i zdjęcie.Uch. A dosłownie do histerycznego chichotu doprowadziła mnie scena, w której Cage, chcąc wepchnąć do kieszeni związanemu strażnikowi coś, co pomogłoby policjantom, udał brutalnego i wykrzyczał 'Zabrałeś zdjęcie mojej córeczki'. Oż w mordę.