- walory widowiskowe filmu bronią się znakomicie.

Pan producent Bruckheimer już tak ma, że lubi w swoich filmach wcisnąć absolutnie wszystko, co w danym momencie wyda mu się atrakcyjne. Nie zważając na to, czy rzecz wyda się widzom przesadzona w swoim nieprawdopodobnym efekciarstwie, czy nie. Stąd mamy tutaj ów samochód fruwający za samolotem na łańcuchu; nic to, że tor lotu haka na końcu liny - od betonowego słupka do przedniej osi sportowego bolidu - zda się mocno, mocno naciągany...
Aktorzy nie mają okazji do tworzenia kreacji, lecz nie wielkiego aktorstwa widz tu po nich oczekuje. Wystarczyło, że reżyser wydał im proste polecenie, na przykład: "ty będziesz bystrym agentem, zaś ty będziesz agentem tępym!".
Ale montaż jest OK. W kategorii kina czysto rozrywkowego, bez żadnych innych ambicji - broni się bardzo dobrze.
PS Moja ulubiona do dziś scena? Ta z uroczym mordercą Stevem Buscemim oraz małą dziewczynką. A Wasza?