Zaczyna się ostro i ciekawie. Zapowiada się emocjonujący i brutalny western, w którym napięcie malują świetne zdjęcia (ujęcia twarzy, charakteryzacja) i muzyka. Niestety dalej jest coraz gorzej, aż do fatalnej końcowej strzelaniny - jakby kręcił to zupełnie inny reżyser. W sumie fabuła okazuje się nudna i schematyczna - po prostu pościg szeryfa za bandytami.
Uprzedzam, że czarnoskóry szeryf Bass Reeves, to postać autentyczna ;). W fabule trochę przemalowana, bo nie zastrzelił swojego "pana", tylko co najwyżej pobił, albo nawet nie było żadnej utarczki, tylko zwykła ucieczka.