Film wymuszony, bez emocji, bez wyraźnej stawki wydarzeń. Olanie spościzny Rockiego (film nawet słowem o nim nie wspomina, jak gdyby nigdy go nie było). Finałowa walka w stylu Matrixa... szkoda słów. Poprzednie miały mocne momenty, mocny soundtrack, kompozytor LUDWIG GÖRANSSON odwalił kawał ścieżki, a tu bieda z nędzą, bo ktoś próbował naśladować. Brak Sylwka rozumiem, ale żeby nawet słowem nie wyjasnić co z nim, czy
jakieś nawiązanie minimalne do wcześniejszych wydarzeń, co kolwiek.... Brzydko trochę, bo Creeda nie byłoby w tym miejscu gdyby nie Rocky. 5/10
Krwawe dziaslo masz sto procent racji popieram to co napisałeś. Bardzo mądry komentarz i ocena
Krawe Dziaslo nie wiem dlaczego krytycy tak rozpływają się nad tym filmem. Fani mają zupełnie inne zdanie od krytyków.
Tym bardziej jestem zaskoczony, że ta część świetnie sobie radzi w box office, filmweb trąbi o kasowych zarobkach na całym świecie itd. Szkoda jedynie, że niektórzy ludzie zapewne wyszli z kina rozczarowani, bo podejrzewam, że połowa przeciętnych widzów nawet nie zdawała sobie sprawy, że nie ma tam Sylwka, a sam film też nie broni się za mocno.
Tak wiesz poszli do kina po sukcesie Creed 1 i Creed 2 które miały emocję i dramaturgię, a Creed 3 to kupa
Rocky był chyba raz wymieniony, ale odcięcie się od niego przez MBJ bardzo słabe. To wyglądało tak jakby nie było Balboy w życiu Creeda. Karma szybko przyszła bo 3 cześć jest najsłabsza...
Zgadzam się w pełni. A najdziwniejsze, gdy umiera matka Adonisa a nie ma na pogrzebie go. Rocky był jak rodzina przecież. Ok. Mogli udawać,se przez telefon z nim rozmawiali,że chory czy coś tam. A tu pominięty jakby nie istniał.
Rocky był wspomniany, a dokładnie to walka "o której mówi się do tej pory". Poza tym zgadzam się z komentarzem.
Tak, napomknieto o nim, ale raczej nie chodzi nam o Rockiego boksera, tylko Rockiego trenera. Rocky był przecież wyjątkowo istotną postacią w dwóch pierwszych częściach, a.teraz go nagle nie ma. Druga część może sugerować, że Rocky był juz poważnie chory, że.mogl umrzeć, ale wypadało cokolwiek wskazać, bo nie mógł ot tak wyparowac. Zupełnie inaczej to wygląda w Rockym, tam non stop nawiązywał do Mickeya
Jeżeli chcieli go na serio pożegnać, to przydałaby się jakaś dramatyczna scena np. uśmiercenia bohatera czy cokolwiek, co zamknęłoby jego udział w uniwersum w godnym pożegnaniu tak jak Mikcey'a. Tu widocznie rozstano się z postacią, ale nie z marką, zostawiając furtkę na ewentualne seriale, sequely itp. Mimo wszystko niesmak pozostaje, bo panowie Adonis i Rocky raczej zdążyli się mocno zbliżyć do siebie i głupio wygląda rozstanie w tak prostacki sposób jak w Creed III. Gość nie tylko był mentorem i trenerem Adonisa, ale w pewnym sensie zastąpił mu ojca. Kiepsko porzucony wątek...
Czesci z rockym nie oceniam, sluszna uwaga z twojej strony
Gdzie tu brak emocji? Konflikt jest spoko rozrysowany, dosc swiezy i bardzo solidnie wypracowany..
A tak btw 5/10 to nie nedzny