Ahh Bruno Mattei, here we go again... :D
Tym razem to włoski rip-off próbujący odciąć trochę kuponów od popularności "Szczęk". Oczywiście standardowo mamy w zestawie wszystkie asy z rękawa pana Mattei. Jest więc fabuła napisana na kolanie z licznymi wątkami, które zmierzają do nikąd. Z resztą w większości będąca zlepkiem ze wszystkich części wspomnianych "Szczęk". I pomyśleć, że do jej napisania potrzebnych było aż trzech scenarzystów... No ale jest tu wszystko, tajne wojskowe projekty, dramat rodzinny, mafia, upadający park rozrywki, Romeo i Julia. Można w pewnym momencie zapomnieć, że to film o zabójczym rekinie... Mamy drętwe dialogi, drewnianych aktorów (jest nawet podróbka Hulka Hogana), cringowy humor i masę absurdalnie głupich scen. Aha, zapomniałbym o podróbkach muzyki Johna Williamsa a jakże, ze "Szczęk" i z... "Gwiezdnych Wojen"... :D Ale to nie koniec zapożyczeń. Po co kręcić sceny z zabójczym rekinem jeśli można je wyciąć z innych filmów i wkleić do swojego filmu!? Mamy więc tu ponownie sceny ze "Szczęk" z "The Last Shark" Enzo G. Castellariego a nawet z "Deep Blood" Joe D'Amato, plus kilka randomowych ujęć morskich stworzeń... Ehh. I jeszcze zamontowane to w taki sposób, że nie wiadomo o co chodzi bo przy każdym ataku rekina panuje jeden wielki montażowy chaos a rekin pomiędzy ujęciami zmienia wielkość i rasę. Litości... Żeby pogorszyć sytuację jest tu jeszcze zero gore. Serio. Może poza jednym świetnie (!) ucharakteryzowanym trupem na początku.
Ehh, brak słów na to dzieło sharkploitation. Ale co by nie mówić ma jeden znaczący atut. Nieprzecenione walory komediowe. Naprawdę, niektóre dialogi i sceny to złoto. Nie sądzę aby twórcy zrobili to intencjonalnie ale ubawili mnie do łez.

Niemniej nadal to film dla masochistów, oglądasz na własne ryzyko... ;)