Oczywiście ten film to żadne dzieło sztuki, nawet i chociażby pierwsza część jest lepsza, ale jest tu parę ciekawych elementów. Cała fabuła to oczywiście kiepścizna, ale podobał mi się sam wątek dwóch obserwatorów i ich kanciapy. Wyglądało to trochę jak w jakimś Brazil Terry'ego Gilliama. Te teczki i obskurność, a jednocześnie super technologia kostki - to był najlepsza część tego filmu. Do tego trzech panów, którzy pojawiają się gdzieś w połowie filmu też na propsie, zwłaszcza ten z kaprawym okiem, i jego interakcje z starszym inżynierem(np. gdy mu daje jakąś tabletkę jakby dawał kostkę cukru kuniowi). Efekty czasami są tragiczne, wygląda to o wiele gorzej niż w nakręconej przecież trochę lat wcześniej pierwszej części, co pewno jest efektem niskiego budżetu. Aktorstwo czasami też jest słabe, ale film przede wszystkim nie jest nudny i w sumie wie co chce pokazać. Jestem w stanie to uszanować.