Cube Zero ma zakończenie rewelacyjne, pod warunkiem, że się oglądało Cube 1. Cube 2 nie ma znaczenia, można odpuścić, choć też fajne, ale zero obowiązkowo musi być obejrzane po jedynce. Byłem zaskoczony. Podobało mi się.
Generalnie zgadzam się. Nie wiem czemu większość osób psioczy tak na Cube Zero i Hypercube. Możliwe, że wynika to z faktu niezrozumienia, że historię taką jak w Cube da się opowiedzieć tylko raz. W sensie, każda kolejna odsłona cyklu nie może mieć już tego elementu zaskoczenia jaka miała część pierwsza. I teraz koszmarnie trudne zadanie dla scenarzystów jak opowiedzieć kolejne części: albo dajemy nowych bohaterów i kolejne pułapki bez wyjaśnienia ich sensu - to zostaniemy posądzeni o wtórność i miałkość. Jeśli natomiast poprowadzimy fabułę w kierunku odkrycia kilku tajemnic to też ludzie będą narzekać bo cały czar prysł... Jeśli załóżmy wszystko okaże się wojskowym experymentem, to spora część będzie narzekać bo chciałaby bardziej widzieć w tym wszystkim zabawę Boga z ludźmi i wystawianie ich na próbę, i vive versa, zawsze ktoś będzie niezadowolony. Jako że od premiery wszystkich części cyklu minęło już kilka lat, można już obiektywnie ocenić te filmy bez zbędnych emocji. W moim odczuciu wszystkie filmy dają radę, powiem więcej - to chyba najlepsza trylogia SF od wielu wielu lat. A Hypercube z całej serii jest chyba najbardziej szalony, jeśli chodzi o pomysły, montaż. A Cube Zero po latach powoli, stopniowo jest chyba oceniane coraz lepiej, w bardziej wyważony sposób, mogę się mylić ale chyba tak jest. Zarówno po premierze Hypercube jak i Cube Zero pamiętam, że prawie wszystkie reakcje mediów oscylowały w tonie "gwałt na niedoścignionym ideale jakim był Cube i jak w ogóle ktoś mógł wpaść na idiotyczny pomysł by rozwijać tą oniryczną opowieść, będąc z góry skazanym na niepowodzenie". Bardzo dobrze że ktoś się odważył - polecam wszystkie odsłony Sześcianu.