Stara odsłona walki ze złem, które masz w sobie. Nic nowego prócz tego żę główny bohater robi się zły. To fajne. Niestety zakończenie banalne i powrót na "drogę dobra" zbyt łatwy. Szkoda, bo gdyby pociągnąć walkę ludzkiej natury, w której zwykle nie ma żadnych zwycięzców ani przegranych, jest tylko walka, to byłoby fajne.
Epatują ciągle tym znakiem jin-jang. Ale filmu takiego nie zrobili. Powinno być tak: złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma. Niestety oczywiscie dobro wygrało.
Więc wszytsko poszło w banał.