Film stworzony tylko po to by Genesis Rodrigez pokazala swoja bielizne. Zal mi Billiego Eliota, ale
moze dla pieniedzy to zrobil, jak i Ed Harris. Tezeusz podniecal tak samo jak w Avatarze, czyli
slabo. Tu mial jeszcze mniejsza sposobnosc przykuwania uwagi, bo ani tytanow nie bylo, ani
niebieskich ludzikow.