było słowo. W tym filmie na początku było kiepsko, ale im dalej tym piękniej. Jest to typowe zmiażdżenie głowy. Piękne połączenie wszystkiego co może być związane z filmami "kung-fu". Murzyn, który był prześladowany przez grupkę "rewolwerowców", w magiczny sposób trafia do klasztoru gdzie ćwiczy umysł jak i ciało. Również pojawienie się Kuby Rozpruwacza zaskoczyło mnie niezmiernie. Współczesna muzyka, połączona ze sztukami walki, mordercami, flakami i krwią; wszystko tworzy cudowną odskocznie od tych filmów. Początek mnie przeraził - im dalej tym lepiej. Film nie dla każdego. Ja sam uwielbiam "kung-fu gnioty". To jest po prostu mush-up w cudownym wydaniu.