PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=322665}

Człowiek z Ziemi

The Man from Earth
7,2 22 950
ocen
7,2 10 1 22950
Człowiek z Ziemi
powrót do forum filmu Człowiek z Ziemi

No właśnie. Widziałem już w życiu wiele filmów stawiających tezę, że Chrystus to czyjś wymysł, oszustwo, ze Boga nie ma. W filmie "Człowiek z Ziemi" postać Chrystusa została sprowadzona do żartu jednego faceta. Dziwi mnie, że tak wielu ludzi uważa Chrystusa za bzdurę a jednocześnie Buddę za pewnik. Jak to jest? Jedno "niewiadome" uważamy za bzdurę, a inne "niewiadome" niemalże identyczne z tym pierwszym uważamy za pewnik?

Próbuję dojść do źródła obecnie panującej mody na obalanie istnienia Boga i Chrystusa. Skąd to się wzięło. Z reguły odrzucamy coś, co nas krzywdzi.

Więc jak? Kogo skrzywdził Jezus Chrystus?

ocenił(a) film na 8
Sony_West

Budda nie robił cudów. Z reguły odrzucam to, co jest nieprawdopodobne i na co nie ma dowodów, fizycznych bądź logicznych.

Matrixiu

A na buddę istnieją jakieś dowody ? Skoro budda nie "robił" cudów to co z niego za bóg

daria22121r

Na Homera i Galla Anonima też nie ma dowodów, co nie przeszkadza przypisywać im spuścizny literackiej. Budda nie był bogiem, tylko filozofem, który szukał sposobu na ustalenie sensu życia, miejsca człowieka w świecie, sposobu na uniknięcie cierpienia i strachu. Nie ma w tym nic mistycznego.

DeVroo

Ale ludzie wierzą w buddę, traktują go jako boga i o tym mówię

daria22121r

Praktykujący buddyzm nie wierzą w Buddę. I nie traktują go jak boga. Otaczają go jednak wielkim szacunkiem, jak nauczyciela, mędrca, który pokazał ludziom drogę opuszczenia wiecznego koła mniej lub bardziej obarczonych cierpieniem inkarnacji w kolejnych bytach. Ten szacunek i cześć mogą być utożsamiane z oddawaniem hołdów istocie boskiej - zwłaszcza przez osoby z kręgu kultury judeochrześcijańskiej, ukształtowane przez osobową wizję boga, który według art. 37 katechizmu "Stworzył świat dla chwały swojej" - musi więc być istotą z natury łasą na pochlebstwa i dowody uwielbienia :-).
Nie wiem, rzecz jasna, jakie masz doświadczenia w omawianym przedmiocie. Zapewne zdarzają się jednostki wypaczające pierwotną ideę Buddy i poszukujące w jego osobie obiektu kultu religijnego. Ale takich zachowań chyba już nie można nazwać buddyzmem.
Wracając do meritum. Istnienie zarówno Jezusa jak i Buddy to hipotezy o określonym prawdopodobieństwie poddające się weryfikacji metodą naukową. Jednak przypisywanie Jezusowi natury boskiej, o nieznanej w gruncie rzeczy istocie i właściwościach, to już kwestia aktu zaangażowania emocjonalnego. Nie możesz zatem porównywać tych dwu postaci bo reprezentują one sobą zupełnie różne jakości.

ocenił(a) film na 7
DeVroo

Nie można porównywać Buddy z Jezusem.... - Skoro te postacie są porównywane, to skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że można je porównywać.

sungam

Mieszasz (mam nadzieję, że nie z premedytacją) dwa znaczenia słowa "można".
Ja mówię: "Nie możesz porównywać pewnych właściwości obiektów "Jezus" i "Budda" jeśli chcesz dojść do konkluzywnych tj. istotnych wniosków".
Ty mówisz: "Korzystając z wolności słowa mogę porównywać dowolne obiekty a powszechność takiego działania utwierdza mnie w przekonaniu o jego prawomocności".
Właściwe, w wąskim sensie definicji prawdy opartej na powszechnej zgodzie można by bronić takiej tezy. Jednak wielość przykładów, że nie wszystko, co powszechne jest poprawne powoduje, że ja bym się takiego zadania nie podjął.

ocenił(a) film na 8
DeVroo

W pełni się zgadzam, iż jest nieuprawnione porównywanie wizerunków Buddy i Jezusa (firmowanego przez jego wyznawców, religie, a nie obiektywną ateistyczna historię -która stwierdza tylko fakt wystąpienia takiego człowieka, nauczającego jakby mędrca, który jak Sokrates nie podobał się władzy i dlatego w pokazowym procesie został zlikwidowany co nie jest niczym niezwykłym). Budda jest przedstawiany jako symbol, ale nie Boga (co do Jezusa, jest takim samym bogiem jak każdy z nas, tyle że o wiele bardziej tego świadomym, ale znowu nie jedynym -tyle, że sławnym bo wziętym za symbol znanej nam dość zaborczej, inwazyjnej (bywało krwawej) religii, która właśnie dzięki temu ma takie, a nie inne wpływy -gdyby wzorowano się na swym skromnym mistrzu była by to nadal jakaś mało znana sekta (na przystająca do brutalnego świata -a tak po trupach niewiernych i ciemiężąc wszelkie przejawy zagrażającej sobie wiedzy -po prostu króluje w naszym "cywilizowanym" świecie, gdzie indoktrynacja zaczyna się od kołyski, a kończy na wyższej uczelni -bo ofiary tej sekty od stele lat kreują u nas całą kulturę). Przepraszam, że tu przy okazji tyle o moich poglądach na kościół z pod którego wpływu niedawno się wyzwoliłem dzięki wiedzy:) Jak to radził Jezus "Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli".

ocenił(a) film na 8
daria22121r

Buddyzm to pewna filozofia /praktyczny sposób na lepsze życie/ nie religia (pusty kult i jakieś nie weryfikowane, niewolące ludzi założenia). Nie wiele wiem o tej filozofii (bo jako teozof mam inne źródła, bardziej naukowe, wolne od naleciałości takich czy innych masowych tradycji, które były skazane tendencyjność /dopasowanie do średniej/ i wypaczenie z powodu nie zrozumienia jak i nasza tradycja, początkowo taka piękna wskazująca na wartość człowieka, a zwyrodniała na tyle, że mordująca w imię tegoż samego "boga", który wzywał do miłości nawet nieprzyjaciół). Dalej cytat z http://amitaba.republika.pl/budd_zakonczenie.html

Podejście Buddy do wszystkiego było czysto naukowe, nigdy nie każe wierzyć w same słowa, nawet w swoje własne:

"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko, dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko, dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub, że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko, dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym"

Na koniec swego życia, w którym cały czas poświęcił udzielaniu nauk powiedział:

"Nauczając przez czterdzieści pięć lat swego życia, żadnej ze swych nauk nie zatrzymałem dla siebie. Nie ma żadnej tajemnej nauki ani ukrytych znaczeń, wszystko wyłożyłem otwarcie i jasno. (...) Siebie uczyńcie światłem. Polegajcie na sobie: nie bądźcie zależni od nikogo innego".

daria22121r

O kurcze ale ty jesteś durną babą . Nie wierze !

tomsonoza

ŻAL

daria22121r

Cieszy mnie bardzo że pani szanowna chociaż wie jak to napisać .

tomsonoza

Żebyś wiedział/a że wiem. A propo to jest strona filmweb.pl tutaj wypowiadają się ludzie którzy oglądają filmy i je komentują. To nie nasza-klasa więc radzę się zastanowić czy nie pomyliłeś/łaś adresu.

daria22121r

Ach tak komentują filmy mówisz ? To spójrz sama na to co żeś napisała właśnie tutaj . Nic z tego co wypłynęło z pod twoich palców nie ma związku z filmem są to tylko jakieś brednie i przesądy w które sama wierzysz . Więc skoro sama nie miałaś do powiedzenia nic co wiązało by się z filmem po co dodajesz posty . Sama przeczysz swoim definicjom . Ja odpowiedziałem do ciebie tylko i wyłącznie dla tego że zauważyłem w twoich wypowiedziach bezgraniczną głupotę i nie mogłem tego pozostawić w spokoju . Jeśli wynikną jeszcze jakieś niejasności czekam na odpowiedz , z ogromną chęcią przetłumaczę ci że jesteś tylko głupią i pustą gówniarą która chce się pokazać na portalu na którym nie oceniają tylko za wygląd !

ocenił(a) film na 7
tomsonoza

Ale z ciebie tomsonoz król intelektu! Wow!! Z postu: "A na buddę istnieją jakieś dowody ? Skoro budda nie "robił" cudów to co z niego za bóg." Doszedłeś do : "O kurcze ale ty jesteś durną babą . Nie wierze !". Kurcze, też bym chciał być taki mądry jak ty tomsonoz!

sungam

W takim razie musisz się jeszcze sporo nauczyć ! A tak na marginesie przeczytałeś sobie jej kolejne wypowiedzi ? Widać w nich że się jednak nie myliłem .

tomsonoza

Nie zauważyłam jeszcze żebyś pisał coś propo filmu. Człowiek z ziemii spoko film

Sony_West

A w drugą stronę? Mnóstwo ludzi uważa Jezusa za pewnik, a Buddę za bzdurę.

Sony_West

Człowiek dnia dzisiejszego nie poszukuje (w większości) czegoś więcej, poza pełnym korytem i kasą... To jest przyczyna odwrócenia się wielu ludzi od Boga... Media propagują konsumpcyjny styl życia no i tyle w temacie. Media kreują ten świat, a tym największym ich właścicielom zależy tylko na jak największym spustoszeniu w mózgach... Sprowadzenie ludzi to poziomu królików biegających za marchewką na kiju jest celem...
Harrison Bergeron się kłania i program tv z tego filmu:)

Bóg przeszkadza w wyścigu szczurów...

ocenił(a) film na 9
dia8el

Niestety konsumpcyjny styl życia, to także domena księży.

acidity

i co w zwiazku z tym?

ocenił(a) film na 9
juziapinkfloyd

@Sony_West postawił pytanie, skąd moda na obalanie istnienia Boga i Chrystusa?
W odpowiedzi @dia8el doszukuje się przyczyny w konsumpcyjnym trybie życia, w wyścigu szczurów podczas którego obecność Boga jest co najmniej nie wskazana.
Ja z kolei dopowiedziałem, że także księża w tym uczestniczą.
Mój wpis można tylko potraktować jako uzupełnienie tego, co napisał @dia8el.
W poprzednim wpisie stawianie wniosków pominąłem celowo, gdyż przez obecność księży w tym gronie mogą być one różne, kontrowersyjne czy nawet dla kogoś krzywdzące.

Jestem zdania, że religii płynie wiele nauk, które są "nie na rękę" uczestnikom konsumpcji, stąd też oni starają się tę religię zmarginalizować/obalić. Aby dokładniej zrozumieć o co mi chodzi, wystarczy tylko spróbować sobie wyobrazić przeciętnego biznesmena wypłacającego głodowe pensje swoim pracownikom, który jednocześnie miałby nauczać religii... Obłuda, co nie? Naturalnym mechanizmem obronnym przed świadomością czynienia zła przez tego biznesmena, będzie marginalizowanie lub zaprzeczanie istnieniu Boga. Wtedy nie ma poczucia winy, że dorabia się czyimś kosztem i czuje się świetnie. Chyba podobnie właśnie uważa mój przedmówca.
No ale co, jeśli w tej konsumpcji uczestniczą duchowni (co stwierdziłem), którzy tej religii nauczają? Oni oczywiście nie dorabiają się cudzym kosztem i nikomu krzywdy nie czynią, ale jednak nader często żyją ponad przeciętnie, znacznie lepiej, niż ludzie, którzy im datki dają... Ktoś może więc stwierdzić, że konsumpcyjnemu trybowi życia religia nie przeszkadza.
No dobra, ale można też wziąć księży w obronę i stwierdzić, że ksiądz jest biedny, bo wszelkie dobra jakie go otaczają, nie są jego własnością, tylko parafii. Gdyby porzucił sutannę, to pewnie swój dorobek zmieściłby w jednej niedużej walizce.
Można też wysnuć wiele innych wniosków na zadany temat, zależnie od naszej wiedzy, światopoglądu i obiektywizmu.

To bardzo delikatna sprawa, więc mam nadzieję, że nie wsadziłem kija w mrowisko...

acidity

w 100 % się zgadzam z Twoją wypowiedzią. Cieszy mnie niezmiernie fakt, iż są jeszcze ludzie myślący w sposób kreatywny i niezależny :) a co do księży też się zgadzam,ze wszystkim co napisałeś/aś :)
myślałem,ze jesteś kolenym (przyjąłem zwracać się do Ciebie w r.m :P ) wysterowanym przez system półmózgiem, który będzie negował kler nie znając go,a swoje opinie i gusta czerpał z tvn, eski, faktu itd.itp :p

dia8el

powiedz jeszcze, że każdego opętał szatan,a światem rządzi illuminati

oj to miało być do dia8ela :S

ocenił(a) film na 8
dia8el

Jestem ateistą, ale nie nazwałbym siebie fanatykiem konsumpcjonizmu. Wręcz przeciwnie, minimalista ze mnie.

ocenił(a) film na 8
Sony_West

Jezus jest odrzucany ponieważ został obrany za symbol pewnej struktury, która krzywdzi ludzi. To nie tak, że Bóg jest odrzucany, odrzucana jest tylko pewne jego wizja, jako doktryna, ideologia pewnej organizacji wrogiej wolności. Ludzie są leniwi i lubią proste rozwiania, dlatego najczęściej nie zastanawiając się kto ma racje i o co chodzi, atakowi bronią się wylewając dziecko z kąpielą (czyli skreślając Jezusa, potem Boga, potem cały świat duchowy -jako, że te wartości znają tylko ze strony sekt, których raczej nie podejrzewają o dobre intencje i szczerość. Tak więc Jezusowi, potem Bogu i całej wizji istnienia duchowego wymiaru, dostaje się przez to, że są kojarzone z kościołem.
Tak jak swastyka, czy specyficzne pozdrowienie z salutowaniem, jest negatywnie odbierane bo kojarzone z Hitlerem, który sobie zapożyczył (zdaje się ze starożytności, a sama swastyka była popularna, w zbliżonych formach. Występowała nawet w polskich oznakowaniach). Tak samo kościół mający ogromną siłę oddziaływania, obrał sobie za symbol Jezusa, przekręcając -nieraz zupełnie odwrotnie, jego doniosłe nauki -mogę podać przykłady na podstawie cytatów z oficjalnej Biblii, a polityki kk). Najgorsze jednak jest to, że organizacja ta, o dość krwawej, niezaciekawianej historii, uzurpuje sobie prawo do nawet nieomylności i monopoli na Boga. Jak widać ludzie w coraz to bardziej cywilizowanym informacyjnym społeczeństwie, coraz mniej dają się zastraszyć mitami o piekle itp. Dziś jest wolność słowa, można bronić się przed indoktrynacją sekt. Kiedyś były inne czasy, ludzie za podważanie wiary byli torturowani, uczeni jak Kopernik, musieli wyrzekać się swych odkryć w tak błahych sprawach jak co w okół czego krąży. Za wejście do obcego kościoła była kara wyklęcia, dzieci od małego stroszono Szatanem, niemal wszyscy w to wierzyli i kreowali taką kulturę. Wolna niezależna myśl była tępiona, elita intelektualna musiała spotykać się w ukryciu, stworzyć tajne bractwa "wolno mularzy" /nie godząc się na ograniczenie rozwoju nauki, podporządkowanie doktrynie mitów/. Wszyscy mający odwagę myśleć samodzielnie byli prześladowani. Nie mówiąc już o tym, że przez zwykły błąd w interpretacji księgi palono na stosach niewinne kobiety okrzyknięte czarownicami, dlatego że starały się leczyć niekonwencjonalnie. Dziś też mamy całą listę zakazów i straszy się nas Szatanem czającym się za wszystkim co dla tej organizacji podejrzane, a tak naprawdę niewygodne, bo zagraża jej niespójnej doktrynie będącej zamkiem na piasku -dlatego łatwo odejść od kościoła nabierając nieco wiedzy, która skłoni do refleksji, do pytań o poszukiwanie prawdy. Oczywiście zakazane są pokrewne tematy wchodzące w kompetencje religii, wiary, wizji świata, nalezą do nich: parapsychologia, astrologia, ezoteryka, siła umysłu, tzw. prawo przyciągania i wiele innych. Weźmy pierwsze z brzegu (o którym opowiada film Sekret -mam go w ulubionych). Wiedza ta wyjaśnia zagadnienie cudownych uzdrowień za sprawą wiary, modlitwy, wstawiennictwa (co jest kwestią siły wiary, autosugestii i nie zasługą przychylności bogów takiego czy innego kościoła). Jeszcze podam ciekawostkę odnośnie Buddy. Podobno powiedział on, do ludzi przyjmujących jego nauki: NIE BIERZCIE NIC NA WIARĘ, sami sprawdźcie, wypróbujcie, ZWERYFIKUJCIE to co wam mówię (!) To jest zupełnie inna skala podejściowa do odbiorców. To mnie pozytywnie zaskakuje, w tej filozofii (nie religii -bo buddyzm takową nie jest). Nic nie wciska się ludziom na siłę -miałem kumpla buddystę i potwierdził, że tam można wierzyć w co się chce, w reinkarnację lub nie, bo cały system to jakby zbiór technik, porad -medytacje, ćwiczenia, styl życia. To ma służyć człowiekowi, jego wyciszeniu, wewnętrznemu wzbogaceniu się, uzyskaniu duchowej łączności z Bogiem. Nie jest to jak jak w chrześcijańskich sektach, które zdają się nie podejmować głębokich nauk Jezusa, a krzewią puste rytuały, min. przejęte od pogaństwa (podczas formowanie oficjalnej religii Rzymskiego Cesarstwa). Biblia jest bardzo ciekawa, gdyby psychomanipulacja nie byłą tak silna i wierni przyzwyczajeni do obiektywnego, analitycznego myślenia. To co trzecia osoba po lektorze CAŁEJ Biblii odchodziła by od kościoła (bo to co siedzi w tych dwóch bardzo różniących się księgach, jest mocno sprzeczne ze sobą, a już szczególnie z nauką kościoła. Jeśli trzeba podam przykłady zaleceń Jezusa, a odwrotnej doń polityki kościoła (nie globalnej, ale w nauczaniu wiernych, których do soboru traktowało się jak stado głupich owiec -msze po łacinie z czego lud nic nie rozumiał). Jeszcze ciekawostka -kiedyś obowiązywał zakaz czytania Biblii (zapewne z obawy o nieumiejętność właściwej jej interpretacji:) Historia tej księgi też jest ciekawa, wyobraźmy sobie tylko, że nim została spisana, a potem nim ostatecznie zatwierdzona była wiele lat powtarzana i zapewne zniekształcona, przekręcona jak plotka, każdy mógł powtórzyć tyle i le sam i jak sam zrozumiał. Poza tym, aby dostosować do doktryny trzeba było odpowiednio to co spisano posortować -część ksiąg odrzucono, min proroka Henocha, która jednak weszła do kanonu Pisma Świętego chrześcijańskiego Etiopskiego kościoła (stanowiąc o tę jedną księgę szerszy od naszą wersję Biblii). Co było takiego kontrowersyjnego w tej księdze. Dokładny opis przylotu z Nieba, autentycznego statku kosmicznego, zabrania na jego pokład proroka, któremu kazali to spisać owi przybysze (boży posłańcy "Aniołowie", czy sam Bóg Pan, jako kosmonauta, dowódca). Pewien poszukujący ciekawostek pisarz, niejaki Deniken, wskazał też podobne fragmenty w starotestamentalnych księgach zatwierdzonych przez Rzym. Bez tych opisów kosmonautów, którzy albo podawali się, albo byli brani za istoty z Nieba, nie łatwo domyślać się, iż żaden prawdziwy Bóg nie może być źródłem staro testamentu, który czyta się jak Horror, gdzie wrogów topi się w morzu krwi, dokonuje rytuałów z laleczkami Wudu, na polecenie Boga? Gdyby nie forma audio, Biblii na płycie CD, nie miałbym cierpliwości przebrnąć przez to. Na końcu wyznam swą wiarę, aby nie było, że jestem jakimś wrogiem kościoła, bo zakamuflowanym ateistą lub ofiarą sekty, czy wschodniej filozofii (penie mogącej być tak kojarzoną). Otóż nie wierzę w Boga, bo jestem 100% przekonany, to też nie wieże, a wiem, iż istnieje (może nawet potrafię udowodnić, a na pewno udowodnić i przekonać do istnienia świta duchowego). Zwyczajnie dzięki zdobytej wiedzy z rożnych źródeł, wiem o cho w tym chodzi. Doznałem jakby olśnienia dzięki przeczytaniu na ten temat wielu książek, min. autorów o tytułach naukowych naukowych, o doświadczeniach. W tej istnej wyprawie po zagadnieniach tematyki duchowej, znalazły się też POLSKIE filmy dokumentalne, audycje z Polskiego radia. Słowem wiele rożnych materiałów. Co najciekawsze. Z tych jakby puzzli ułożyło mi się wszystko w niezwykle spólną, logiczną całość (a nie czytałem ŻADNYCH książek religijnych, czy filozoficznych, tylko fakty, dokumenty, ew. świadectwa, relacje jako dodatkowe potwierdzające badania). Teraz nie muszę nikomu wierzyć w nic, po prostu jestem wolny, bo świetnie to rozumiem, sam mogę pisać dowody na obronę Boga, idei zbawienia (której to co ciekawe katolicka wizja pokrywa się z mą wiedzą:) Nasz kościół, nie jest zły -tylko obrósł przez wieki rożnymi dodatkami i przeinaczeniami (zabobonami, dopowiedzeniami nieopacznej interpretacji, w końcu trzeba było wytworzyć atmosferę postrachu, jak to było w starym testamencie, zapewne będącym manipulacją ze strony przybyszy, którzy w bardzo surowy sposób przesiewali, wychowywali współczesne ludy). Najśmieszniejsze jest to, że zacząłem rozumieć nowy testament, miejscami aż tak jakbym sam go napisał:) a jako dość ortodoksyjny katolik nie umiałem pojąć sensu nauk Jezusa, wprost z lektury Biblii (zresztą kościół też mając z tym problemy, wskazywał że są to min. metafory). Wszystko, cały świat, powołanie życia na Ziemi, w kosmosie, ta cała wielka próba sił, droga zmagania stała się oczywista (tak, że ze zdziwieniem powiedziałem sobie w myśli "WOW ale faktycznie ten nasz świat jest doskonały". Jak i sam człowiek, bo jest to część większej całości, cześć niesamowitego wielkiego, wspaniałego dla każdego, planu (chciało by się rzec zbawienia, albo ewolucji -a ja powiem swoimi słowami, przygody, eksperymentu form fizycznego życia:) Jak już się tak rozpisałem to zdradzę tajemnicę -na koniec dobra wiadomość:
Jesteśmy wszyscy NIEŚMIERTELNYMI duchami, które jak gdyby częściowo świadome /jakby w pół śnie/ mieszkają w ciałach, które są dla nich narzędziami poznania, odczuwania, doświadczania, ekspansji i rozwoju (piekło to ściema -bicz na postrach dla władzy kapłanów nad tłumem). W każdym systemie jest coś takiego (buddyści też mają taką ściemę na postrach, że gdy nie będą się starać to w kolejnym wcieleniu mogą zostać niższą formą, np. owadem, myszą). Nawet totalitaryzmy straszą swoich obywateli, czy demokracje (zachód staszczył krwawym komunizmem, a komunizm bezlitosnym kapitalizmem). Trzeba zawsze coś mieć w zanadrzu, piekło i jego Pan (Szatan) było jakby majstersztykiem psychomanipulacji (też przydatne w objaśnieniu świata -wszystko co 'złe' wystarczyło przypisać złemu). Tymczasem fenomen polega na uzupełnianiu się przeciwieństw. Bez ciepła nie było by zimna, bez smutku, radości, bez cierpienia szczęscia. Żyjąc wiecznie, najgorsza tragedia, dla ducha (duszy) to jest tylko forma doświadczenia, jak gra, jak scena w filmie, którą realistycznie przeżywa się w kinie, a po zeń wyjściu w mirę szybko zapomina. Tak rozrywka, przygoda (ale nie Twoim kosztem, ale z Twym udziałem i to Ty tym sterujesz /bez tego nie było by frajdy życia -bo sam duch jest nieograniczony i w pewnym sensie jest Bogiem (bo jest z Boga). Co by to było by za życie, gdyby wszystko działo się za sprawą myśli (tak jest w o wiele wyższym świecie). Po prostu byś się zanudził. To tak jak by grać w kółko i krzyżyk. Bóg to nie głupi gość, opracował genialny plan ewolucji świadomości i stworzył warstwy rożnego rodzaju światów jako idealne poligony /plansze gry/ stwarzające odpowie warunki do nauki, wydaje się, że dość trudne tu na Ziemi. Katolik może pomyśleć, że wygaduję bzdury, tymczasem w swoich dogmatach ma czyściec (miejsce gdzie się trafia po śmierci, jeśli nie jest się 'świętym' pochodzącym z wyższego świata, gdzie się jak Jezus wraca do domu. Nie znam się na tym dość dobrze, ale zgaduję /po to do wszystkiego co wiem pasuje/ że tajemnica trójcy św. to tajemnica relacji w na przedostatnim poziomie). Ktoś może zapytać, dlaczego w Biblii tego nie ma. Widać Jezus uznał, że jego następcy, skrybowie i cały ten jak na nasze czasy dość prymitywny tłum, nie pojmie niczego więcej, więc sprzedał im wersję minimum opakowaną w wychowawcze formułki, które mamy zwyczaj sami wpajać małym dzieciom. Typu -nie oddalaj się bo ktoś ciebie ukradnie. Albo nie choć po nocy, bo straszą duchy. To by było na tyle. Nie miałem zamiaru nikogo przekonywać, tylko być w miarę wiarygodnym, aby nie wyśmianym, za herezje i może pożytecznym w jakiś sposób dla tych, którzy poszukują po omacku odpowiedzi. Książki i materiały z sieci (z tym, że omijać z daleka ideologie/doktryny , tylko brać to co praktyczne, przydatne). W każdej religii jest trochę prawdy (stąd ich wspólne cechy). My mamy to szczęście, że nie musimy już wierzyć religii, odsiewać ziarno od plew (fikcję od flauszów). Bo mamy gotowe oczyszczone rozprawy w formie jak gdyby prac naukowych (na których mucha nie siada). Zapytasz dlaczego o tym nic nie wiadomo. Dobrze, że nie ma cenzury i św. inkwizycji, bo kiedyś za taki post.. Dziś są inne metody -zwyczajne przemilczanie i ew. wylewanie pomyj na to co zagraża stabilizacji systemu. Obecnie mamy władzę nad tłumem dzieloną podzieloną na dwie skrajne ideologie -kościelną i ateistyczną. Jedna i druga nie jest zainteresowana straceniem wpływów (wytrąceniem z ręki straszaków -piekła lub nicości po śmierci).
Więc jedni dobrze się mają dzięki strachu i poczuciu niepewności, braku własnej wartości, którą nieustannie podkopują -historyjkami o grzechu prarodziców, byciu niegodnym, konieczności pokutowania, umartwiania się, uniżania. Druga strona za to także korzysta, ukazując wizję konsumpcyjnego świata, życia na kredyt, w przepychu, w bogactwie mnóstwa gadgetów niepotrzebnych rzeczy, które mają pomóc nam odzyskać zadowolenie z życia, wartość, poczuć się docenianym akceptowanym, a może podziwianym. Jedni na pokaz i ze strachu w niedziele siedzą w koście, a inni w supermarkecie, kupując nowe ciuchy. Jedni gdy zachorują proszą w modlitwie, dają więcej na tace, drudzy pytają o lepszego prywatnego lekarza lub dają w łapę, wykupując dziwnie drogie leki, czy odkładają na kosztowną rekonwalescencję. Tymczasem gdyby znali prawdę byli by wolni ot upatrywania swego powodzenia w tych zabiegach (nie musieli by biegać do kościoła, po sklepach z nowościami, po lekarzach po prochy). Bez wydania złotówki wystarczyło by to czego uczył Budda i Jezus, co było znane także przez rożne ludy, na rożnych kontynentach (i w dość ograniczonej, tajnej formie przetrwało do dziś min. jako metody bezinwazyjnego leczenia, w tym samoleczenia). Zdrowie to tylko jeden z różnych aspektów tej jak gdyby szkoły tajemnic życia (która gdyby miała być spopularyzowana doprowadziła by do rewolucji, najpierw upadku kościoła, potem bankructwa sektora farmakologicznego, być może upadku całej tej szopki z demokracją (opartą na reklamie pionków w globalnej grze, na socjotechnice z elementami NLP, które także jest elementem tej wiedzy). Królestwo niebieskie jest w Was -głosił Jezus. Tajemnice umysłu, głębi, warstw świadomości są największymi tajemnicami (to strategiczna broń, kto ją zna ten ma władze). Dlatego nie będzie o tym w programach szkolnych, w gazetach i w TV do kiedy, do brawurowego sprawowania władzy będzie potrzebny łatwy do ogłupiania tłum.
Póki co praktyczna wiedza, gotowa do stosowania w formie technik, jest sprzedawana na kursach, których ceny zaczynają się od kilku tysięcy zł, dochodząc nawet do kilkuset). Dlaczego tak drogo, bo można na tym się nieźle wzbogacić -patrz jako zajawka o temat zaledwie ociera się film i książka "The Sekret", opisując dość ważną, o ile nie najważniejszą technikę, o której dosłownie mówił Jezus (minimum w 3 miejscach Biblii). Oto okazuje się, że Biblia może być praktycznym poradnikiem sukcesu i szczęscia w życiu (tak jak od dawna rozumie się nauki Buddy, a my zacofani, pyszni chrześcijanie co jedni wszystkie rozumy, z pustymi rytuałami, z klepanymi dziecinnymi formułkami, bez postawienia na rozwój duchowy, jesteśmy na dnie studni, jak mówią daleko za murzynami.
Jeśli masz wątpliwości poczekaj, a przekonasz się kim jesteś naprawdę, albo posłuchaj relacji osób wracających ze śmierci klinicznej. Albo zamiast czekać na własną śmierć nie będąc pewnym do czego służy i czym naprawdę jest życie, od razu sięgnij po dorobek profesora Newtona (który jako wynik kilku lat doświadczeń na 200 osobach szczegółowo opisuje to co jest po drugiej stronie). Dlaczego nie jest to głośnym argumentem na istnienie Boga (po po drugiej stronie nikt jego nie spotkał, ani Jezusa -co najwyżej przyjmującego postać takowych, jakby anioła opiekuna, który w przypadku śmierci klinicznej stara się współgrać z oczekiwaniami, ze światopoglądem delikwenta, z którym zwykle odbywa rozmowę w tunelu czasoprzestrzeni, motywując go do lepszego życia po powrocie -i to działa, niektórzy zupełnie się zmieniają, np. z egoistycznego cwaniaka, biznesmena na filantropa, społecznika -widziałem reportaż w TV). Idąc dalej wita się znajomych, jak to w czyśćcu, który nie jest miejscem tortur, cierpienia, a podobnego życia -tyle, jakby kurortem w porównaniu do trudnej Ziemi. Zdaje mi się naturalnym potrzeba takiego świata, który ma w sobie cechy Ziemi i Nieba, gdzie człowiek, tzn. duch (który przyjmuje rożne cielesna postacie) oswaja się ze zmianą. Ma wolny wybór. Jeśli po wypoczynku jest gotowy, to wraca na Ziemię, aby odbyć kolejne lekce na drodze do -a jednak, świętości. Bo to całe zbawienie to nie ściema, faktycznie się odbywa, ale nie jest to cyk, a trwa, trwa i trwa (o czym mówię będzie wiedział buddysta:) to porostu praca, która u nas nazywa się godziwe życie (nie chodzi zaraz o to aby stosować wszystkie rady Jezusa, ale aby do podążania w ich kierunku się przysposabiać, kiedyś będzie się gotowym, za lat tysiąc, trzy dwa, a może o wiele szybciej -to wszystko przychodzi naturalnie. Nie ma się o co martwić, tam czas nie płynie jak u nas, nie ma śmierci, czas zdaje się być nieograniczonym. Choć trzeba dostosować się do reguł całych grup dusz, bo nie ma też miejsca na totalną anarchię. Zbawienie odbywa się w stadzie, tak jak zespół, czy ramia wykonuje zadanie. Kolejny świat, jakby pierwsze niebo jest już zagadkowe, o ile ten niby czyściec, a raczej raj jest znany, są w nim reprezentacje świata materii (z którego odsyłają dezerterów samobójców z powrotem w dokładnie to samo pole ziemskie bitwy, jako niedokończone zadanie -zdaje się, że na zasadzie własnej prośby, bo zwyczajnie na Ziemi łatwo wątpisz, bo nie wiesz kim jesteś i jakom masz moc, a będąc tam tam zapewnię jest ci głupio, że podałeś się, i wywaliłeś na byle kłodzie, zwiewając z pola bitwy, więc mając ambicję chcesz pokazać, że potrafisz, bo wiesz kim jesteś, i pewnie też widzisz problem jako łatwy z tamtej perspektywy. Sam bym tak zrobił, że poprosił bym może o trudniejsze okoliczności aby nauczyć się czegoś dając sobie z nimi radę, udowodnić sobie... )

Mam nadzieję, że w wyczerpująco odpowiedziałem na pytania, a też nie uraziłem Twoich poglądów (po prostu drażni mnie nie raz skostniałość kościoła, który byłby naprawdę pomocny w rozwoju duchowym jednostki, gdyby się jeszcze z parę razy gruntownie zreformował, a tego raczej nie doczekamy, stare elementy doktryny strachu i poniżania jednostki, ciągną się zań jak balast, który nie łatwo da się wyrzucić -to dziwne, że wierni bywają tak zaślepieni obrzędami, że niektórzy nie akceptują zmiany, uważając, że posoborowa msza nie jest tak wartościowa jak oryginalna, dłuższa, z mnóstwem zbędnych gestów, trydencka -czy naprawdę można myśleć, że Bóg to egoistyczne, nadmuchane pogańskie bóstwo żądające najwyższej czci -Jezus uczył jasno. Nie domagał się czci, wręcz przeciwnie, mówił, że przyszedł służyć).

Pozdrawiam serdecznie zachęcając do dyskusji, zadawania pytań (tylko najlepiej gdybyśmy nie spierali się o drobiazgi, bo umkną nam najważniejsze rzeczy:) Np. przykazanie miłości.

zjonizowany

Takie pytanie: Czy Ty wierzysz że nie ma piekła?

jaca777_2

Tylko proszę o możliwie zwięzłą odpowiedź:)

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

Nie wierze, a wiem stanowczo /a nie z podań czy legend/ i to sam bo uczyłem się logiki (na filozofii chrześcijańskiej UKSW).
Logika to dziadzina matematyki, nauka ścisła (aparat badawczy rzeczywistości opisanej słowem, eliminuje fałsz i to, ewidentnie jak 2*2=4). Druga sprawa, czytałem na ten temat min prac profesorów. Dzięki czemu świetnie orientuję się w istocie praw świata duchowego i w tym całym pomyśle Boga na stworzenie i ewolucje człowieka (a dokładniej jego świadomości, bo człowieczeństwo to tylko jeden wymiar prawdziwego życia -pamiętasz słowa Jezusa -Jestem nie z tego świata? I wiele wiele innych, które teraz rozumiem tak dobrze, że sam mógłbym napisać coś w rodzaju Biblii. Pamiętaj co Jezus mówił o prawie -człowiek nie jest dla niego, a prawo dla człowieka. Pułapka w którą wpadają zagorzali /jak dla mnie fanatycy/ religijni polega na cenieniu bardziej prawa niż, wczuciu się, zrozumieniu przesłania Boga. Prawo to nie sztywna rama, Bóg to nie surowy sędzia, który jak w naszej administracji liczy paragrafy. Zwróć uwagę jak religie ewolucją, jak człowiek, jak dostojnicy, kapłani, przywódcy religijni potrafią być TOTALNIE GŁUPI gubiąc sens całej religii, a wpadając w rytuały, obrzędy schematy, zapisy -czyli prawo. Poczytaj Biblie, a przekonasz się jak Jezus tępił i na każdym kroku wytykał takie postawy, u ówczesnych faryzeuszy. Religia za czasów Jezusa bardzo się wybaczyła -taka to już niedoskonała skłonność człowieka. Że aż ukrzyżowali swego zbawiciela i to kapłani, ci najbardziej religijni! Historia kołem się toczy -współcześnie to samo "ukrzyżowano nauki Jezusa", zrobią cyrk z kościoła, taj jak żydzi z Judaizmem, chrześcijaństwo gloryfikuje prawo zapominając o idei, o miłości -przez to mamy takie totalne nieporozumienia, jak w ogóle możliwość brania pod uwagę istnienia piekła. To tak jakby ktoś powiedział, że Cię kocha -zrodził Cię z siebie, a więc równie doskonałego, wychował, prowadził tak jak umiał, dał wolność, mówiąc że to dar -a potem wymagał czegoś sprzecznego z twoją naturą, z tym wszystkim w czym i jak ciebie ukształtował i powiedział -wiesz nadal Ciebie kocham, ale za to, że nie spełniasz, nie spełniałeś moich oczekiwań będziesz cierpiał i to wiecznie, nieodwołalnie -wiesz co to jest -to czysty sadyzm -nawet po człowieku bym się nie spodziewał, a co dopiero mówić o Bogu, który jeszcze jest DOSKONAŁY! Może myślisz, ze teraz się mądrzę i nie rozumiesz mnie, bo psychomanipulacja, stawiająca świat na głowie robi swoje. Rozumie to, też byłem pod jej wpływem i chciałem nawracać świat, przekonywać kumpli ateistów. Oni mówili mi to co ja teraz -wskazywali na sprzeczność, a ja budowałem swój światopogląd na WIERZE, nie na wiedzy, nie na logice i mówiłem sobie -niezbadane są Boże tajemnice. Nie rozumiem tego, ale święcie wierzę (bo tak zostałem wychowany -czytaj od dziecka mózg wyprany i to jest skutecznie, odbiera możliwość obiektywnej oceny). Teraz jestem wolny, ale patrząc z perspektywy na tamto jak myślałem będąc w kościele wiem, że oderwanie się odeń jest niełatwe. To tak jak krok w nicość (i sam nie zrobił bym tego gdyby nie wiedza, merytoryczna, solidna obalająca część mitów doktryny, a potwierdzająca cześć prawd religii). Czy naprawdę wierzysz, że kościół jest święty, że nieomylny i strzeżony przez Boga. Jeśli tak nie popełnił by nigdy tylu błędów, palenia dzieł naukowców, katowania ludzi za poglądy, zmian doktryny -polityki, od siania postrachu srogim mściwym Bogiem, do bezgranicznego miłosierdzia. Jeśli czytał byś Biblie wczuł byś się w nauki Jezusa i bardziej zdystansował do kościoła (który w swej historii stale zaprzecza, rożnym punktom nauki Jezusa, którego uczynił symbolem, ale nie poszedł Jego śladem). Nie zniechęcam Cię do kościoła, jest potrzebny, jako pewien ważny etap, drogi rozwoju człowieka, a nie jako wiezienie dla wolności myślenia (czyli sekta).
Po prostu wskazuję na otworzenie się na inne możliwości, możesz czytać książki i słuchać ludzi, albo zamknąć się na świat (kręcąc w kółko jednego starego dogmatu, naiwnie ufając, że dzięki temu jesteś bezpieczny, to ustrzeże Cię przed piekłem, zapewni zbawienie, poprowadzi). Nic błędnego, nie słyszałem aby sekty rozwijały, oczywiście do pewnego stopnia, ale zawsze rozwój jest indywidualny. To droga buntu i podważania tego co nam wmówiono, to droga samodzielnego wnioskowania. Gdyby to nie miało znaczenia Jezus nie zachęcał by do szukania prawdy i nie mówił, że to wyzwala (przed czym przed niewolą manipulatorów, żerujących na nie wiedzy). Całe nieporozumienie polega na tym, że Ty zapewne uważasz, że kościół ma monopol na jedyną prawdę, a reszta kłamie to jest właśnie sposób myślenia ofiary sekty, organizacji która do perfekcji włada socjotechniką itp kładąc nacisk na:
1. Wmówienie poczucia zagrożenia (szatan, piekło, grzech pierworodny, niegodność łaski itp)
2. Wmówienie iż posiada jedyną prawdę i sposób na uniknięcie ww. zagrożeń, czyli na obronienie ciebie.
3. Wmówienie, że jest złe, a nawet niebezpieczne wszystko co konkurencyjne (niesie wiedzę, informacje o podobnym zakresie, mogącą podważyć autorytet doktryny sekty). Czyli sekta kładzie nacisk na izolacje swoich członków od czynników mogących przyczynić się do ich usamodzielnienia, uzależnienia bo przejrzenia kłamstw sekty.
Zabawne wyszło jak poradnik obrony przed sektami, a na napisałem to teraz na kolanie (przyznam się, że nie zastanawiał się nad słowem i formułowanie teorii, analiza rzeczywistości idzie mi to łatwo jak woda ponieważ mam ponadprzeciętną inteligencję, ale nie powiem jaką -wystarczy, że z tym pułapem zaliczam się do elity, poniżej pewnej cyfry % społeczeństwa).
Wspominałem o tym gdyż w jednej podobnej, pisanej nazbyt sprawie dyskusji zostałem posądzony o pomoc złego ducha przez koleżankę, która jest nauczycielką wychowania do życia w rodzinie (oczywiście bardzo religijną). Właśnie przez jak dla niej zbyt podejrzanie wprawnej szermierce słownej, gdzie zbijałem jej każdy argument za kościołem, na stronę lub dwie tekstu, a gdy zaczęła podpierać się artykułami z katolika, nie pozostawiłem na nich suchej nitki, wytykając liczne błędy ich autorów, którzy akurat tam przeszli wszelkie normy manipulacji i plugastwa, oczerniając nie sprzyjające im koncepcje (które kiedyś mieli w swoim kościele, który co sobór zmienia coś w doktrynie, a wszystkim wiernym się wydaje, że jest to stałe i święte prawo). Więc widzisz -jeśli argumenty się kończą, to ktoś ukształtowany przez sektę, nie bierze pod uwagę, że może być przezeń okłamywany, a wysuwa kontrargument w stylu -twoja elokwencja to sztuczka szatana, który chce zniszczyć kościół.
Na co odpisałem szczególnie precyzyjnie i dużo, czując się jakby spoliczkowany /zniesławiony takim podejrzeniem/.
Moją odpowiedzią na taki zarzut było min udowodnienie, że kościół to kolos na glinianych nogach, który pierwszy lepszy byle medialny polityk może zniszczyć i ośmieszyć (wykazując jakieś rażące sprzeczności). Wiec gdyby faktycznie ona miała racje, to kościół dawno 'zapadł by się pod ziemię', ze wstydu za swoje głupoty przeszłości i teraźniejszości, które jakiś sprytny duch szatan, nagłośnił by dając na usta całej elity ateistycznej ideologii -tymczasem na rynku mamy wprost żałosne książki, argumenty znów nie trzymające się kupy. Wiec ta walka między zwolennikami kościoła, a ateistami przypomina dziecinną przepychankę. Od sąsiada poznanego na pieszej pielgrzymce, który mieszka na stałe w Belgii, dowiedziałem się że tam na zachodzie kościoły są opustoszałe, że religia to już jakiś margines. Zobacz, bez żadnych tricków, intryg, a dzięki zwykłej informacji, powolnemu rozwojowi nauki, dostępu do internetu, ludzi zmądrzeli i odeszli od kościoła. Też tak będzie z czasem u nas (to że społeczeństwo jest demoralizowane przez TV to inna sprawa -łatwiej włada się motłochem).
Kończąc pozytywnie wspomnę, ze zawsze miałem to przeczucie, że Bóg jest ponad religiami (bo inaczej byłby niesprawiedliwy dopuszczając do rozwoju konkurencyjnych, gdzie nie ma prawdy -bo co zawinili ci biedni ludzie na innych kontynentach, urodziwszy się jako Hindusi, Żydzi, Muzułmanie, ateiści itp. -to nie jest tak, jak wmawia rządząca u nas sekta, mająca swe filie wszędzie na świecie. Że jest dostęp do kościoła, do nawrócenia, bo każdy na świecie słyszał o chrześcijaństwie. Takie postawienie sprawy zakrawa na żart -jak sam mam nadzieję już zauważyłeś -religia działa jak sekta, pozbawia możliwości trzeźwej oceny rzeczywistości, więzi w kręgu 'prawd' danej doktryny. Nawet gdyby delikwent słyszał o 10-ciu innych, lepszych, bardziej rzeczowych to i tak nie uwolni się z sideł, w które wpadł od dziecka z tytułu urodzenia i wychowania w takiej czy innej rodzinie. Czyli w rzeczywistości nie ma wolności wyboru religii. Wolność była by gdyby dzieci uczono najlepiej od pewnego wieku, przedstawiając im na równi różne alternatywy. Albo chociaż niech mają pojęcie o istocie innych filozofii, systemów postrzegania świata. Uważam, że bez obiektywizmu i w miarę orientowania się co u konkurencji, nie ma się prawa mówić, moja religia jest lepsza lub prawdziwa (bo każda chwali swoje, a dezawuuje cudze). To przypomina bezpardonową walkę o kentów prowadzoną przez konkurencyjne firmy (wygrywa ten kto pierwszy zaskarbi czyjeś zaufanie, przekona że ma prawdę, a ten inni kłamią). Kto pierwszy ten lepszy (kto pierwszy wychowa dziecko, wpoi jemu daną wizję świata). Więc gdzie tu wolność wyboru, sprawiedliwość, równowaga. Nie ma -wolna amerykanka (w walce o monopol na Boga:) Co na to Bóg -przewidział to w tym doskonałym świecie, dając nam wolność i podstawową wiedzę. Religie to programy wychowawcze, które są jak sól, nadają charakteru danej kulturze, formułują cywilizację. W praktyce nie mają one wiele związku, wiele wpływu na proces zbawienia jednostki. Choć podejrzewam, że kościół ponaciągał sobie niektóre nauki biblijne, to o dziwo o jego hipokryzji świadczy to jedno, czego jakoś chyba z nieuwagi nie zmodyfikował. Otóż Jezus mówi BARDZO wyraźnie, że zbawieni zostaną Ci, którzy choćby powołają się na jego imię (przez sam fakt weń wiary). Jak wobec tego wygląda mit o piekle -czyżby ludzie, sami mieli trafiać tam, na własne życzenie, skoro tak łatwo jest o zbawienie, a nawet wg. najnowszego uznanego źródła -dzienniczków siostry Faustyny -nie ma grzechu, którego Jezus by nie odpuścił, bo nie ma granic Jego miłosierdzie!
Jeszcze słowo o miłości. Miłość Boga to miłość prawdziwa /do przeciętnej ludzkiej nie podobna/ to miłość BEZWARUNKOWA!
Nie może być mowy o warunku, zasługiwania sobie na takie czy inne traktowanie, na zapracowaniu na piekło lub zbawienie.
MIŁOŚĆ DOSKONAŁA, BOSKA, BEZWARUNKOWA to taka, która wszystkich traktuje JEDNAKOWO, bez względu na to czy czy leżeli krzyżem w kościele, czy spici na podłodze w knajpie. Weź to pod uwagę w weryfikacji nauki kościoła, która stertą sprzecznych informacji, z rożnych tradycji, pogańskich zaadaptowanych mitów, zmian dla wygody, a przede wszystkim dla utrzymania całej instytucji czyli dyscypliny poglądów. Patrz 3 punkty fundamentu sekty (1. wmówić zagrożenie, chorobę 2. przekonać o posiadaniu jedynej recepty; 3. odciąć od informacji weryfikujących też gloryfikować siebie, świętość wybraństwo, a opluwać innych).

Przepraszam, że nie było krótko i zwięźle, ale z doświadczenia rozmów ze znajomymi wiem, że jedno zdanie było by jak grochem w ścianę. Co z tego gdybym napisał tylko jedno zdanie, że nie wierzę w piekło, a wiem, że nie istnieje.
Został bym bym odebrany jako fantasta, który nie wie co pisze (bo pełno takich w koło, wypisujących dziwactwa).
Mam nadzieję, że moje uzasadnienie zostało pozytywnie odebrane, a jeśli przypadkiem (przez upór i gadulstwo:)
przyczyniłem się do kryzysu czyjejś wiary, to pocieszę, że każdy kryzys jest dobry, jest punktem zwrotnym, który ostatecznie umacnia (tak twierdził jeden ksiądz -że wiara bez kryzysów jest słaba, raczej wyuczona, nawykowa niż autentyczna:)
Jeśli zasiałem zbyt duże ziarno wątpliwości pójdź za ciosem sięgając po pierwszą lepszą książkę żucającą światło na prawidziw oblicze miłości i przeznaczenia człowieka. Np. (zprzedmową rodzimego katolickiego biskupa) "Przebudzenie" Antony De Mello. Od której zaczołem swoją lekcję, dojżewnia w wierze, że wyszedłem poza ciasny krąg doktryny naszego kościoła, z czasem z góry widząc jego błędy i krzywdy wyrządzane ludziom, a także mi. Bóg jednak ze zła dobro wyprowadza.
Więc w końcowym rozrachunku, wszstko jest w porzadku z tym naszym dziwnym światem, przypomnę będącym /nie omyłkowym, a/ DOSKONAŁYM dziełem Bożym, tak jak sam człowiek, któremu rózne religie starają sie wmówić, że jest bublem, nie udanum dziełem stwożyciela, któy na dodatek ma go sa to ukarać? Co za pokręta droga myślania, ale dla specó od manipulacji, wpojenie każdej bzdury jest możlwe). Kontynuatorzy padli ofairą tego, kto kiedyś to wymyśił i tak nauczał, a nie był to Jezus, który budował na istniejącej tradycji starego tenstamentu, z trudem jako tako ją feformując. Nie było możliwosci stworzyć czegoś innego. Tak jak teraz -wyobrażasz sobie supełnie inną wizję religii i Boga. I tak mimo starań nie zrozumiano Jezusa, a gdyby zechciał oczyścić przekaz z tych wszystkich głupich zabobonów, to nie było by na czym budowiać dialogu porozumienia (żaden żyd by go nie posłuchał). Zresztą co tam, ówczesnym prostym jednostką, myślącym bardziej kategoriamu prawa hamurabiego był potrzeby prosty system kija i marchewki. Dopiero współczesne humanistyczne, światłe społeczeństwo, które uznaje moralność odrebie od religii, jest gotowe na to aby włożyc miedzy bajki piekło, jako zbędny relikt przeszłości mający pozytywną funkcje wychowawczą, dziś już nie potrzebną. Stąd powstają rózne odłamy, kolejne sekty /odchodzące og dłównej sekty/ które faktycznie eliminują piekło ze swej nadal chsześcijańskiej doktryny i to bazujac na tej samej Biblii, którą wnikliwie stuiują nie znajdując weń potwierdzenia istnieina takowego miejsca. Ot to kolejny argument. Jak dla mnie /przypomnę będcego ponad religiami/ jest to tylko kolejna, równie błądząca sekta, no może nieco pozytyewnie zreformowana, uwspółcześniona (mam na myśli ŚJ). Jescze ciekawostka, są kościoły chsześcijańskie uznajace reinkarnacje (podobno ok. 20% chsześcijan na zachodzie -wg. artykułu z serwisu katolik, gdzie jest cenzura:) W takim kontekście to już chyba zupełnie mie ma miejsca na piekło (bo rolę bata, czy pokuty za grzechy, odgrywa idea wielu żyć, w których doznajemy oczyszczania, zbierając takie same doświadczenia jakich byliśmy przyczyną dla innych). Niestety nie znam wszystkich religii, nie wiedząc, czy piekło to tylko wynalazek chsześcijański (jak widać po woli sie od nigo odchodzi także w Rzymie, po ostatnim soboże, mamy już sporą rewolucję -motywację wiernych czynnikiem strachu przed Bogiem, zastąpiono czynnikiem doń miłości /wzajemnej -przy okazji odkrywając miłościrdzie/. Założę się, że kolejny sobór przyzna, za filozofami, że piekło bylo tylko symbolem, postrachem, pewną wizją cierpień, kary, która rozgrywa się jedynie w umysałch grzesznika, czy jakos tam inaczej obronią już wypowiedziane słowa, uznanych wcześniej za prawdziwe obrawień, gdzie mowa o oprazach piekła).

Coż to na tyle, dziękuję za pytanie.

zjonizowany

Z morza słów odpowiem jedynie na małą kroplę:

Logika jest domeną prawdziwej wiary, bo jedynie solidny fundament może się ostać. Co zabawne, to właśnie wielcy matematycy są największą grupą wierzących naukowców.

"Nie wierze, a wiem stanowczo"... Hmm. Potem argumenty o milionie przeczytanych prac profesorskich... No fajnie, ładnie i znowu morze słów:) ALE! Ale ja mam taką złotą zasadę że jak coś jest napisane w Biblii to ja w to wierze. Natomiast Ty reprezentujesz ruch superreligii która wszystko wrzuca do jednego wora i nazywa to Bogiem, który z chrześcijaństwem, nie ma za wiele wspólnego. Niestety ale nie ma czegoś takiego jak 'wiedzieć stanowczo' w kwestiach które wykraczają poza granice naszych zdolności poznawczych. Dla mnie Biblia i jej syntetyczne i duchowe badanie jest źródłem mojego poznania i rozwoju, więc Twoje wnioski i 'stanowcza wiedza' nie wiele znaczą bo na jej podstawie jestem w stanie dość stanowczo wykazać że szatan i piekło (szeol) istnieje...

Stary Testament został napisany bardzo syntetycznie. Znając zasady jakie panują w języku hebrajskim oraz kulturę Żydowską można z dużą dokładnością określać znaczenie użytych zwrotów, wyrazów itp. Nieco gorzej sprawa ma się z Nowym Testamentem choćby ze względu na rozpiętość kulturową odbiorców, jednak znowu na pomoc przychodzi nam znajomość języka oryginalnego (lub dostęp do słowników). Jednak mimo wszystko znaczenie użytych słów i zwrotów jest możliwa do niezależnego zinterpretowania. Oczywiście jeśli ktoś nie ma własnego rozumu to będzie leciał jak kozioł za każdą głupotą (wspomniana reinkarnacja). Niestety na tle syntetycznie przestudiowanego Słowa Bożego, dla mnie, taką głupotą jest uważanie że nie ma szatana ani piekła.

Przed napisaniem postu skończyłem lekturę artykułu którego autor (osoba o przydomku 'numberman', zgaduje że Amerykanin) bardzo obszernie 'udowadniał' że nie ma piekła, szatana itd. Oczywiście całość podpierał 'głęboką' wiedzą na temat języka hebrajskiego. Niestety jego 'badania' były bardzo stronnicze w prezentowanych wnioskach, więc nic dziwne że wyciągał błędne wnioski. Problem polega na tym że zbyt wielu bada Biblię chcą udowodnić swój sposób patrzenia zamiast poznać prawdę.

Co do opustoszałych kościołów na tzw 'zachodzie': No faktycznie w Belgii kościoły są puste, podobnie we Francji i innych krajach Beneluksu (mieszkałem tam chwilę), jednak w Niemczech, Włoszech, Hiszpanii, krajach bałkańskich sprawa ma się zupełnie inaczej.

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

Nie prawdą jest, że omawiane tu kwestie 'wykraczają poza granice naszych zdolności poznawczych'.
To tylko brak wiedzy /z której poszukiwania zrezygnowałeś, zadowalając się wiarą/ prowadzi do takiego powszechnie błędnego przekonania, że jest to poza zasięgnie. Zanim nauczymy się posługiwać liczbami, wyższa matematyka, wykresy też wydaja się być poza naszym zasięgnie. Kiedyś ludzie myśleli, że wzbicie się w powietrze jest niewykonalne, a co dopiero lot w kosmos. Po prostu to tylko kwestia złego założenia, że to co wydaje się nie możliwe, faktycznie takie jest.
Czas zawsze pokazuje na to, że cywilizacja rozwija się ponad wyobrażenia przeszłych pokoleń (kto myślał o czarnych dziurach za czasów gdy powszechnym poglądem było, że Ziemia jest płaska:) Ponieważ nie będę miał niedługo zbyt wiele czasu aby prowadzić tę dyskusję, próbując znajdować bardziej przekonywujące argumenty niż (pewnie dla Ciebie czysta teoria i spekulacja). Wyrażę się krótko -albo spełniając kryteria dyskusji, spróbujesz przyjąć moje założenia, albo uważasz mnie za "błądzącego" /oszusta, kłamce choćby nieświadomego/ po prostu biedaka bo z dala od kościoła mającego jedyny monopol na prawdę. Jeśli z nieumiejętności przyjęcia pierwszej możliwości skłaniasz się ku drugiej to wszelka dyskusja nie ma żadnego sensu (ponieważ nie spełniasz jej warunku -to tak jak by pokazywać obrazy ślepemu, lub mówić do głuchego). Cóż nie pomogę, nie znam się na metodach odczarowania skutków manipulacji sekt/religii. Liczyłem, że rozmawiam z osobą poszukującą prawdy, a nie ślepo interpretującą wszystko wg. wykładni sztywnej doktryny, której się bezrefleksyjnie powierza. To jest bezmyślne oddanie odpowiedzialności za swoje życie (wyzbycie się wolności). Nie będę płakał, bo takich ludzi są tysiące -nie poczuwam się też być ratownikiem (KK nie jest to groźna sekta, utrudnia tylko rozwój duchowy i wpędza w kompleksy, nie mówiąc już o drobnych ograniczeniach, które są bez znaczenia -a cały kult to jakaś forma życia towarzyskiego, pewnie też prowadzi do poprawy samopoczucia. Poczucia bezpieczeństwa i wrażenia, że idzie się w dobrym kierunku). W sumie, pewnie masz jeszcze czas na dostrzeżenie prawdy, ja znajduję koło wieku Chrystusa i szkoda mi tracić czasu w życiu.
Jednak raz na jakiś czas, zapominając o poprzednim podobnym doświadczeniu, wierzę, że mogę komuś pomóc przez takie opowiadania. Pomóc wyrwać się z ciasnej, bo ograniczonej do jakiejś starej księgi, interpretacji świata. Skoro mi się udało, to może choć zainspiruję kogoś do poszukiwania... Jednak jak do tej pory zawsze przegrywam. Nikt z mych rozmówców /było to może z 5-10 osób/ nie wychodzi odmieniony -ateista, zostaje ateistą, agnostyk agnostykiem, ortodoksyjny katolik takowym katolikiem. Zapewne zmiana poglądów religijnych, obejmujących też postrzeganie świata i w nim swego miejsca, to wyjątkowa łaska. Przyznam, że bardzo fajnie się rozmawiało /bo kulturalnie i merytorycznie/.
Może jeszcze będzie okazja. To tak jakby świetnie wpisując się w temat filmu, pod którym to forum:)
Zaskoczyło mnie tam niedowierzanie słuchaczy głównego bohatera. Być może o tym jest film. O dziwnej barierze przyjmowania informacji, o ile nie mają potwierdzenia w naszym światopoglądzie. Buntujemy się o ile wydaje nam sie to nierealne (np. Tobie reinkarnacja -ujawnię się, że ja ją akceptuję, a też kiedyś myślałem, że to bujda). Tak działa ludzki umysł, nie uznaje niczego do czego nie ma punktu odniesienia w zebranych wcześniej danych. Jednak niektóre jednostki, posiadają pewien, większy zasób wyobraźni, jakiejś tolerancji na niedopasowanie nowych treści do już posiadanych. Dzięki temu mogą przyjąć i zaakceptować nową wiedzę. Są nimi dzieci (to mi się podobało gdy Jezus coś o tym mówił -abyśmy byli jak one:) Czyli mieli ZAUFANIE (którego zabrakło, niektórym przyjaciołom 'jaskiniowca' i się nań obrazili (przez własną niedoskonałość, za kłamstwo wzięli prawdę, za kpinę odwagę, a za kombinowanie szczerość). To przykre -o tym mówił film, o tym też się wzajemnie możemy przekonać. Ale nie jest tak źle. Każda dyskusja w jakiś sposób wzbogaca (na forum zostaje ślad). Z tej możesz skorzystać jako jedyna strona, bo nie nie nawrócisz, ponieważ byłem tam gdzie Ty (świetnie poznałem to miejsce, nawet najczęściej słyszałem głosy, że powinienem zostać księdzem:) Więc wiesz, gdybym się cofnął do miejsca z którego świadomie wyszedłem to byłby regres. Obecnie mam zbyt silny, ugruntowany światopogląd (żaden ruch w tył nie jest możliwy, no chyba, że kiedyś na starość posypie się pamięć i zawężą się nie uczęszczane ścieżki neuronowe). Póki co zrobiłem sobie półroczną przerwę w prywatnych studiach, w poszukiwaniu prawdy, uczeniu się o życiu, na własną rękę (kiedyś zrezygnowałem z państwowych studiów, które nie odpowiedziały by mi na pytania o prawdę, a podały definicje, narzędzia poszukiwania, ale przy okazji zindoktrynowały wizją Św. Tomasza). Film mi się podobał, bo uczy dystansu do religii (ktoś miał tam w rodzinie cały wachlarz wyznań:) Rozumiem zagorzałych katolików, sam też 2 lata temu taki byłem, a zmiana zaczęła się od jakby prośby m modlitwie, od wyżalenia się Bogu ("Jakże mogę Ciebie Kochać [Boże/Panie Jezu] skoro Cibie nie znam"). Serio tydzień po tem, czytałem "Przebudzenie" pędzące pierwszym stopniem na drodze do zrozumienia sensu życia, świata, siebie i Boga. Kolejne książki, ułożyły się jak schody. Podczas lektury zdawały się być na granicy prawdopodobieństwa, jedną prawie bym odrzucił. Co ciekawe patrząc wstecz, dziwiłem się jak to możliwe, że wpadłem na te tytuły właśnie w takiej kolejności, którą gdyby zmienić, najprawdopodobniej uznał bym tę wiedzę, za zbyt odstającą od mojej rzeczywistości, czyli za bzdurę. Najważniejszą trylogię czytałem dziwnym trafem od około połowy ostatniej księgi, która okazała się być dla mnie najciekawszą. Dzięki temu autor zaskarbił moją sympatię z, którą otrzymał pewien zapas cierpliwości do "głupot" które nieco już mnie denerwowały w innych tomach, będąc sprzecznymi z mymi poglądami. Gdybym rozpoczął lekturę od początku, lub od drugiej części. Uznał bym ją za szkodliwą społecznie, bo promującej poglądy wrogie tradycyjnym ideę o które walczyłem (no nie na wojnie, ale próbując już jakoś działać społecznie).
Wniosek -nie przypadek, a przeprowadzenie jakby za rękę przez Boga, książka po książce, temat po temacie, tak aby pasowały do siebie puzzle, aby wieża wiedzy budowana z klocków miała odpowiedni fundament, aby było do czego doklejać kolejne warstwy. Bo czytając przypadkowy tekst o czyś niszowym, jakby z dziedziny wiedzy tajemnej -nic się z nim nie zrobi, będzie czystym abstraktem, bełkotem -stekiem bzdur. Bo nie będzie jakiegoś punktu zaczepienia, oparcia, pasującego, pokrewnego puzzla, do którego da się go przyłożyć, odnieść w swej świadomości. Dlatego wszelkie kursy, nauki, muszą być serwowane w odpowiedniej kolejności, tak aby informacje układały się pokrewnymi sobie warstwami, aby dane się zazębiały. Dla nie to jakby mały 'cud'. W pół roku, nie wydaje się możliwe by zupełnie zmienić poglądy (jeśli poprzednie zdawały się jak głaz, ugruntowane). Opisałem tę historię, jako ciekawostkę, że wszystko jest możliwe (tak jak ktoś powtarzał na filmie:) Warto szukać, warto prosić Boga o pomoc /to już miało nie raz miejsce w historii, że nawet odzywał się do ludzi -zwykliśmy nazywać ich prorokami/. Dlaczego wszystko co stare miało by być tylko dobre i prawdziwe, święte. Czemu nie można cieszyć się nowymi kanałami informacji (czyli swemu sercu, intuicji, przez które podobno można odczuć 'wole' Boga).

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

Jeszce ważne sprostowanie. Nie reprezentuję "ruchu superreligii która wszystko wrzuca do jednego wora i nazywa to Bogiem". Jeśli już miałbym się jakoś określić, widział bym siebie jako naukowca, badacza tej tematyki (tajemnic świata Boga, innymi słowy ostatecznej prawdy o rzeczywistości). W tej chwili mam wiedzę ogólną, jakby szkic stryktury, znam też główne zależności, kanały, prawa przykłady. Jestem jakby na poziomie liceum dziedziny tej tajemnej wiedzy. Będę miał maturę za rok, możne dwa (to zależy od wolnego czasu po pracy). Byłby to sprawdzian z zastosowania w praktyce, tego wszystkiego co znam bardzo powierzchownie, jakby wertując spisy treści podręczników, które przyjdzie mi przerabiać szczegółowo w pierwszych 2 latach studiów. W kolejnych nie mam jeszcze pojęcia, jaką wybiorę specjalizację. W każdym razie już na tamtym trapie z powodzeniem można określać siebie mianem mistrza. Dziwna to wiedza, przy dotychczasowym tempie rozwoju ludzkości to co mam już w programie swej edukacji na najbliższy rok, ogólnie wśród ludności może upowszechnić się za 500, może 1000 lat, a sto to już co najmniej. Jedynym mankamentem kierunku takich studiów jest doświadczenie bohatera filmu "CZŁOWIEK Z ZIEMI". Polega na tym, że nie ma się do kogo odezwać w tym temacie, a jeśli już to jest się postrzeganym jak by się urwało z choinki (bzdury nie od rzeczy).

Ciekawe co wyniknie z próby zweryfikowanie następujących stwierdzeń (które cytuję z wpisu, na który odpowiadam)
1) "Ale ja mam taką złotą zasadę że jak coś jest napisane w Biblii to ja w to wierze. "
2) "Natomiast Ty reprezentujesz ruch , który z chrześcijaństwem, nie ma za wiele wspólnego."
Myślę, że możliwe jest znalezienie w Biblii treści mających sprzeczność z chrześcijaństwem (znanym nam, katolickim).
Wydaje mi się, że potrafię uzasadnić, objaśnić wiele chrześcijańskich dogmatów (branych za niezrozumiałe tajemnice).
Ponieważ lubię wyzwania, spróbuję się z tym zmierzyć (do kilku dni lub tygodni -wertując grubaśny katechizm i Biblię:)

Czy mogę mieć kilka pytań:
a) Czemu ważna jest WIARA w to co napisano w Biblii (a nie np. podejmowanie tego w praktyce jak u Buddy)?
b) Czy zastanawiałeś się kiedyś nad zasadnością tej złotej zasady (czy bezrefleksyjnie przejąłeś ją od kogoś)?
c) Dlaczego ufać akurat treścią, które niesie Biblia, a nie Koran, czy Tora (czy inne księgi rożnych religii świata)?

zjonizowany

Wiara w boga (jakiegokolwiek) nie stanowi problemu. Skąd wiem że Bóg Biblii jest TYM JEDYNYM? Odpowiedź jest prosta: Doświadczenie. Bóg hebrajczyków nie jest niemy, ślepy i głuchy, ale mówi, słucha i widzi. Jest to rzecz której wyjaśnianie pisemne jest bezsensowne, jedyne co mogę powiedzieć to to że nikt mi nie wmówi że mój Bóg nie istnieje bo doświadczam go w duchowym wymiarze tak samo jak w fizycznym wymiarze doświadczam smaku. Nie interpretuje Biblii wg żadnej wykładni, moje badania mają zarówno charakter syntetyczny jak i duchowy.

Jeśli dobrze rozumiem to byłeś katolikiem. Studiowanie katechizmu z Biblią jest bezcelowe. Katechizm to zbiór dogmatów nie opieranych na Biblii, w ogóle KK od ponad tysiąca lat nie jest kościołem tylko organizacją polityczno-fiskalną która zrobiła z tzw. wiary świetny biznes. Tu niestety kłania się wiedza i chęć poznania (której z jakiegoś powodu mi odmawiasz). Począwszy od Edyktu Mediolańskiego kościół powszechny zaczął być organizacją polityczną który ukoronował swoją głupotę w 356r. układem z ówczesnym Cesarzem powodując ogłoszenie tzw religii państwowej w 380r. KK już daaaawno przestał być jakimkolwiek
reprezentantem chrześcijaństwa, bezwładnie wchłaniając pogańskie święta i bogów, by uniknąć powstań w zajmowanych terytoriach...

Skoro tak śmiało piszesz że w Biblii są treści niezgodne z chrześcijaństwem oznacza to że nie masz zielonego pojęcia o czym piszesz. Nie chcę Cię urazić ani nic takiego, ale będąc fizykiem nie wyobrażam sobie żeby ktoś kto nawet nie skończył liceum, chciał mi coś 'wyjaśnić' w kwestii różnicy między Bozonami Fermiego a fermionami. Tu podobnie: Zajmuję się z całą starannością studiowaniem dogmatów i 'prawd' wielu odłamów chrześcijańskich od wielu lat. W znacznej mierze są to bzdury wymyślone przez oszołomów czytających Biblię chcąc znaleźć usprawiedliwienie zamiast prawdy. Tu słowa Jezusa nabierają mocniejszego znaczenie gdy mówił 'ja jestem drogą, prawdą i życiem', jednak my często szukamy spokoju sumienia zamiast prawdy i potem wychodzą takie babole jak Świadkowie Jehowy którzy siebie samych uznają za chrześcijan...

Z Twoich wypowiedzi wynika że lubisz o sobie myśleć jako o sobie która 'szuka prawdy' jednocześnie odmawiasz tej cechy swoim oponentom. Nie jest to postawa, która zachęca do dyskusji; jest to raczej ton niedojrzałego neofity. Jak osoba ślepa od urodzenia może mówić z całą stanowczością że ma racje opisując kolory? Przecież ich nie widzi i nie widziała. Ty natomiast mówisz o tworach świata niewidzialnego tak jakbyś tam był. Ba! Twierdzisz że jest to w zasięgu naszych zdolności poznawczych, opartych na wnioskach wyciągniętych z zależności istniejących w świecie widzialnym(wspomniane prace habilitacyjne). Podam Ci taki przykład:
W makroświecie dwa magnesy tych samych znaków odpychają się, na tej podstawie powinniśmy wyciągnąć wniosek że w jądrze atomowym może być tylko jeden proton, a przecież tak nie jest. Co więcej, gdy w jądrze jest kilka protonów następuje tzw. defekt masy (masa wszystkich nukleonów jest mniejsza od mierzonego ciężaru) bo energia oddziaływań bliskich jest tak ogromna że można kolokwialnie powiedzieć że 'energia coś waży'. Jest to jeden z bardzo wielu przykładów. Więc jeśli w świecie fizycznym w zależności od skali zmieniają się prawa fizyki to co dopiero gdy zmienimy ilość wymiarów (świat duchowy)?

Proszę o możliwie konkretną odpowiedź (mój argument - Twój kontrargument)

zjonizowany

Doczytałem do

"na napisałem to teraz na kolanie (przyznam się, że nie zastanawiał się nad słowem i formułowanie teorii, analiza rzeczywistości idzie mi to łatwo jak woda ponieważ mam ponadprzeciętną inteligencję, ale nie powiem jaką -wystarczy, że z tym pułapem zaliczam się do elity, poniżej pewnej cyfry % społeczeństwa)"

Dziękuję za dalszą lekturę. Moja przeciętna inteligencja sprawia, że nie jestem godzien czytania tych napisanych na kolanie przeintelektualizowanych wywodów.

ocenił(a) film na 8
Faktorio

Widzisz pozory mylą:

1. Każdy możne mieć gorszy nastrój i nieraz pisać nie do rzeczy (to nie znaczy, że nie ma sensu prezentowana przezeń teza, którą wyraża przy okazji zalecania swego rodzaju dola /stąd owszem bezmyślna, próba przechwalania się/ albo odwrotnie -przy okazji rozmowy stara się zagłuszyć jakieś odzywające się kompleksy -to przecież wszystko jedno, liczy się treść, idea, a nie cel -tak jak w filmach i sztuce. Każdy wyciąga z nich to co chce dobrego dla siebie -interpretuje mało kiedy zgodnie z intencją autora, a sam autor może też działać spontanicznie -co wyjdzie to wyjdzie, a wy odbiorcy bawcie się dobrze, bo ja to robiłem realizując się, spełniając przy danym dziele, które posyłam w świat jako zagadka dla was prezencie. Przepraszam rozgadałem się, a miało być krótko:) Ach cóż -złe nawyki.

2. Jeśli szukasz to znajdziesz to na czym się koncentrujesz, nie raz rozpraszasz (wtedy tracisz z oczu cel i sens danego działania). A wiec to zależy od Ciebie na jak co zinterpretujesz, na czym się skupisz i co odbierzesz (dobro lub zło wobec swego celu, czyli spełnienie lub zakłócenie, manowce). Przykładowo niektórzy oglądając film SF, koncentrują się na tym co wg. nich nie możliwe, nie realne -przez co tracą przyjemność oglądania i możliwość zauważenia przewodniej idei -potem wypisują na forum całe listy zarzutów wobec scenarzysty. A przecież nie o to chodzi -chyba że filmy traktują jako pretekst po skrytykowania kogoś aby poczuć się lepszymi (wiem bo sam tak nie raz robiłem -to takie zwyczajne, choć nie dobre, ale ludzkie:) Podsumowując -koncentrując się na błędach, ortografii, stylistyce lub jak Ty na pewnych palniętych przez autora /tu ewidentnych/ głupstwach, tracimy z przed nosa sens i ideę tematu posta. O czym dalej.

3. Właśnie ludzi sukcesu charakteryzuje wytrwałość, determinacja, silna wola ukończenia czegoś, która nie poddaje się przejściowy problemom (np. natrafienia na fragment mogący podważyć wiarygodność autora). Po prostu luzie tacy /moje idaały:/ jeśli nastąpi problem nie rezygnują idąc dalej bo ich orężem jest także optymizm (jeśli np. powzięli się zdobycia informacji /tak jak tu czytanie posta/ to nie zrażają się pierwszą lepszą przesłaną na "nie" tak jak w inwestycjach finansowych -kto waha się, szybko wycofuje, zmienia co chwilę inwestycje, ten na ogół traci bo zyskują przeważnie wytrwali i jak to się mówi kto nie ryzykuje ten nie ma). Wiec kto wie co może być dalej /po dołku przychodzi wyż/ jak w życiu tak i w dłuższym pisanym tekście -wszystko zmienia się, faluje.

4. Tak to też ludzie zmieniają się -nie można powiedzieć, że ktoś jest taki czy inny, do przewidzenia, bo to nie automat i napisany przez człowieka, przewidziany w działaniu program. Dlatego pozory mylą i dobrze jest w życiu nie kierować się szablonami w myśleniu. Owszem jest to pomocne, ale nie zawsze -nieraz właśnie myli, choć bardziej bym polecał rozwijać intuicję. Jeśli Twoja podpowiedziała, że warto czytać taką długą rozmowę /co mi szczerze mówiąc by się raczej nie chciało*/ to może po prostu miało być tam coś przydanego.. /kto wie -może na końcu/.

5. Przepraszam jeśli uraziłem tym właściwie śmiesznym, przytoczonym fragmentem. Wiesz, różnie może być -świadczyło to jakimś naślinieniu objawu niedowartościowania, a ludzie mający tegoż deficyt szczególnie starają się być w czymś wybitni, aby podnieść ten swój newralgiczny zasób wartości wobec innych. Cóż wiadomo, że kompleks, takie fałszywe przeświadczenie o sobie, nie wynika ze stanu faktycznego, a najczęściej jakiś nie sympatycznych przejść w dzieciństwie. A więc fakt taki nie musi świadczyć przeciw kompetencji rozmówcy, a nawet odwrotnie -wskazywać na to, że bardzo mu na tym zależy aby być rozumianym, szanowanym, poważanym i lubionym -dlatego to co daje innym jest właśnie na ogół NAJLEPSZE i NAJSZCZERSZE co może dać od siebie. Innymi słowy jeśli natchniemy się na takiego człowieka to jest zyskowne.

No to było by na tyle. Dodam, że dziś bym tak nie napisał -musiałem mieć strasznego doła, albo przez ten czas tak bardzo się zmieniłem (bo stale pracuję nad sobą, wiele czytam).


*-właśnie szkoda czasu na forum, skoro w sieci jest tyle niesamowitych książek i artykułów.
Z całego serca polecam niesamowitą lekturę /po której właśnie jestem -puściłem sobie na syntezator mowy przesłuchując w jeden dzień, przy okazji porządków w domu:/

Serge Kahili King - "Badz mistrzem ukrytego ja"

Po prostu pierwszy rozdział wymiata de-kamuflując (chyba wszystkie) religie. Tak zupełnie przy okazji jako wstęp do huny (bo to o jej odkryciu książka).

Aż zacytuje ten fragment na tutejszym blogu: http://www.filmweb.pl/user/zjonizowany/blog/536687

zjonizowany

Najelokwentniejszy troll jakiego spotkałem we wszystkich internetach.

ocenił(a) film na 8
Faktorio

Śmieszny post -zastanów się kilka razy i skonsultuj ze starszym rodzeństwem zanim coś podobnego palniesz. Trol, który nie zakłada nowych tematów i wypowiada się tylko w odpowiedzi do autorów wątków (starając się wyjaśnić im poruszone przez nich kwestie) -to nie trol. Jeśli nie wiesz co dane słowo znaczy nie używaj go!

ocenił(a) film na 8
Faktorio

Jak masz mi coś do zarzucenia napisz konkretnie, merytorycznie (od biedy możesz próbować uczepić się też stylu - jeśli brak ci pomysłów, czy w ogóle ochoty na lekturę:P Bo widzisz jeśli ktoś czegoś nie rozumie /a chciałby/ zawsze o ile mam czas, chętnie wyjaśnię. Za to podobne obrażanie się wzajemne jest nie na tym poziomie, który mnie interesuje lecz jeśli nie umiesz inaczej, a bardzo chcesz wdać się choćby w taką polemikę, mogę zrobić Tobie tę przysługę i odbić piłeczkę zniżając się do Twego poziomu (oczywiście "elokwentnie", w zbliżonym stylu ale dość krytycznie nawiązując do udzielonych już przez Ciebie wypowiedzi:) Co powiesz na tę zabawę -wyobraź sobie jak było by fajnie -jak bym poczuwał się do misji wychowawczej na FW to dla przykładu mógłbym tak dopisać coś śmieszno do każdej Twojej nowej wypowiedzi. Ale to nie ma sensu, syzyfowa praca, stado dzieciaków lub starych niereformowalnych chamków i prostaków, którzy czując się anonimowi poprawiają sobie nastrój jeżdżąc po innych w internecie /bo w realu nie było takiej możliwości/. Widzisz jak to fajnie -otrzymałeś odp. zwrotną -więc pomyśl najpierw jak ktoś odbierze to co tu napiszesz.

zjonizowany

Że też taki inteligentny człowiek nie ma nic lepszego do roboty niż ślęczenie nad filmwebem i wklepywanie artykułów, które przeczytają jedynie ludzie z mistrzów, bo na pewno nikt poważnie traktujący swój czas i wzrok... a już w ogóle tracić czas na odpisywanie takim anonimowym dzieciakom lub ewentualnie staruchom jak ja, to kompletna kaszana. Get a life.

ocenił(a) film na 8
Faktorio

Słuszne spostrzeżenie -zawsze znajdzie się coś lepszego do roboty -dlatego /jak już parę razy wspominałem na tutejszym blogu/ postanowiłem znaleźć inne miejsce, lepsze środowisko do prowadzenia dyskusji, które jak łatwo zgadnąć więcej niż lubię (co nie znaczy, że jestem trollem lub grafomanem -troll, rzuca kontrowersyjny temat aby rozniecić gorącą dyskusję, w ten sposób wywołuje spór w którym sam nie uczestniczy, chyba że aby dolać "oliwy do ognia"). Jednak od czasu do czasu, bywa że złamię deklaracje jednak odpisując coś na tym forum (wiadomo, że skoro już nie czynię tego często, mam więcej czasu i mogę sobie pozwolić na dłuższy post). Rozumiem, że objętość dziwi -każdy ma swój styl i punkt odniesienia (jestem maksymalistą i raczej trudno mi zachować ograniczenia do przyjętych powszechnie standardów). Cóż dodać -może w tamtym poście, który dostał się na mistrzów, chciałem postawić na swoim dany punkt widzenia racje ze wszystkich możliwych stron, przez co wyszło śmiesznie). Lecz i tak nie ważne ile osób to przeczyta, jak też już gdzieś wspomniałem mam świadomość, iż piszę dla to głownie dla siebie, przy okazji dla rozmówcy, który jeśli zechce podejmie temat, jeśli nie to jeszcze lepiej, bo nic nie będzie mnie rozpraszało właśnie w tym czym się do niedawna miałem zamiar zająć, a od kilku dni zajmuję -tak, że nawet zrezygnowałem z rozmów z kimkolwiek, gdziekolwiek. Więc paradoksalnie, mając swego rodzaju odwyk od komunikacji, mam tym większą przyjemność odpisać nawet komukolwiek na cokolwiek. Przepraszam za tamto porównanie -jasne, że było zaimprowizowane na naprędce tylko po to aby się odgryźć. Wiem, że jesteś /przynajmniej w miarę -jak ja:/ poważnym i na pewno wartościowym człowiekiem, skłonnym do głębszych refleksji -skoro w ulubionych masz takie, a nie inne filmy (min jak ja:)

Więc wiesz - po prostu nie należy brać wszystkiego tak dosłownie, sam przekonuję się o tym coraz więcej.
Użytkownicy najczęściej spierają się tu o detale , negując dobre filmy (bo to taka chyba moda). Sam najczęściej spierałem się o jakieś znów pojedyncze elementy doktryny, przeciągając długie dyskusje dotyczące religii. Tymczasem sprawa jest prosta -życie to zabawa bez skodyfikowanych zasad, gdzie sami decydujemy co jest dla nas dobre, a co złe (to co może być dla jednych święte, dla drugich chore i szkodliwe). Wszystko jest względne więc nie ma co porównywać siebie z innymi, z kanonami chyba, że to potrzebne komuś po to aby się dobrze czuć /dzięki temu ta gra jest społeczna, oglądany się na ludzi naśladując ich, ich zasady czyniąc własnymi -ja je z radością łamię szczycąc się z indywidualizmu, dlatego też nie ma miary, którą można by do mnie przyłożyć aby sklasyfikować moje zachowanie jako racjonalne lub nie (bo założenia są różne -raczej nie ma takiej wzorcowej grupy ludzi, z którą porównując mnie można by zrozumieć intencje... no chyba, że nie przewidywalni artyści, którzy wg. mnie działają jak politycy -dyskretnie rządzą kreując opinie -np. poprzez film, albo słowo, tak jak też mogło to by być forum. Wierz mi, iż jestem z powołania swego rodzaju nauczycielem, ale póki co sam się uczę, min. dyskutując z Tobą). Nic co się przydarza nie jest zbędne, wszystko się przydaje (to bardziej skomplikowany, wkraczający poza świadomość, system steruje tą naszą indywidualną rzeczywistością). Dlatego tak wychodzi dziwnie, długi tekst z tej odpowiedzi. Piszę o tym co mi przydatne, co lubię nawet już nie na temat (jestem wolny i praktyczny i każdemu kto nudzi się standardem, rutyną polecał bym takie nie podporządkowywanie się).
Jak mam ochotę piszę listy nawet po 80 stron maczku A4, który kserująca go babka [robię zawsze kopię] bierze za pracę magisterską już przy 20 str. bo jest tam wiele odnośników, punktów, zakreślonych graficznie numerów. Po prostu tak już mam, że dużo piszę (na co dzień, o ile nie zajmuję się czymś innym). W każdym razie, to co dla Was jest dużo, dla mnie jest jak 3 zdania, ot tak w przerwie (dla rozrywki, odskoczni od innych tematów). Co do czytania, to polecam darmowe wersje syntezatorów mowy, których sam używam do czytania książek i dłuższych artykułów (w ten sposób zaoszczędzając masę czasu, bo chyba przy nowoczesnych monitorach nie siada już wzrok -przynajmniej ja nie mam z tym kłopotu, w przeciwieństwie bo zauważalnego dyskomfortu, gdy siadywało się cały dzień przy mrugającym, kineskopowym). To na tyle:) W wielkim skrócie;) Serio, chętnie pisał bym bloga, opowiadał historie, założył galerię w sieci, pisał książki, ale wole nie zobowiązujące ot tak sobie, od okazji do okazji rozmowy, dyskusje, nawet o niczym, fotografie artystyczne i tysiące własnych notatek do szuflady -bo zwyczajnie od niedawna nie potrzebuje się tym czy tamtym chwalić, coś z tego mieć i w ogóle robić coś dla innych. Nie obchodzi mnie społeczeństwo i ta cała zabawa w zależności, niech ludzie sobie robią co chcą, liczą czas, pieniądze lub zabiegają o prestiż -ja jestem wolny /zmierzam do tego aby całkowicie/ i stoję sobie gdzieś z boku -stąd trudno mnie zrozumieć i gdyby znano moje pomysły co miesiąc trafiał bym do mistrzowie.org /co zresztą możne mi schlebiać, bo zawsze lubiłem zamieszanie wokół własnej osoby, czego może teraz mi brakuje w oddalonej od centrum pustelni, a raczej jakby "pałacu" gdzie czas nie płynie -nie ma obowiązków innych prócz jedzenia i karmienia czworonożnych pupili/. Więc wiesz -po prostu, żyje w innym świecie, jakby w baśni i jeśli myślisz, że to niemożliwe sprawdź 7 zasad huny, która jest podstawową nauką o nieznanej powszechnie rzeczywistości, a ostatnio na jej tropie rozwinęło się NLP, wcześniej tę samą wiedzą posługiwał się Mojżesz i inne znane postacie, założyciele największych religii (więc nie ma co bagatelizować znaczenia tych paradoksalnie dziwnych zasad, które jednak są praktyczne i pokrywają się z rozwojem współczesnej nauki).



zjonizowany

Przepraszam, ale po prostu MUSZĘ to napisać. Gratulacje miejsca na mistrzach :D

ocenił(a) film na 8
PhunkyPhunky

Nie przepraszaj, jest o.k. dziękuję, chociaż nie jest to chyba jakiś super poczytny serwis -gdyby tak było opłacałoby się tam być dla reklamy:0 (dało by się zainspirować jakiś program partnerski, przekierowanie zainteresowania odwiedzin na bloga). Właśnie -na blogu polecam niezwykle ciekawą, rewelacyjną książkę (której cytuję fragmenty). Przeczytałem ją wczoraj i pochwaliłem się tym wcześniej nie wiedząc o mistrzach. Skoro tam jestem, a tytuł książki zawiera słowa "bądź mistrzem.." to nie jest to przypadek, że teraz mogę pisać te słowa, polecając ją tak jak i wybrane ulubione filmy, które odpowiednio interpretowane potrafią zmienić życie (dać kopa pozytywnego myślenia -bo tym się interesuję).

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

W toku logicznego rozumowania nie ma miejsca na coś takiego jak chrześcijańskie piekło, czyli wieczne miejsce na zbiorowe męki. To tylko mógłby być pomysł Boga sadysty, a za sadyzm zaprzecza miłości -wiec się wyklucza (wybieraj zatem albo Boga nie ma i miłości do człowieka, albo nie ma piekła i jest miłosierdzie bez granic). Wszechmogący i wszechwiedzący Bóg, który /jak się określa/ jest Miłością, nie mógłby dopuścić to takiego wybryku natury jak miejsce wiecznych tortur, masowego potępienia /jedyne piekło, to jeśli już jest u nas na Ziemi i to w perspektywie kosmicznego życia wierz mi marginalne -to jakby nieznaczący epizod ułamka sekundy, całe cierpienie w tym nie raz nie za wesołym, życiu -Dlatego Jezus wskazywał, iż nie warto się doń przywiązywać, warto iść na przód i od razu koncentrować się na wzroście w rozwoju duchowym/. Wielcy mędrcy, filozofowie dawno to zauważyli, że istnienie piekła było by sprzeczne logicznie wiec, niemożliwe! Po za tym pomyśl do czego miało by służyć? Bo ja nie widzę innego zastosowania jak straszenie wiernych aby nie odstępowali od obrzędów, rytuału i byli posłuszni (każda sekta, każda tyrania to robi -sieje popłoch trzymając ludzi za mordy). Jeśli naprawdę przyszło Tobie na myśl, że Bóg mógłby chcieć karać człowieka za to jaki jest, czyli za to JEŁKIEGO GO STWORZYŁ, to znaczy, że w twoim przypadku kościół odniósł zdecydowany sukces w psychomanipulacji, która uniemożliwia realne, obiektywne spojrzenie na proste sprawy (takie jak oczywiste sprzeczności zupełnie się wykluczające). Penetracja świata duchowego wykazuje, ze faktycznie piekła nie ma. Na podstawie prac badawczych, sprawozdań wracających po dłuuugiej śmierci klinicznej, czyli świadectw i wielu wielu innych rzeczowych i konkretnych tekstów (które przyćmiewają zasobem jasnej i logicznej wiedzy te nasze kościelne mity, które mają tylko tą wyższość, że z naszej Polskiej perspektywy są jedynym źródłem informacji na dany temat -czyli bez możliwości weryfikacji, porównania z jakimkolwiek innym źródłem, jest sie bezbronnym zdanym na fantazję szytą grubymi nićmi -i kupujemy to do póki, nie przełamiemy monopolu informacji). Jeśli bazujesz na tym co mówi kościół i nie poszukujesz to sprzeniewierzasz się słowom Jezusa: 'Szukajcie prawdy, prawda was wyzwoli' (!) Bez tego do końca życia po uszy będziesz tkwił w niewolącej umysłowo sekcie, która tylko dlatego opanowała świat nazywając się jedyną słuszną religią bo prowadziła brutalną, krwawą politykę wycinając w pień niewierne ludy, narzucając wiarę przemocą, zastraszaniem, torturami, dyscypliną wśród kapłanów (ale mimo to nie ostała się bez LICZNYCH rozłamów). Więc wiesz to kolos na glinianych nogach, jeszcze o dziwo funkcjonujący bo ludziom nie chce eis myśleć, szukać, nawet przeczytać Biblie, która nie może pochodzić od jednego Boga, a i też której zaprzecza oficjalna doktryna i historia kościoła. Więc wiesz -to tylko dzięki czynnikom, monopolu informacyjnego na wiedzę o Bogu, dzięki zastraszeniu, dzięki potężnym wpływom, oddziaływaniu, a właściwie formułowaniu przez setki lat kultury, ta cała organizacja jeszcze się trzyma. Ale wież mi długo to nie potrwa:) Nawet dla człowieka bardzo religijnego jakim byłem przed rokiem, to tylko kwestia odkrycia, zrozumienia prawdy.

zjonizowany

Ech... Mogę jedynie zapytać: Skąd takie masło maślane?
Jeśli uznajesz autorytet Biblii w sprawach duchowych, czyli uznajesz informacje w niej zawarte za zgodne z prawdą, do której tak bardzo lubisz się odnosić, to w takim razie nie uznawanie przez Ciebie piekła może być jedynie rezultatem czytania tekstów ŚJ (nie nazwę tego Biblią). Nie wiem czy mam się powoływać na konkretne wersety, ponieważ sam do tej pory w swoich wypowiedziach nie odnosiłeś się do Biblii jednak Biblia jednoznacznie mówi że jest coś takiego jak piekło, które na na końcu tego świata zostanie zniszczone wraz ze wszystkim co w nim jest (czyli po części masz racje: piekło będzie istnieć tylko do pewnego momentu a potem każdy kto do niego trafił zostanie unicestwiony).

Jeśli wierzysz w Boga musisz również uznawać istnienie szatana który pojawia się już w pierwszych rozdziałach Biblii, a pomimo braku jednoznacznych przesłanek co do jego początku to skutki jego istnienia, zarówno jak miejsce jego stałego pobytu (jego i demonów) jest w Biblii dobrze opisane (piekło, otchłań itp.). Nie wiem skąd wytrzasnąłeś pomysł o tym że piekła nie ma, skoro nawet sam Jezus był w nim przez 3 dni. Teksty oryginale czyli greckie i hebrajskie są jednoznaczne w tej kwestii, i jeśli zechcesz chętnie Ci to wykaże.

Kolejna WIELKA luka w Twoim zrozumieniu leży w genezie stworzenia piekła. Biblia praktycznie nie tłumaczy jak piekło powstało, jego genezy możemy się jedynie domyślać przez implikacje związane z działaniami szatana, czyli bunt przeciwko Bogu. Nie ma żadnej sprzeczności logicznej między istnieniem kochającego Boga, a istnieniem piekła, skoro piekło to miejsce gdzie nie ma Boga i jedynie siedziba szatana (znowu, podobnie ja wyżej nie podaje podstaw Biblijnych celowo).

ocenił(a) film na 8
jaca777_2

Nie uznaje żadnych autorytetów (uznanie autorytetu wyklucza samodzielne myślne). Co najwyżej powołuję się na ogólnie uznane autorytety, wspierając swoje tezy (bo niestety ludzie nie zwykli myśleć tylko bezkrytycznie ufać autorytetom).

Nie prócz strony czy dwój z ciekawości nie interesowałem się tekstami ŚJ (owszem gdy mieszkałem na osiedlu, zaszli także do mnie -że lubiłem dużo mówić, byłem katolikiem silnej wiary, przez serce a nie tradycje związany z Bogiem, to nie czułem cienia niebezpieczeństwa zwerbowania mnie przez tę sektę, której członków zawsze tak zagadywałem, że rozmowa schodziła na moje tematy:) Jeszce zbyt mało znałem biblię, aby móc próbować ich nawracać (co przeszło mi przez myśl -może nawet rola Konrada Wallenroda, bo 2 razy /z ciekawości i uprzejmości/ zajrzałem na ich drętwe zebrania).

Ok. zgodzę, że z mojej ezoterycznej wiedzy wynika, taka możliwość, że jest stan, który można by porównać do piekła.
Ale mam na ten temat bardzo mało informacji, ponieważ nigdy nie ciągnęło mnie w stronę szatana i piekła (zło nie należy do moich tematów zainteresowania). Najchętniej eliminował bym je loginie przez pozytywne zaprzeczenie, na podstawie alternatywy. Np. jaką rolę miało by pełnić takie piekło. Wczujmy się w Boga (w końcu, którego synami, dziedzicami, z którego jesteśmy wg Biblii). Ja bym dał każdemu szansę nawrócenia -jesteś za karą śmierci, czy za resocjalizacją.
Ja za drugim -myślę, że Bóg byłby o wiele bardziej optymistyczny i humanitarny od ludzi, On nie płaci podatków za utrzymanie piekła wiec po co miałby je niszczyć. No dobra zabrnąłem za daleko. Pozostańmy przy tym z czym sie zgadzamy. Czyściec -to w zupełności wystarczy, każdy grzech można odpracować, wybaczyć -przecież mówi sie w kościele tyle o Miłosierdziu. Biblii nie udam jako świętej księgi, słów zatwierdzonych przez Boga. Traktuję ją jak program wychowawczy przeznaczony dla współczesnych jemu ludzi, żyjących 2 tyś lat temu. Odpowiednio uproszczony, zawierający prawdy o Bogu, o świecie, ale też pewne zabiegi manipulacyjne, które były oryginalnie lub dodano je z czasem, na użytek religii. Nie było by możliwe aby nauczanie Jezusa zachowało się dosłownie. Jeśli Bóg życzył by sobie abyśmy przestrzegali tego jako prawo dałby to w innej formie i nie dopuścił do rozwoju innych religii. Mieli byśmy odeń uwspółcześnioną wersję na iPodda -pomyśl, to nie żart. Bóg kochający ludzi, nie jest kapryśnym psychopatą, który robi sobie jaja, raz na ileś tysięcy lat posyłając wysłannika, którego upokarzają. Nie rozumianego, którego nauki jak plotka ulegania zniekształceniu nim zostaną spisane, a potem ma powstać na tym św. kościół. To by była jakaś zabawa w kotka i myszkę, zgadywanka.
To niepoważne -cała ta religia jest dla dzieci -z całym szacunkiem, znam tajemnice bycia pod jej wpływem (o czym pisałem post wyżej). Przepraszam, że dałem się ponieść spontanicznej szczerości, ale serio. Jeśli Bóg chciałby abyśmy przestrzegali jego prawa, to zadbał by o jego spójność, dystrybucję, dostosowanie do współczesności (co pewien czas przekazując to nawet we śnie dla jakiegoś biskupa). Jednak to wszystko co obserwujemy równie dobrze jak w tym filmie (człowiek z Ziemi) może być zmyślone w połowie, bo nie jest logiczne pod kontem celowości. Tradycje chrześcijańskie są podobnie irracjonalne jak mitologia grecka. Jak się w tym poruszam nie ufając nikomu. Moim przewodnikiem jest największy dar od Boga, zdolność myślenia, wnioskowania. Pytam co czemu ma służyć i dlaczego. Szukam motywu. Jeśli Bóg stworzył biblię jako prawo to dlaczego tak niefortunnie... nieskutecznie... (kto czyta Biblie, a kto się doń stosuje). Jeśli formujący się kościół stworzył biblię z luźnych przekazów od proroków /które nie miały charakteru prawa/ to rozumiem -kolejne dzieło niedoskonałych ludzi. Mieliśmy już takich ideologów Hitlera, Lenina -każdy coś głosił i wojował, wokół swego dzieła tworząc jakby religię. To jest potrzebne każdej organizacji mającej na celu podbój świata.
Podsumowując Biblia jest dla mnie źródłem informacji, o tyle wiarygodnych i przydatnych o ile zrozumiałych i zdatnych do zastosowania:) Po prostu używam jej jako narzędzia, wg. mnie nie jest w niczym święta (najbardziej przykro mi, że kościoły uczyniły zeń narzędzie manipulacji, zapewne pod tym kątem maczając w niej palce -sam nie znam jej historii, nadeń badań naukowych, ale wiem od kumpla interesującego się tym /piszącego artykuły do katolik.pl/ że ponad wszelką wątpliwość biblia była wielokrotnie redagowana, na c wskazują jej badania!

Czytam po kolei akapitami. Tu dałeś mi niezły orzech do zgryzienia -wg. Biblii Jezus był w Piekle 3 dni.
Też trudne pytanie czy wierze w istnienie Szatana (najpierw musiał bym wiedzieć co to takiego jest, bo się nie spotkałem i nie rozumiem potrzeby istnienia czegoś takiego, rozumiem Anioł stróż, ale po jakie licho Szatan i demony miały by służyć człowiekowi. Czekaj -gdybym miał telefon do Boga /a nie zakładał bym że to mity/ złożył bym reklamację, skargę.
Jak to -świat miał być doskonały, człowiek szczęśliwym w raju, a tu co to za Szatan, co za demony -kto ich wpuścił do raju, kto powołał, kto pozwolił zbliżyć do człowieka i dlaczego, skoro wiadomo że nie mamy szans (człowiek kontra duch). To nie fair.
Znów powstaje pytanie -jaka wersja jest prawdziwa -Bóg który nami sie bawi narażając na oczywiste konsekwencje (jest wszechmogący), czy kościół który nabija nas w butelkę wciskając, do pradziejów jakieś coraz to śmielsze mitologie (np. ostać szatana). Praludzie na początku wierzyli w złych Bogów, bo było im ciężko. Gdy obserwowali zło, to musieli komuś przypisać to - i tak powstał Demon, szatan. Potem nie dało się wyplenić tej legendy z umysłów, zresztą okazała się być użytecznym narzędziem postrachu, dla utrzymania spójności kościoła. Tak widzę postać szatana, bo zdecydowanie odrzucam alternatywną wersję -Nieudolnego Boga, któremu coś się nie udało, albo Boga jak z pogańskich mitologi, bawiącego się losem człowieka.
Ostatecznie zamykając kwestię autorytetu biblii -nie może być ona wykładnikiem prawdy, o ile nie zweryfikujesz ją z czymkolwiek innym. Zapatrując się ślepo w biblię robisz tak jakbyś zapytał o coś tylko jednego spotkanego człowieka, a jeśli się pomylił, a jeśli byś stronniczy, a jeśli miał interes aby dodać coś od siebie. Informacje trzeba weryfikować. Biblia to jedna z wielu książek wprowadzając w tajemnice Boga. Świat duchowy to nie jakaś baśń religijna, już o tym pisałem, to uporządkowany system, jak u nas mający swoje prawa, zasady, reguły -Bóg to nie wymysł, czy idea, a realny stan, tyle że na naszym poziomie wykraczający poza percepcję. Jeśli chcesz znać prawdę, pójdź za rada Jezusa, poszukaj jej, a aby to zrobić trzeba puścić się trzymanej kurczowo książki i zapoznać się z innymi, poszerzyć swój zasób wiedzy, analizować, rozumować, zacząć orientować się w tym. Wtedy już żaden autorytet nic tobie nie da rady wmówić, bo będziesz się orientował, znał na rzeczy. Zobacz czy jeśli Profesor matematyki powie nagle, że 10x10=1 to w to uwierzysz. Nie bo znasz ten system i wiesz o co chodzi. Jeśli nie nauczono Cię co to mnożenie, bo dajmy na to do wieku 2 lat cofamy się w czasie, to gdy profesor powie 10x10=1 to mu uwierzysz, więcej weźmiesz się za pewnik , nie będziesz miał wyjścia, nie będziesz miał porównania. Uwierz mi, świat duchowy jest prosty niemal jak matematyka (tylko akurat tak się składa, że nie jest to nikomu na rękę aby uczyć tego w szkole). Jeśli poznasz system działań możesz czytać każdą książkę z zadaniami, rozmawiać z rożnymi ludźmi, i na ile pozwoli poziom Twej wiedzy sam ocenisz co jest poprawne, prawdziwe, a co nie. Na szczęście wiedzę można rozwijać -dla chcącego nic trudnego. Są źródła, starsze i bardziej merytoryczne od Biblii (przy których stary testament jest jak program przedszkola, a one jak podręcznik na studia:) Poza tym jest wiele sposobów zdobywania informacji, paradoksalnie świat duchowy jest OTWARTY, a nie tylko po śmierci. Królestwo niebieskie jest w Was -Jezus. (jeśli potrzebujesz wpisz sprawdzić, który to wers w Biblii wpisz w wyszukiwarkę fragment danego cytatu podawanego przeze mnie z pamięci -dlatego w całości nie będzie identyczny ze źródłem).

Właśnie bazując na Biblia bardzo wielu rzeczy możemy się jedynie domyślać. Dlatego Biblia to za mało dla kogoś kto pragnie poznać prawdę. Jednak aby sięgnąć gdzieś dalej trzeba zerwać się z łańcucha sekty (choć w zakresie zakazu interesowania się duchowością, pracą nad swą dyspozycją duchową -wyciszenia, wyjście ze schizofrenicznego schematu zagrożenia, walki Boga i szatana o człowieka). Bo jeśli żyje się jakąś ideologią, jest się zamkniętym na nowe informacje (jak z Avatar-a "nie można napełnić pełnego naczynia"). Wzmiankowałeś o Buncie przeciwko Bogu (myślę, że spodobała by się Tobie Księga Urantii, na którą trafiłem w moich poszukiwaniach prawdy /jednak jest ona niczym innym, jak kolejną wychowawczą kontynuacją, jakkolwiekby uwspółcześnieniem Biblii, gdzie omawia się rożne zagadnienia bardziej szczegółowo). O ile pamiętam to 2 tyś. stron podobnego do Biblia lania wody, o rożnych pokrewieństwach, zależnościach, historyjkach, min. dość wiele o powodach i przebiegu buntu Szatana). Nie analizowałem tego nie zainteresowany podaniami, a idąc na przód do wiedzy o istocie świata, a nie telenoweli o perypetiach u początków Ziemi i sporach między administrującymi kosmosem bytami duchowymi. Zresztą to co nie jest mi potrzebne w praktyce jest mi zbędne. Dzięki odpuszczeniu sobie kilku tysięczno stronnicowej ksiegii Urantii jestem wolniejszy o kolejy stek mitologii, mający pomóc w nakierowaniu przeciętnych ludzi na właściwą pobożna drogę. Po prostu każdy ma swój poziom. Ja aby iść właściwą drogą. nie potrzebuję bata, prawa, albo stymulacji, rytuału (ale większość tak, dlatego dla nich powstają różnego rodzaju księgi typu Biblii). Wiec sam Nowy i stary Testament jest dla mnie bardziej dokumentem historycznym, jak gdyby bazą dla zrozumienia religii, jako zjawiska społecznego. Za to praktycznie cennym łącznikiem w dyskusji. Gdzie mogę powołać się na coś uznanego broniąc swych poglądów. W praktyce jak pisałem, wiem o co chodziło Jezusowi bez lektury Nowego Testamentu. Jest w nim trochę cennych wskazówek do podejmowania w życiu. Ale są one jakby w tle. Za to jako program kursu duchowego, to samo tylko w o wiele bogatszej, rozbudowanej formie jest w Hunie:) To moja perspektywa spojrzenia, wolny obywatel świata, ponad religiami, biorący to co potrzeba z najgorszego źródła (Biblia jeśli mam chrześcijanina za rozmówcę :) Zresztą te 'rozmowy' to forma zabicia czasu -od nowego tygodnia skończę z nimi -bo w sumie schodzi mi się na to zbyt wiele czasu:) Godzina do godziny i wyszło kilka dni /bo nie tylko tu pisuje/. Ale nie wiążę z tym, swej misji, sposobu na życie -nie mam nawet bloga, a miałbym na nim o czym marudzić;) Jednak pragnę zając się sobą, a nie zmieniać świata, bo to nic nie da -nie tędy droga:) Więc moja misja to rola pustelnika i wewnętrzna droga:)


Postawiłeś tezę (cytuję):
"Nie ma żadnej sprzeczności logicznej między istnieniem kochającego Boga, a istnieniem piekła, skoro piekło to miejsce gdzie nie ma Boga i jedynie siedziba szatana (znowu, podobnie ja wyżej nie podaje podstaw Biblijnych celowo). "
(koniec cytatu)

Owszem ale bazując jedynie na tym niepełnym zasobie informacji, jakiego użyłeś do budowy zdania, czyli:
1. Bóg = kochający
2. Piekło = jedyna siedziba Szatana = miejsce gdzie nie występuje 1.

Coś nam się wyjaśni po dodaniu do jedynki cechy "doskonały", a do dwójki (jako do przeciwieństwa) "niedoskonały".
1. Bóg = kochający = DOSKONAŁY
2. Piekło = jedyna siedziba Szatana = miejsce gdzie nie występuje 1. = NIEDOSKONAŁE

Przy oczywistym założeniu że 1. jest rożne do 2., uporządkowaniu i uzupełnieniu danych:
1. Bóg = kochający = DOSKONAŁY = NIEBO
2. Szatan = niekochający = niedoskonały = PIEKŁO

Proszę bardzo do czego doszliśmy:
1. Bóg = kochający = DOSKONAŁY = NIEBO = miejsce zbawienia (najżywszy punkt 'drogi')
2. Szatan = niekochający = NIE doskonały = PIEKŁO = miejsce cierpienia (najniższy punkt 'drogi')

Zrobiło się bardzo ciekawie, gdy dodaję kontrasty -czegoś tu jeszcze brakuje:
1. nieśmiertelny = WSZECHMOGĄCY = Bóg = kochający = DOSKONAŁY = NIEBO = miejsce zbawienia (najżywszy punkt 'drogi')
2. śmiertelny = OGRANICZONY = Szatan = niekochający = NIE doskonały = PIEKŁO = miejsce cierpienia (najniższy punkt 'drogi')

W świetlne definicji zbawienia (zjednoczenia) bytu Boga (poza czasem) można by dodać dodać jeszcze:
1. nieśmiertelny = WSZECHMOGĄCY = Bóg = kochający = DOSKONAŁY = NIEBO = zbawienie = koniec (śmierć /bezczas/)
2. śmiertelny = OGRANICZONY = Szatan = niekochający = NIE doskonały = Piekło = cierpienie = start (narodziny)

Teraz śmiało można uczynić użytek z tego teoretycznego i jak na razie dalekiego od nas zestawiania (odnajdźmy się w nim i nasz dom)
1. nieśmiertelny = WSZECHMOGĄCY = Bóg = kochający = DOSKONAŁY = NIEBO = zbawienie = koniec (śmierć /bezczas/)
2. śmiertelny = OGRANICZONY = Szatan = niekochający = nie doskonały = Piekło = cierpienie = start (narodziny)

Gdy poprawimy, przyłożymy do naszej rzeczywistości ten wzór. Ukaże się odpowiedź kim jest Szatan i co to Piekło
1.nieśmiertelny = WSZECHMOGĄCY = Bóg = kochający = DOSKONAŁY = NIEBO = zbawienie = koniec (śmierć /bezczas/)
2.śmiertelny = OGRANICZONY = C Z Ł O W I E K = niekochający = nie doskonały = Z I E M I A =cierpienie = start(narodziny)

Okazało się, że Piekło to Ziemia, a jedyny Szatan to Człowiek (na co wskazał Jezus, że Całe zło pochodzi od człowieka).

Miałem pójść w innym kierunku, a wyszło coś odkrywczego:)
Teraz powrócę do wykazania sprzeczności istnienia oddzielnego (od Ziemi) specjalnego Piekła do wiecznej kary.
Zobacz, gdy Bóg jest:
=DOSKONAŁY
=WSZECHWIEDZĄCY
=WSZECHMOCNY
=DOBRY
=MIŁOŚCIĄ (kochający człowieka)

To za nic nie ma możliwości, aby dopuścił do sytuacji powstania takiego miejsca gdzie ludzie cierpieli by i ginęli (czyli biblijnego piekła). MIŁOŚĆ, WSZECHWIEDZA, oraz WSZECHMOC wyklucza taką pomyłkę, aby dzieło Boga, najukochańsza oblibienica, czyli ludzkosć mogła cierpieć wiecznie, sie ucnicestwic.

Kolejna rzecz.
DOSKONAŁY Bóg nie mógłby stworzyć niedoskonałego człowieka, który przez swą niedoskonałość mógłby nie spełnić sie i odpaść do jakiegoś kosza, piekła (dobre drzewo złych owoców nie daje, złe drzewo dobrych).

Za to kościół, który mordował, kłamał jest typowym przykładem złego drzewa i stworzył piekło, co z tego ze w wyobraźni ale działa (to tylko kolejne kłamstwo). Wykazałem niezbicie, że nie realne. Bo żaden znający przyszłość ojciec, nie skazał by na to swego ukochanego dziecka (mając moc wszystko zmieniać). Trzy jesteśmy na obraz i podobieństwo Boga (życie to droga w czasie, ewolucja świadomości

zjonizowany

No to jedynie mogę się dziwić że stawiasz znak '=' między niedoskonałością a wolną wolą.
To wolna wola pozwoliła szatanowi się zbuntować, tak samo jak wolna wola pozwolił pierwszym ludziom nie słuchać stwórcy. Doskonałość strukturalna to jedno, a wolna wola to drugie. Szczytem Twojego braku zrozumienia było: Szatan = start , Niebo = koniec.

Poza tym albo nie czytałeś albo po prostu nie przyjmujesz do wiadomości że katolickie piekło nie ma nic wspólnego z tym co jest napisane o nim w Biblii. Wg Biblii piekło jest miejscem oczekiwania na sąd ostateczny niezbawionych dusz, które są bezpośrednio narażone na działanie szatana. Tyle. Po sądzie ostatecznym piekło będzie zniszczone a dusze niezbawione będą unicestwione (koniec), a w niebie będą żyć wiecznie (bezczas, start) dusze zbawione.
Podziwiam upór, ale Ty praktycznie nie znasz Biblii, a jedynie dogmat katolicki (niechrześcijański). Dla Ciebie wolna wola to oznaka słabości... No sorry. Tu właśnie widać potęgę Boga: Wie wszystko ale daje Ci wolny wybór, bo tylko miłość z wyboru jest prawdziwa.

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Jest napisane : "Szukajcie a znajdziecie" i czytam Cię i myślę, że szukasz - to najważniejsze - nie znalazłeś jeszcze tak do końca (nikt nie ma monopolu na wiedzę, prawdę itd.) jedyne co prawie w całości określiłeś to Twój prywatny obraz świata, twoja wersja wydarzeń, której się trzymasz - i dobrze, każdy powinien mieć taki obraz siebie i świata.
Ja popadłam w zaniechanie stwierdziwszy, że żadnej pewności nie mam i mieć nie będę nigdy. Odkryję jedną kroplę, by przekonać się, że przede mną ocean. A może zwątpiłam, a On przecież mówi: Że otworzą pukającym, a proszącym będzie dane.
Polecam książki:
"HISTORYCZNO-KULTUROWY KOMENTARZ DO NOWEGO TESTAMENTU" (taki sam do STAREGO) - nie chodzi o przekonywanie do czegokolwiek. Z mojego kulturoznawczego podejścia pozycje szalenie ciekawe. Kolejna to "Zakazana psychologia" - zwłaszcza część o oszustwach w świecie naukowym - nie wierzmy do końca temu co podobno można zmierzyć, obliczyć, udowodnić - pomimo tego, że nauka i jej zdobycze są dla mnie ważnymi wytycznymi, miło wiedzieć, że czasem "czucie i wiara mówią więcej niż mędrca szkiełko i oko. Jeśli lubisz [Denikena] polecam "Z powrotem na Ziemię" - o oszustwach archeologicznych - ciekawe i momentami śmieszne - czego to ludzie nie wymyślą.

pozdrawiam i życzę powodzenia!

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Polecam ponowne przeczytanie "Anthony de Mello -Przebudzenie" i inne "jego" książki. Twojemu rozmówcy też polecam.
Słowa, słowa i słowa dużo słów jesteście jak te małe żabki w studniach. nie sądzę żeby Anthony de Mello miał na myśli żebyś próbował odbierać ludziom wiarę w cokolwiek wierzą. Jeśli w tej wierze są szczęśliwi nie próbuj im jej odbierać.
No i nie opowiadaj ludziom jak to wysoko się wspiąłeś na tych schodach świadomości

ocenił(a) film na 8
jaczylion0

Z chęcią przeczytam ponownie, choć mam wątpliwości, czy dobrze zorbę (szybciej będzie gdy powiesz co konkretnie miało by z tego wynikać dla naszego ROZWOJU)? Zresztą sam Anthony radził, aby nie cofać się -pisał o tym bardzo wyraźnie aby nie przerabiać, nie czytać tego ponownie (użył nawet dość trafnej metafory, iż gdy już wejdzie się na taras po tych schodach, nie należy do nich wracać, a cieszyć się widokiem).

Tak słowa, słowa -przyznaje, że jest mą wadą pisanie przesadnie szczegółowo, a zarazem nie dość konkretnie (tak jakbym miał wyczerpać wszystkie wątki). Forma forum nie pasuje do tego tylu raczej artykułów (które miałem tu podawać w zwyczaju jako odpowiedzi). Żabka w studni, ok. zgodzę się -bo nie w tym rzecz, aby mówić, a by działać.
Jednak myśl, jak i słowo są przyczynkiem do działania. Nieraz trzeba coś wypowiedzieć, naszkicować, aby to zauważyć, lepiej zrozumieć i docenić.

A. de Mello nie miał na myśli odbierania wiary, ale jej reformę. Aby coś zreformować, zmienić trzeba wykazać tego potrzebę, czyli podważyć trafność starych, skostniałych wizji (tak jak też zrobił Jezus, bezpardonowo wytykając błędy zastanej religijności).

Oczywiście można też przejść obojętnie, nie odzwyczajać się dl ludzi, nie pisząc na forum. Powiedzieć sobie pod nosem coś w rodzaju "wierzcie w co chcecie, myślcie co chcecie, bądźcie letni, wegetujcie w jakimś schemacie".
Czy to źle, że nie mam tego gdzieś i nie raz daję tu świadectwo swojej drogi rozwoju.* Przekonuję ludzi, że warto poszukiwać, że warto coś robić (że nie istnienie odpowiedzi na ważne duchowe pytania, to tylko pozór -że nie trzeba trwać przy głupiej, ograniczającej wierze, można otrząsnąć się ze stagnacji, zdjąć z oczu klapki ślepej, nawykowej wiary i pójść za radą Jezusa, brzmiącą: SZUKAJCIE PRAWDY, A PRAWDA WAS WYZWOLI!

*-czemu miałbym nie dzielić się tym jak daleko można zajść w rozwoju (i jeszcze dużo dalej niż sięga mój horyzont). Jak widzę ludzi w niewoli to trudno nie mówić o wolności (którą zapewnia sama wiedza/świadomość co też podkreślał De Mello -iż jest najważniejsza)

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Nie wiem czy już komuś udało się wejść na ten taras. Poznaliśmy Drogę, ale przynajmniej ja mam jeszcze kawał drogi na samą górę, ale z każdego stopnia widzę więcej Nie rozumiesz jednej rzeczy. Nie jesteś w stanie nawrócić gościa z bananem w uchu. Poznałem kiedyś prawdziwego fanatyka religijnego. Oni tego nie chcą i nie potrzebują. Anthony de Mello mówił " Nie próbuj uczyć świni śpiewu bo zmarnujesz czas a i świnię zdenerwujesz. Nie obrażając wierzących to takie przysłowie

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones