Fabuła taka sobie, nic nowego. Gra aktorska, też taka sobie. Widać od razu, że były to początki "gwiazd".
Jakoś nie przemawia do mnie All Pacino w większości swoich filmów. Jedyny i może parę innych laurów, jakie mógłbym mu oddać to rola za ojca chrzestnego ...
Nie chce mi się dalej pisać, ziewanie bierze górę ...
Tisoc, zgadzam się z Tobą.
Właśnie dlatego, że moim zdaniem jest "genialny" tylko do połowy, tak nisko go oceniam. Czy można zrobić dobry film tylko w połowie? Okazuje się, że można.
Zawsze, gdy leci na jakimś kanale, oglądam go tylko mniej więcej do połowy. Stan bogactwa - upadek, jakoś do mnie nie przemawia, przełączam na inny kanał. Mam wrażenie, że to "pokraczny pies, udający kota", gdy tym czasem niezły wcześniej z niego kundel był.
kundel to określenie pejoratywne więc się zdecyduj niezły genialny czy nie. Dla mnie to dzieło skończone, konsekwentne i właśnie genialne.
Miało być w cudzysłowie. "Stawiam na Tolka Banana", idealnie pasuje do drugiej połowy filmu. Oczywiście moim zdaniem.
Cokolwiek byś nie na napisał, dla mnie pierwsza połowa filmu, jest niesamowita. Druga to jej przeciwieństwo, żal oglądać. Może to podświadome, może to szukanie dziury w cały. Koniec, końców nie mogłem i nie mogę nadal patrzeć na ten "Upadek".
jak byś uważnie oglądał część która ci się podoba zauważłyś byś zapewne że są w niej wyraźne symptomy tego co nastąpi w 2 części. TAM NIC NIE DZIEJE SIĘ DEUS EX MACHINA
Może i takie było zamierzenie reżysera. W każdym razie w drugiej połowie filmu, Pacino grał już inaczej, był jakby trochę nieobecny, jak nieporadny frustrat, wyraźnie sobie nie radził - postać i może trochę Pacino. Miałem wrażenie, że nie za bardzo się identyfikuje już z postacią.
Jeśli wziąć do porównania np. "Upadek" z M. Douglasem to był on zdecydowanie bardziej przekonywujący w sytuacjach podbramkowych, patowych wręcz. Dało się odczuć w człowieku z blizną wyraźny kontrast, pomiędzy postacią z pierwszej połowy i z drugiej. Ten sprytny Tony, lubiany, nie zostawiający nigdy kolegów w potrzebie, nagle okazuje się słabym psychicznie despotą, prymitywem, chamem, który wyraźnie miast się rozwijać -jako postać, człowiek, nagle zmienia się diametralnie, nie do poznania.
Nie przemawia do mnie ten dysonans, rozdźwięk bohatera. W drugiej połowie, zaczął mnie po prostu trochę frustrować. Oglądałem, patrzyłem już na innego człowieka ...
Jak napisałem wcześniej, może takie było zamierzenie scenarzysty, reżysera ... kto wie.
tony miał cel w życiu i go osiągnął i w tym momencie zaczyna się Upadek głównego bohatera, który pogrąża się w otchłani marazmu, braku sensu, narkotyków, przemocy słowem pustki... jego ego przerasta i niszczy wszystko, uzmysławia sobie że tylko to potrafi, sam postrzegając się jako niezniszczalny. Ten film jest dla mnie zapisem wielkości i upadku..
Masz trochę racji. Ciężko jest oddać stan uzależnienia, "wielkości" oraz niemocy. Mnie to bardzo odrzucało, nie mogłem na to patrzeć. Gdybym miał jajka pod ręką to poleciałyby w stronę tv. Nigdy nie obejrzałem go do końca a ostatnia scena, jaką pamiętam to strzelanina na piętrze w tej posiadłości
bardzo zamienna kiedy wychodzi do strzelających do niego i przez moment staje się niezniszczalny, nieśmiertelny, kiedy kolejne kule rozrywając mu ciało wydają się nic mu nie robić. W tej scenie jak w soczewce jest cały główny bohater. potęga i tyle
Nie jestem cool, nie jestem modny, nie gram w minecrafta, "mam w dopie" cudzy świat, nie używam Iphona, nie głosuję na żadną partię, nie jestem przyjemny, nie jestem nieprzyjemny. Staram się nie poświęcać zbyt wiele uwagi. To jest zawsze niepowetowana strata.
Spytam tylko, jesteście braćmi? Ty także ... ?
Mam nadzieję, że się nie rozpłakałeś i wrodzona wrażliwość nie ucierpiała?
Pasikonik, nie chce mi się przejawiać jakiejkolwiek formy kreatywności w odpowiedzi na prostackie komentarze typu "wszystko o twojej starej" etc. To nudne, niegodne, chamskie, prymitywne, żałosne i bytujące na poziomie zero.
Fora, są nimi przepełnione a sam autor nie zasługuje na jakiekolwiek "uznanie" z mojej strony. Gdyby był bardziej inteligentny lub mądrzejszy to byłby pewnie także bardziej asertywny i wówczas moglibyśmy wszystko sobie wyjaśnić, ew. "porozmawiać".
Zabrakło weny, argumentów to zaczynają się epitety. Ok. przywykłem, że większość ludzi nie potrafi dyskutować, nie jesteś wyjątkiem.
Jak ktoś powiedział kiedyś: "... ten biedny chłopiec, który skopał na ulicy staruszka, nie może być przecież potworem. To także wrażliwa i czująca istota ..."
Nie wysilaj się, bo przegapisz "Kiepskich". Śnij dalej swój sen
Nie myśl sobie, że mnie zdenerwujesz, przerabiałem nie takich kozaków. Zaś co do waszej dyskusji, uważam ją w ogóle za chamską i w twoim wykonaniu i kolegi.
HOUK
O proszę, czynisz postępy, ZAUWAŻYŁEŚ !!!
... wystarczyło przepisać wszystko w podsumowaniu. Wiele nas łączy, naprawdę. Ja także z nudów ujeżdżam kogucików :)
... czasami.
Hej, ho.
Scarface to jeden z najlepszych filmów w historii kina. Fabuła kapitalna, tak samo muzyka, zdjęcia, montaż i znakomicie zonbrazowany świat mafii, a Al Pacino wprost miazdzy swoją gra aktorska innych aktorów, klasa sama w sobie, dla mnie to najlepszy aktor jaki kiedykolwiek istniał.