Sądzę, że Carrey nie chciał udawać/grać Andy'ego, lecz stworzyć postać która choć trochę będzie oddawać jego "wizje". Andy był jedyny w swoi rodzaju i na pewno nikt nie powinien próbować "być nim". Sądzę, że twórcy filmu jedynie chcieli pokazać to co Andy robił, a nie zrobić film o jego życiu (mało jest chociażby wątków życia prywatnego).

Zgadzam się! Zawód aktora nie polega przecież na podrabianiu kogokolwiek, a raczej na zagraniu. Carrey zagrał Kaufmana tak jak czuł to jest najważniejsze. Choć podejrzewam, że wykreowaniu takiej wizji Kaufmana, nie małą rolę miało doświadczenie Carreya, który również wywodzi się ze środowiska stand-up'owego. Najlepsza rola Jima. Inna niż wszystkie. 10/10 dla Carreya. 9/10 dla filmu.