Ja zacznę od tego, że jest w tym filmie za dużo humoru wiadomo Bond zawsze miał poczucie
humoru a tutaj to już komedia-sensacyjna. Przed seansem spodziewałem sie więcej,
zdecydowanie więcej pamiętam jak z rok temu powiedziałem sobie, że zrobie maraton z filmami
o Bondzie i jak przeglądałem tytuły ten mnie najbardziej zainteresował, przeczytałem fabułę i
pomyślałem to może być coś fajnego. Po roku w końcu oglądam film i nie mogę uwierzyć, z
dzieciństwa pamiętałem Rogera Moora jako mojego ulubionego Bonda i wiem dlaczego, w
filmach z nim była akcja i sporo humoru co mi teraz za bardzo nie pasuje, Roger Moore jako
Bond jest dobry(ale wg mnie nie najlepszy). A props tego humoru są głupie i wogule nie pasują
do filmu o Bondzie np. skok o 360 stopni przez zerwany most albo wciśnięcie tyłkiem przez
Goodnight no i jeszcze te karate-gimnazjalistki to po prostu śmiech na sali gózika przez co
prawie nie zabiła Bonda. Jednak są także plusy tej produkcji jak rola Christophera Lee i postać
Nick Nacka.
Film jednak to dobra rozrywka na piątkowy wieczór, oceniam film na 6/10
Zgadzam się z tobą. Sam film mi się ogólnie bardzo podobał, tak jak i inne Bondy z Moorem, ale tą ilością humoru to się niewiarygodnie przejadłem i momentami miałem wrażenie, że oglądam jakąś typową parodię filmów o 007. Lubię żarty u Bonda, ale tutaj to miałem tego wszystkiego powyżej uszu. Mimo wszystko stawiam (lekko naciągane) 8/10.