Uważam, że jest to film, dla osób, dla których samo słowo "masturbacja" jest podniecające, osób niespełnionych, które chcą się czegoś dowiedzieć, Gdyby nie końcówka filmu uznałabym to za stracony czas. Można mi zarzucić, że nie rozumiem przesłania czy coś w tym stylu, ale wydaje mi sie że ten film to jedna wielka porażka.
w filmie są dwie sceny z masturbacją, nie wiem czy razem trwają minutę... naprawdę tylko tyle zauważyłaś w tym filmie?
nie chodzi mi tylko o te dwie sceny, lecz o ogół filmu. Powiedziałam tylko, że uważam, że ten film mógłby przypaść do gustu tylko takim osobom. hahahaha to jest różnica. Może naucz sie interpretować słowa, a potem komentuj.
nie uzasadniłaś w żaden sposób dlaczego tylko takim osobom film miałby się podobać. dlatego moja interpretacja była uzasadniona - jak chcesz być dobrze zrozumiana to wysławiaj się jaśniej.
Jaśniej już nie mogę, przepraszam xD Generalnie fabuła do bani, jedynie aktorzy na poziomie.
ok, inaczej: dlaczego więc uważasz, że " jest to film, dla osób, dla których samo słowo "masturbacja" jest podniecające, osób niespełnionych, które chcą się czegoś dowiedzieć"?
Przeproś raczej siebie...prawda jest taka, że pogrążałaś się z każdym kolejnym postem bardziej. W sumie ciężko mieć do końca do Ciebie pretensje. Pozostaje nadzieja, że coś z tym zrobiłaś. Sceny nie miały nikogo podniecać, ale mam wrażenie że najbardziej nie spełniona osoba to Ty. Pozostaje znowu nadzieja, że coś się zmieniło i przestałaś przerzucać swoje problemy i kompleksy na rzeczy i osoby z tym nie związane.
fakt, że scena z mastrubacją była mocna, ale o to chodziło, reżyser chciał szokować. Moim zdaniem najlepiej film odbierają osoby, które tak jak głowna bohaterka mają jakąś pasję w życiu i się temu równie bezgranicznie poświęcają. Sama uprawiam sport i wiem, że film nie jest przesadzony...
również uprawiam sport i nie sądze by ten film w jakikolwiek sposób na mnie wpłynął, pasja pasją, a te sceny sie wydały mi sie mocne, tylo żenujące.
Zapomnieliście zauważyć, że jest to przede wszystkim film o chorobie psychicznej, która staje się przyczyną dramatu głównej bohaterki. Scen intymnych nie określiłabym mianem szokujących, ani podniecających. To co nazywamy turpizmem, jest częścią życia. Przedstawienie objawów psychicznych zaburzeń, nie uważam za przesadzone. Choć nie dla każdego zrozumiałe, tworzą pełny zarys tragedii. Główna bohaterka dąży do piękna, które usiłuje osiągnąć na swój sposób każdy człowiek. Dążenie do doskonałości, które wieńczy piękna śmierć są motywacją do obejrzenia i docenienia tego filmu, który za moment zamierzam wysoko ocenić...
Dobrze wiem, o czym jest ten film. Turpizmu nie zauważyłam, gdzie tu ta wyeksponowana brzydota, bardziej pseudosurrealizm. A dążenie do sukcesu (nie do piękna!) można było mniej dosadnie ukazać, zrozumiałabym bez łamania nóg i cięcia policzków pilniczkiem. Pełen zarys tragedii obyłby się bez środków o wzmocnionej sile, nie trzeba było szokować widza, żeby osiągnąć efekt. Film uważam za bardzo dobry, bo taki jest - bardzo dobry. Montaż, świetne zdjęcia, bardzo dobrze odwzorowany świat tancerzy baletu, ale dla mnie nie arcydzieło i nie rewelacja, ale to moja subiektywna ocena.
Ja daje punkt wyżej za to co ty nazywasz "łamaniem nóg", "cięciem policzków pilniczkiem", czy "środkami o "wzmocnionej sile", określając to w przeciwieństwie do twoich pojęć - realistycznym ukazaniem choroby psychicznej od środka. W tych scenach znajduje się cała niezauważalna dla ciebie brzydota, która kontrastuje z dążeniem do doskonałego piękna, czym jest sztuka tańca - w tym wypadku balet. Dążenie do doskonałości - nie sukcesu. Pełne poświęcenie dla sztuki, skutkujące urojeniami i mimo urojeń, a nie efekciarstwo. Mimo wszystko szanuje twoją, własną subiektywną ocenę.
Nie wiem na szczęście, jak wygląda choroba psychiczna "od środka", więc się tak śmiało na ten temat nie będę wypowiadać, jednak czytając książki o tematyce psychiatrycznej zdarzyło mi się zauważyć, iż choroba psychiczna różnie się objawia. Nie piszę tego po to, żeby się przechwalać, ale realistyczne ukazanie choroby psychicznej nie jest zawsze takie samo i mam wrażenie, że psychiatrzy po obejrzeniu tego filmu nie zmienią definicji objawów choroby maniakalnej na te z filmu, bo wiadomo też, że te zależą od osoby. Wniosek jest taki, że nie musiały wyglądać akurat tak, można było inaczej to ukazać. Kolejna sprawa: nie użyłam słowa "efekciarstwo", a efekty (oj, mała różnica), które moim zdaniem były za mocne, nie trzeba było wbijać widza w fotel i zszokować, żeby człowiek zrozumiał, o co chodziło. Następnie: nie wiesz zapewne, czy brzydota była dla mnie zauważalna czy nie. Napisałam, że nie była WYEKSPONOWANA, bardziej rzucała się otoczka świata baletu, stąd pojęcie turpizmu do mnie nie trafia. Ostatnie: A czy przypadkiem dla Niny osiągnięciem sukcesu nie była doskonałość?
To mi wystarczy, żeby powoli kończyć naszą dyskusję. Jako czytelnik książek psychologicznych, nie możesz jeszcze czuć się zobligowana do stawiania diagnozy (tak zrobiłaś to) i wypowiadania się w imieniu psychologów i psychoterapeutów. Warto zwrócić uwagę, że film jest niejednoznaczny. Nie wiadomo czy halucynacje są wynikiem przepracowania, chorych ambicji, czy choroby psychicznej: może schizofrenii, nerwicy natręctw, nerwicy maniakalnej, czy...Pytanie pozostaje otwarte. Choć nie użyłaś słowa efekciarstwo, oj, dałaś o tym wyraźnie do zrozumienia, trywializując wartość scen ukazujących objawy choroby. Mnie te sceny nie szokują, nie wbijają w fotel, tylko wywołują współczucie. Pozwolisz jeszcze, że cię zacytuję: "Turpizmu nie zauważyłam, gdzie tu ta wyeksponowana brzydota (...)". Dlaczego więc nie miałabym wnioskować, że nie zauważasz, gdzie ta brzydota. Od początku zauważałam, że niezrozumienie między nami wynika z rozbieżnych definicji. Pojęciem sukcesu określa się pomyślny wynik jakiegoś przedsięwzięcie. Niestety w przypadku Niny dążenie do doskonałości, miało charakter destrukcyjny...
Ciekawa dyskusja, doloze swoje 5 groszy, mnie she jednak wydaje, ze bylo to dazenie do sukcesu ( choc przez osiagniecie doskonalosci) no do piekna dozyc mozna grajac nawet drugoplanowe role, a Nine nie na takiej zalezalo.
Tylko sukces interpretive die indywidualnie, jako osiagniecie tego do czego dazy jednostka
Własnie chyba osoby ktorym film sie nie podobal czy nie wiem jak to tam ujac maja jakis problem z "masturbacja" ablo wlasnie ich to podnieca bo w kolko tylko przynudzaja o tym samym nie zasmiecajcie juz wiecej forum takimi gownianymi uwagami. Jeszcze nie widzialem opinii osoby ktorej film sie spodobal zeby wspomniala slowem jak te sceny im sie podobaja bo chyba zauwazyly cos wiecej w Czarnym Labedziu a Ci ciagle masturbacja i masturbacja jak macie z tym jakis problem to do lekarza a nie na forum filmowe. Masturbacja to normalna rzecz chociaz nie wiem jakby Wam sie to nie podobalo
Przepraszam jesteś psychologiem, że wysnuwasz takie oceny o ludziach, którym film mógł przypaść do gustu? Wątpię. A dlaczego wątpię? Bo tak się składa, że akurat moja żona i teściowa- obie są psychologami o różnych specjalizacjach i dla obu się film podobał. Mało tego wg nich wszystkie sceny, również te z masturbacją były bardzo prawdziwe i jak najbardziej pasujące do przypadku bohaterki. Dlatego też polecam studia psychologiczne, żeby móc oceniać w ten sposób ludzi, oraz polecam pomyśleć zanim się coś napisze, a jeszcze bardziej zanim się kogoś z góry oceni. Myślenie jest w cenie.