Antyfani duetu Spencer&Hill nie mają się czego bać. Chłopaki co prawda grają tutaj ciągle siebie samych, ale w obrazie zupełnie dla nich nietypowym. Może przesadzam, bo fabuła nadal jest nieskomplikowana, a wszystko rozwiązuje się za pomocą pięści. Jednak "Czarny Pirat" to bardziej awanturnicze kino przygodowe, gdzie pojedynek prowadzą ze sobą już nie "dobrzy i źli", a "źli, okropni i jeszcze gorsi"... Stron konfliktu jest tu dużo, postaci też nie mało, a opowieść ma nawet swoje tło historyczne. Na plus muzyka Gino Peguri. Motyw tytułowy brzmi całkiem nieźle, chociaż trwa niecałą minutę.
Mimo tych pochwał trudno mi uznać to dzieło za w pełni udane. Okropnie prezentują się zwłaszcza sceny pojedynków między okrętami. Reżysera nie było stać by je nakręcić, więc fatalnie wmontowano między sceny z aktorami, fragmenty innych filmów. Nie zabrakło tu także patosu (choćby w postaci ostatniego szturmu Erebusa). Lokacje w których umiejscowiono akcje, zostały źle dobrane i co najgorsze, plan zdjęciowy wydaje się składać z góra 3 pomieszczeń, które po prostu inaczej się dekoruje. Nijakie wykonanie niestety psuje wrażenie o całokształcie. Dlatego słabe 5 jest oceną sprawiedliwą.